- Z Polaków nie da się zrobić hip-hopowców, ani miłośników R'n'B, ani miłośników jazzu, bo gdzieś w naszej krwi są te folkowe rytmy - w taki sposób gwiazda zespołu Big Cyc i felietonista tygodnika "Wprost" Krzysztof Skiba tłumaczy sukces piosenki "Koko Euro spoko". - To może być też sygnał, że gwiazdy showbiznesu się już ludziom przejadły - dodaje i przypomina, że wszyscy Polacy pochodzą ze wsi, a więc nie powinniśmy się wstydzić naszej ludowej kultury. - Gdyby mistrzostwa były w Irlandii, to usłyszelibyśmy irlandzką muzykę ludową - przekonuje.
Stanisław Kania, Wprost.pl: Polacy uczynili z "Koko Euro spoko" oficjalny przebój Euro 2012 bo mają poczucie humoru?
Krzysztof Skiba: Moim zdaniem, głosy oddane na "Koko Euro spoko" były może nie tyle żartem, ile przemyślaną przekorą, z której Polacy są znani. To może być też sygnał, że gwiazdy showbiznesu się już ludziom przejadły. Oglądamy na przykład film, w którym jest kilku twardzieli i instynktownie trzymamy z najsłabszym. Często, oglądając mecze cieszę się, gdy wygra drużyna słabsza. Zespół "Jarzębina" w konfrontacji z Marylą Rodowicz, za którą stoi popularność, doświadczenie, płyty nagrane, przebojowość i brak tremy, był na straconej pozycji, która jednak okazała się atutem. Kiedyś przecież do Sejmu dostała się Polska Partia Przyjaciół Piwa - być może ludzie głosowali na nią, bo myśleli, że poważne partie nic dobrego nie zrobią. Był też Tymiński - człowiek znikąd, który przyjechał z jakąś Indianką i tajemniczą teczką i prawie pokonał legendę "Solidarności" Lecha Wałęsę.
Co urzekło Polaków w "Jarzębinie"?
To nie są dziewczyny z establishmentu showbiznesowego. To koło gospodyń wiejskich - jakieś bezzębne babcie spod Janowa Lubelskiego. To jest kosmiczna sytuacja. Ja bym nie załamywał rąk nad tym wyborem - być może tacy po prostu jesteśmy. Przecież zwycięstwo "Jarzębiny" było przytłaczające, to nie było zwycięstwo na krawędzi. Ta piosenka rzeczywiście wpada w ucho. Możemy narzekać, że jest wsiowa, ale taki jest polski folklor. Weźmy przykład Kayah. Była chwalona przez dziennikarzy, nagrywała ambitne płyty, ale nie zdobyła masowej popularności. Dopiero kiedy przyjechał Bregović i wspólnie zrobili płytę opartą o folklor bałkański, a Polacy usłyszeli "prawo do lewego, lewy do prawego i cycki Manii" - wtedy dowiedzieli się, kim jest Kayah. Dziś, mimo że wszyscy Kayah kochamy, a artystka ma ambitny repertuar i pięknie śpiewa, to i tak wszyscy pamiętamy tylko jej ludowe bałkańskie przeboje z Bregovicem. Z Polaków nie da się zrobić hip-hopowców, ani miłośników R'n'B, ani miłośników jazzu, bo gdzieś w naszej krwi są te folkowe rytmy.
"Koko Euro Spoko" zepsuje wizerunek Polski na Zachodzie, czy może sprawi, że wizerunek ten będzie po prostu prawdziwy?
Mówienie, że "Koko Euro spoko" nadwyręży wizerunek Polski to jakieś zidiociałe polskie kompleksy. Czytałem te wszystkie żarty w internecie, że babcie nie dożyją Euro. Jeden internauta napisał na stronie Big Cyca, że stadion w Warszawie niepotrzebnie ma zamykany dach, skoro można go było - zgodnie z duchem piosenki - słomą przykryć. Takich złośliwości pewnie będzie jeszcze wiele. Tak jest zawsze, gdy ktoś niespodziewanie wygrywa, a my przecież nie lubimy ludzi sukcesów.
Zagranicznym kibicom spodoba się nasz przebój na Euro?
Taką piosenkę wszyscy kibice zapamiętają. Czy wszystkim tym kibolom, którzy przyjadą z Irlandii, Anglii, Hiszpanii czy Niemiec, spodobałyby się piosenki Feela i innych zespołów? To są oczywiście profesjonalne piosenki, ale wzorowane na brytyjskim rocku. Jestem przekonany, że gdyby mistrzostwa zostały zorganizowane w Irlandii, to mielibyśmy irlandzką muzykę ludową. Gdyby odbywały się w Hiszpanii, mielibyśmy torreadorów pląsających w teledysku w rytm folkowej piosenki, itd.
To dlaczego niektórzy tak pomstują na "Jarzębinę"?
Ludzie boją się przyznawać do swoich sympatii. Boją się przyznać, że słuchają disco polo i oglądają jakieś żałosne seriale. Ale takie są właśnie gusta masowe! Oczywiście chcielibyśmy, żeby wszyscy słuchali jazzu i chodzili na sztuki Szekspira, ale tak nie jest i nie będzie. Wszyscy pochodzimy ze wsi. Polska kultura jest kulturą ludową - każdy ma babcie na wsi. Moim zdaniem, bardziej miastowe jest przyznawanie się z uśmiechem do tej swojej wsi, niż ukrywanie pewnych kompleksów. W Grecji czy Irlandii nikt nie wstydzi się muzyki ludowej. My natomiast zawsze wstydziliśmy się swojej muzyki i naśladowaliśmy Amerykanów i Anglików, co nam żałośnie wychodziło - poza paroma wyjątkami.
Polacy psioczą, bo wokalistki z "Jarzębiny" obnażyły ich kompleksy?
Po części tak. Ale głosów z internetu nie należy poważnie traktować. To jest trochę tak, że młodzież nie ogląda już telewizji i wyboru hitu na Euro 2012 dokonali emeryci i renciści. Młodzież w tym czasie siedziała z nosami w YouTube. Kiedyś zrobiłem konkurs, w którym pewien młody człowiek nie potrafił wymienić żadnego programu telewizyjnego! W przeszłości mówiło się, że telewizja porządkuje świat w głowach ludzi, ale dziś ci sami ludzie przenieśli się do internetu i nie wiedzą nawet jakie w TV lecą seriale. Ostatni kultowy serial to "Klan" z Rysiem - i nawet to się już skończyło. Gdyby zażartować z np. "Na Wspólnej", to połowa kraju nie wiedziałaby o co chodzi. Minęły czasy, gdy cała Polska wiedziała kim są czterej pancerni i Hans Kloss. Dziś tego nie ma. Jest 300 stacji radiowych i 500 telewizyjnych i ludzie oglądają, co chcą. Jedni całe dnie oglądają Animal Planet, inni Discovery. Dla nich jakiś tam człowiek z Polsatu jest nikim, bo nie wiedzą, kto to jest. Już tylko emeryci i ludzie ze wsi oglądają telewizję - również dlatego wygrała "Jarzębina".
Krzysztof Skiba: Moim zdaniem, głosy oddane na "Koko Euro spoko" były może nie tyle żartem, ile przemyślaną przekorą, z której Polacy są znani. To może być też sygnał, że gwiazdy showbiznesu się już ludziom przejadły. Oglądamy na przykład film, w którym jest kilku twardzieli i instynktownie trzymamy z najsłabszym. Często, oglądając mecze cieszę się, gdy wygra drużyna słabsza. Zespół "Jarzębina" w konfrontacji z Marylą Rodowicz, za którą stoi popularność, doświadczenie, płyty nagrane, przebojowość i brak tremy, był na straconej pozycji, która jednak okazała się atutem. Kiedyś przecież do Sejmu dostała się Polska Partia Przyjaciół Piwa - być może ludzie głosowali na nią, bo myśleli, że poważne partie nic dobrego nie zrobią. Był też Tymiński - człowiek znikąd, który przyjechał z jakąś Indianką i tajemniczą teczką i prawie pokonał legendę "Solidarności" Lecha Wałęsę.
Co urzekło Polaków w "Jarzębinie"?
To nie są dziewczyny z establishmentu showbiznesowego. To koło gospodyń wiejskich - jakieś bezzębne babcie spod Janowa Lubelskiego. To jest kosmiczna sytuacja. Ja bym nie załamywał rąk nad tym wyborem - być może tacy po prostu jesteśmy. Przecież zwycięstwo "Jarzębiny" było przytłaczające, to nie było zwycięstwo na krawędzi. Ta piosenka rzeczywiście wpada w ucho. Możemy narzekać, że jest wsiowa, ale taki jest polski folklor. Weźmy przykład Kayah. Była chwalona przez dziennikarzy, nagrywała ambitne płyty, ale nie zdobyła masowej popularności. Dopiero kiedy przyjechał Bregović i wspólnie zrobili płytę opartą o folklor bałkański, a Polacy usłyszeli "prawo do lewego, lewy do prawego i cycki Manii" - wtedy dowiedzieli się, kim jest Kayah. Dziś, mimo że wszyscy Kayah kochamy, a artystka ma ambitny repertuar i pięknie śpiewa, to i tak wszyscy pamiętamy tylko jej ludowe bałkańskie przeboje z Bregovicem. Z Polaków nie da się zrobić hip-hopowców, ani miłośników R'n'B, ani miłośników jazzu, bo gdzieś w naszej krwi są te folkowe rytmy.
"Koko Euro Spoko" zepsuje wizerunek Polski na Zachodzie, czy może sprawi, że wizerunek ten będzie po prostu prawdziwy?
Mówienie, że "Koko Euro spoko" nadwyręży wizerunek Polski to jakieś zidiociałe polskie kompleksy. Czytałem te wszystkie żarty w internecie, że babcie nie dożyją Euro. Jeden internauta napisał na stronie Big Cyca, że stadion w Warszawie niepotrzebnie ma zamykany dach, skoro można go było - zgodnie z duchem piosenki - słomą przykryć. Takich złośliwości pewnie będzie jeszcze wiele. Tak jest zawsze, gdy ktoś niespodziewanie wygrywa, a my przecież nie lubimy ludzi sukcesów.
Zagranicznym kibicom spodoba się nasz przebój na Euro?
Taką piosenkę wszyscy kibice zapamiętają. Czy wszystkim tym kibolom, którzy przyjadą z Irlandii, Anglii, Hiszpanii czy Niemiec, spodobałyby się piosenki Feela i innych zespołów? To są oczywiście profesjonalne piosenki, ale wzorowane na brytyjskim rocku. Jestem przekonany, że gdyby mistrzostwa zostały zorganizowane w Irlandii, to mielibyśmy irlandzką muzykę ludową. Gdyby odbywały się w Hiszpanii, mielibyśmy torreadorów pląsających w teledysku w rytm folkowej piosenki, itd.
To dlaczego niektórzy tak pomstują na "Jarzębinę"?
Ludzie boją się przyznawać do swoich sympatii. Boją się przyznać, że słuchają disco polo i oglądają jakieś żałosne seriale. Ale takie są właśnie gusta masowe! Oczywiście chcielibyśmy, żeby wszyscy słuchali jazzu i chodzili na sztuki Szekspira, ale tak nie jest i nie będzie. Wszyscy pochodzimy ze wsi. Polska kultura jest kulturą ludową - każdy ma babcie na wsi. Moim zdaniem, bardziej miastowe jest przyznawanie się z uśmiechem do tej swojej wsi, niż ukrywanie pewnych kompleksów. W Grecji czy Irlandii nikt nie wstydzi się muzyki ludowej. My natomiast zawsze wstydziliśmy się swojej muzyki i naśladowaliśmy Amerykanów i Anglików, co nam żałośnie wychodziło - poza paroma wyjątkami.
Polacy psioczą, bo wokalistki z "Jarzębiny" obnażyły ich kompleksy?
Po części tak. Ale głosów z internetu nie należy poważnie traktować. To jest trochę tak, że młodzież nie ogląda już telewizji i wyboru hitu na Euro 2012 dokonali emeryci i renciści. Młodzież w tym czasie siedziała z nosami w YouTube. Kiedyś zrobiłem konkurs, w którym pewien młody człowiek nie potrafił wymienić żadnego programu telewizyjnego! W przeszłości mówiło się, że telewizja porządkuje świat w głowach ludzi, ale dziś ci sami ludzie przenieśli się do internetu i nie wiedzą nawet jakie w TV lecą seriale. Ostatni kultowy serial to "Klan" z Rysiem - i nawet to się już skończyło. Gdyby zażartować z np. "Na Wspólnej", to połowa kraju nie wiedziałaby o co chodzi. Minęły czasy, gdy cała Polska wiedziała kim są czterej pancerni i Hans Kloss. Dziś tego nie ma. Jest 300 stacji radiowych i 500 telewizyjnych i ludzie oglądają, co chcą. Jedni całe dnie oglądają Animal Planet, inni Discovery. Dla nich jakiś tam człowiek z Polsatu jest nikim, bo nie wiedzą, kto to jest. Już tylko emeryci i ludzie ze wsi oglądają telewizję - również dlatego wygrała "Jarzębina".