Nieco wcześniej „Viva!" zrobiła im sesję zdjęciową, w której pani i panny Grycan pokazały się w strojach zdecydowanie niecodziennych i w scenerii raczej buduarowej. Dla ludzi show-biznesu ten zmasowany medialny desant to było już trochę za wiele. Rozpętała się prawdziwa nawałnica krytyki. Że jedyne, co mają, to pieniądze, że ich najważniejszą siłą napędową jest parcie na szkło, że zrobią wszystko, by się pokazać, i będą mówić, choć do powiedzenia nic nie mają, i że nie wystarczy chcieć, by stać się gwiazdą. Czyżby? Większość oglądających telewizję, czytających kolorową prasę i korzystających z internetu już je zna. Nie tylko dlatego, że noszą znane w Polsce nazwisko.
Czy przepis na karierę w mediach brzmi: zakładać kosztowne i rzucające się w oczy ciuchy i cierpliwie pozować fotografom na bankietach (najlepiej wraz ze "znanymi i lubianymi"), a potem wskoczyć do telewizji i nie dać się z niej wyrzucić?
Skąd tyle zawiści pod adresem Grycanek? Czy sesją dla jednego z magazynów przekroczyły granicę dobrego smaku? Tekst o celebrytkach w najnowszym "Wprost".