Gibała: w PO nie mogłem realizować programu PO

Gibała: w PO nie mogłem realizować programu PO

Dodano:   /  Zmieniono: 
Janusz Palikot i Łukasz Gibała (fot. ©PIXEL / newspix.pl) Źródło: Newspix.pl
- PO odeszła od ideałów, dla których powstała – od idei obywatelskich i wolnorynkowych. Próbowałem zmieniać PO od środka. Rzuciłem hasło „powrotu do korzeni”, nawoływałem do programu śmiałych reform, ale moje postulaty zostały chłodno przyjęte przez władze PO i samego premiera – w taki sposób poseł Łukasz Gibała odpowiada na pytanie czytelniczki Wprost.pl na temat powodów dla których rozstał się z Platformą Obywatelską i przeszedł do Ruchu Palikota.
Maciej Sikorski: Które zajęcie jest ciekawsze: polityka czy działalność gospodarcza?

Polityka jest bardziej interesująca od działalności gospodarczej, bo jest mniej przewidywalna, a tym samym trudniejsza. Podejmując decyzje w polityce trzeba brać pod uwagę znacznie większą liczbę czynników - a na część z nich, takich jak media czy nastroje społeczne, mamy bardzo ograniczony wpływ. Poza tym w polityce bardzo pociągające jest też to, że efekty działań mają w dużo większym stopniu bezpośredni wpływ na sytuację ludzi, a tym samym na rzeczywistość.

Aleksandra Horodecka: Dlaczego w ogóle odnoszący sukcesy młody biznesmen angażuje się w politykę?

Byłem już pracownikiem naukowym i przedsiębiorcą, ale dopiero kiedy w 2006 zostałem radnym wojewódzkim, poczułem, że polityka to jest to, co chcę w życiu robić. Działalność polityczna ma tę przewagę nad naukową, że znacznie szybciej widać efekty własnych działań i tę przewagę nad biznesem, że jest dużo bardziej prospołeczna. Przez ostatnie lata przekonałem się też, że politykowanie jest zajęciem znacznie ciekawszym, niż prowadzenie firmy – choć niestety trzeba za to zapłacić jakąś cenę. Ani praca naukowa, ani biznes nie pochłaniają tyle czasu.

Roman Karkoszka: Co chciałby osiągnąć w polityce Łukasz Gibała? Marzy się panu ministerialny fotel?

Mam dwa priorytety. Pierwszy to rozwój mojego miasta, Krakowa, które ma ogromny, ale wciąż niewykorzystywany potencjał, i które wciąż jest niedoceniane w Warszawie. Drugi to gospodarka, przyjazne dla przedsiębiorczości reformy w kierunku wolnorynkowym. W tej chwili od pół roku jestem posłem i uzyskany od wyborców mandat zamierzam wykorzystywać po to, by osiągnąć te dwa cele. Nie marzę o stanowiskach i zaszczytach - nie po to poszedłem do polityki.

Joanna Nowak: Dlaczego odszedł pan z PO?

Najkrócej mówiąc – bo w Platformie Obywatelskiej nie mogłem realizować gospodarczego programu Platformy Obywatelskiej. Należałem do PO przez 8 lat, które bardzo dobrze wspominam. W tym czasie poznałem wielu wspaniałych ludzi, z którymi udało się zrobić wiele wartościowych rzeczy – najpierw powstrzymaliśmy projekt IV RP, a po wygranych w 2007 roku wyborach, mimo groźby weta prezydenta Lecha Kaczyńskiego, przeprowadziliśmy wiele korzystnych dla Polski zmian, takich jak zniesienie obowiązkowego poboru do wojska czy zlikwidowanie emerytur pomostowych. Byłem wtedy dumny, że jestem w PO. Jednak od dłuższego czasu istniał coraz większy rozdźwięk pomiędzy mną a Platformą. PO odeszła od ideałów, dla których powstała – od idei obywatelskich i wolnorynkowych. Próbowałem zmieniać PO od środka. Rzuciłem hasło „powrotu do korzeni", nawoływałem do programu śmiałych reform, ale moje postulaty zostały chłodno przyjęte przez władze PO i samego premiera. Dopiero kiedy okazało się, że nie ma żadnych szans na zmianę, podjąłem decyzję o odejściu.

Krzysztof Chyla: Czy pana przejście do Ruchu Palikota było podyktowane bezideową polityką prowadzoną przez PO, czy może jednak chodziło o kwestie personalne – m.in. pana konflikt z Ireneuszem Rasiem?

Nigdy bym nie odszedł z PO, gdybym wierzył, że Platforma może być znów taka jak kiedyś, że może znów być partią, do której się 8 lat temu zapisywałem. Konflikt z posłem Rasiem czy też konserwatywną częścią krakowskiej PO był tylko dodatkowym argumentem za odejściem z partii. Źródło konfliktu leżało w dwóch kwestiach. Po pierwsze: istniała między nami duża różnica zdań, dotycząca kryteriów obsady stanowisk i miejsc na listach wyborczych. Poseł Raś, jako szef regionu, promował zasłużonych i doświadczonych działaczy - czyli mówiąc wprost tzw. aparat partyjny. Ja natomiast byłem zdania, że trzeba odświeżyć kadry i na wysokie miejsca na listach wyborczych wpuścić też „świeżą krew" – ludzi młodych, ambitnych i nowych w polityce. Po drugie, dzieliło nas podejście do lojalności partyjnej. Moi koledzy stali twardo na stanowisku, że dyscyplina partyjna jest najważniejsza, ja jestem zdania, że w szczególnych sytuacjach poseł ma obowiązek głosować zgodnie z własnymi poglądami i w interesie wyborców. Było tak chociażby w sprawie wschodniej obwodnicy Krakowa, gdy jako jedyny poseł PO zagłosowałem za przekazaniem na tę inwestycję środków z budżetu, czy w sprawie poprawki senatora Rockiego, w istotny sposób ograniczającej dostęp obywateli do informacji publicznej, przeciwko której głosowałem jako jeden z siedmiu posłów Platformy Obywatelskiej.

Weronika Mastalerek: Zamienił pan partię konserwatywno-liberalną na partię, która chce sprawować rząd dusz na lewicy. Jakie ma pan tak naprawdę poglądy polityczne?

Poglądy polityczne mam dokładnie takie same, jak przed dwoma tygodniami, czyli liberalne zarówno w kwestiach gospodarczych, jak i światopoglądowych. Z takimi poglądami mieściłem się w centro-prawicowej Platformie, a teraz mieszczę się w centro-lewicowym Ruchu Palikota. W kwestiach gospodarczych jestem wolnorynkowcem, zwolennikiem większej swobody gospodarczej i obniżenia podatków. W sprawach społecznych moje przekonania w 90 proc. pokrywają się z programem Ruchu Palikota – zgadzam się z postulatem depenalizacji posiadania marihuany, legalizacji związków partnerskich, refundacji in vitro i wieloma innymi.

Stefan Pociej: Czy przed podjęciem decyzji o opuszczeniu PO rozmawiał pan na ten temat z Jarosławem Gowinem? Czy nie obawia się pan, że opuszczając Platformę zaszkodzi pan swojemu wujkowi?

Nie rozmawiałem z ministrem Gowinem na temat mojego odejścia z PO. Od zawsze byliśmy politycznie na dwóch skrzydłach Platformy Obywatelskiej, a w poglądach mocno się różniliśmy - przede wszystkim w sprawach światopoglądowych. Ja politykę zawsze starałem się – skutecznie – oddzielać od spraw prywatnych, rodzinnych. Nie rozumiem, w jaki sposób moja zmiana partyjnych barw mogłaby zaszkodzić ministrowi Gowinowi, który jest samodzielnym politykiem i urzędującym ministrem. Pozostaje mi tylko trzymać kciuki za powodzenie reform, które ma przeprowadzić.  

Krzysztof Chyla: Gdyby doszło do przedterminowych wyborów parlamentarnych, na jaki wynik mógłby liczyć Ruch Palikota? Czy celem Ruchu w wyborach byłoby znokautowanie SLD, co przyciągnęłoby do pana nowej partii elektorat lewicowy?

Na dziś oceniam poparcie dla Ruchu Palikota na około 15 proc., jednak takie szacunki są niezwykle trudne. Wybory pokazały, że nie da się przewidzieć wyniku wyborczego żadnej partii. Celem Ruchu Palikota nie jest nokautowanie kogokolwiek - celem jest pokazanie wyborcom liberalnym gospodarczo i światopoglądowo, że istnieje realna alternatywa dla Platformy Obywatelskiej. Ruch Palikota chce zaprezentować śmiałą i całościową wizję zmian w Polsce, opartych na dwóch filarach – wolnym rynku i liberalizmie światopoglądowym. Ale przede wszystkim opartych na nowoczesności.

Krzysztof Chyla: Janusz Palikot twierdzi, że prowadzi zaawansowane rozmowy z dziesięcioma posłami PO, którzy są już zdecydowani na zmianę swoich barw partyjnych, a jednocześnie dodaje, że nie chce, by odchodzili oni z Platformy przed Euro 2012, ponieważ wówczas rząd utraciłby większość w parlamencie i prawdopodobnie doszłoby do przedterminowych wyborów. Czy nie uważa pan, że zwlekaniem z decyzją o przyjęciu kolejnych secesjonistów z PO, Palikot dał sygnał SLD, które również marzy o odwecie politycznym na PO i które może uprzedzić Ruch Palikota przejmując tych dziesięciu posłów?

Wiem, że w Platformie istnieje coraz większa grupa zarówno posłów, jak i szeregowych działaczy, rozczarowanych polityką Donalda Tuska. W krakowskiej PO już w tej chwili spora grupa działaczy zamierza przejść do Ruchu Palikota, ale nie wiem nic o tym, by taką decyzję podjął którykolwiek z posłów. Natomiast jako bardzo małe oceniam szanse na transfery z PO do SLD, bo różnice między tymi partiami są zbyt duże.

Krzysztof Chyla: Coraz częściej słyszymy o wewnętrznych napięciach w PO. Donald Tusk i Grzegorz Schetyna od dawna walczą między sobą o dominującą rolę w Platformie. Czy nie sądzi pan, że napięta sytuacja w PO, może niedługo skończyć się rozłamem, do którego doprowadzi Schetyna w momencie, gdy PO zacznie wyraźnie tracić elektorat na rzecz innych formacji politycznych? Czy słyszał pan może w sejmowych kuluarach pogłoski, że Schetyna czeka właśnie na taki moment?

Dzisiejsza Platforma to Platforma Donalda Tuska. Nie sądzę, żeby w najbliższym czasie sytuacja mogła się w tej kwestii zmienić. Tusk niepodzielnie dominuje w PO i jego pozycja nie jest dziś zagrożona. Do jakichkolwiek zmian w Platformie mogłoby dojść tylko w sytuacji, gdyby notowania PO radykalnie się załamały.

Dawid Pisarek: Czy jest pan zwolennikiem podatku liniowego? Jeżeli tak, to jaka powinna być stawka tego podatku? Jeżeli nie, to dlaczego nie chciałby pan jego wprowadzenia?

Jestem zdecydowanym zwolennikiem podatku liniowego. Uważam, że w Polsce powinny obowiązywać jednolite stawki PIT, CIT i VAT. Początkowo ich wysokość powinna być obliczona tak, żeby wprowadzenie podatku liniowego miało neutralny wpływ na budżet, natomiast później powinna być stopniowo obniżana - docelowo do 10 proc. w przypadku podatków dochodowych PIT i CIT oraz 15 proc. w przypadku podatku VAT.

Jarosław Troicki: Jakie korzyści może przynieść państwu zalegalizowanie istniejących w naszym kraju domów publicznych i uregulowanie działalności związanej ze świadczeniem usług seksualnych? Ruch Palikota ma takie postulaty w swoim programie.

Nie bez powodu prostytucja nazywana jest najstarszym zawodem świata. Nie możemy udawać, że nie istnieje. A póki istnieje w szarej strefie, towarzyszyć jej będą poboczne zjawiska patologiczne – przestępczość, handel ludźmi, przemoc. Zalegalizowanie prostytucji pozwoli na kontrolę nad tym zjawiskiem, pozwoli objąć osoby parające się prostytucją ochroną prawną i opieką medyczną.

Jarosław Troicki: Ruch Palikota chce legalizacji marihuany w Polsce - zarówno na użytek medyczny, jak i zażywanej dla przyjemności. Dlaczego?

Obecna polityka narkotykowa się nie sprawdziła. Spożycie narkotyków rośnie, a dodatkowo towarzyszą mu negatywne zjawiska poboczne – jak choćby działalność zorganizowanych grup przestępczych. Przykład prohibicji w USA w okresie międzywojennym pokazuje, że zakazywanie często przynosi skutek odwrotny od zamierzonego. Z tego powodu uważam, że legalizacja miękkich narkotyków na próbny okres 2-3 lat jest wskazana. Skoro obecne działania są nieskuteczne, spróbujmy działać inaczej. Jeśli to rozwiązanie się sprawdzi, wtedy będziemy rozważać dalsze kroki. Natomiast jeśli się nie sprawdzi, zawsze możemy wrócić do obecnych rozwiązań.

Jacek Danielewski: Prowadzone są prace nad zmianą ustawy dotyczącej zamówień publicznych. Czy pana zdaniem wprowadzenie kryterium LCA (ocena cyklu życia) zamawianego produktu z pieniędzy podatnika mogłoby zmienić efektywność wydawanych pieniędzy publicznych?

Łukasz Gibała: Nie może być tak, że cena jest w zasadzie jedynym istotnym kryterium w przetargach publicznych. Na takim rozwiązaniu często tracimy – zdarza się, że przetargi wygrywają z tego powodu wykonawcy nierzetelni, a przedmiot przetargu okazuje się być kiepskiej jakości – ponieważ wykonawca na wszystkim oszczędza. Czasem warto też zapłacić nieco więcej po to, żeby projekt został wykonany szybciej – choćby dlatego, aby ruch w mieście nie był blokowany przez półtora roku… Z tego punktu widzenia postulat wprowadzenia LCA jako jednego z dodatkowych  kryteriów w zamówieniach publicznych uważam za słuszny, tym bardziej, że pozwoli to stawiać na projekty proekologiczne, a także długofalowo tańsze w eksploatacji.

Tomasz Stefanik: Jaki jest pański stosunek do coraz bardziej rozszerzanego prawa policji i służb specjalnych w zakresie inwigilowania obywateli, przeszukiwania mieszkań, zakładania podsłuchów, kontrolowania bilingów? Czy lobby policyjne w MSWA nie ma zbyt wielkiego wpływu na stanowienie prawa z pominięciem swobód i wolności obywatelskich?

To właśnie w Polsce składanych jest najwięcej w Europie wniosków do firm telekomunikacyjnych o dane klientów. Co więcej, w 2011 roku o 700 tys. więcej razy służby występowały o dane Polaków. Uważam, że w liberalnym państwie demokratycznym, jakim jest Polska, troska o jak najmniejszą ingerencję władz w prawa i wolności człowieka powinna być standardem. Z takim hasłem Platforma Obywatelska walczyła z IV RP. Mimo to stopień nieuzasadnionej inwigilacji obywateli wcale się nie zmniejszył - to jeden z powodów mojego rozczarowania Platformą. Zwróciłem się zresztą w tej sprawie w ostatnim czasie do ministra sprawiedliwości. Moja interpelacja dotyczyła przeszukań mieszkań - uważam, że dziesięć różnych służb, które są do tego uprawnione, to zdecydowanie za dużo. Co więcej: nagminnie stosowane są tzw. przeszukania na blachę, czyli wyłącznie za okazaniem legitymacji służbowej. Wciąż czekam na odpowiedź resortu w tej sprawie.