Gafa Baracka Obamy i jego urzędników jest bezsporna. To nie jest ten sam gatunek przekłamania, jak artykuł gazetowy czy komentarz w telewizji. Tym bardziej, że tyczy się to człowieka, który zrobił tak wiele, aby świat się dowiedział o zbrodniach nazizmu.
Dodatkowo smaczku sprawie dodaje fakt, że medal w imieniu Polski odbierał Adam Rotfeld, Żyd z urodzenia, dotknięty osobiście zbrodniami holokaustu. Polskie władze mają prawo i obowiązek domagania się przeprosin - co zresztą ze strony amerykańskiej już się realizuje. Rzecznik Narodowej Rady Bezpieczeństwa Białego Domu wydał oświadczenie z przeprosinami, a tekst wystąpienia Obamy przesłany mediom jest już skorygowany. To wynik szybkiej interwencji obecnego na uroczystości Rotfelda.
Mam nadzieję, że i premier i prezydent wydadzą w tej sprawie stosowne oświadczenia, a Biały Dom złoży wyrazy ubolewania. Tak się powinna sprawa zakończyć w krajach cywilizacji rozwiniętej demokracji, według standardów dyplomatycznych. Ale tak nie będzie...
Sprawa "polskich obozów śmierci" (obok znanego filmu BBC, o polskim stadionowym bandytyzmie i rasizmie) będzie żyła w Polsce przez tydzień - do rozpoczęcia Euro2012. Jest okazją do lansu i do załatwiania rożnych sprawa - także w polityce wewnętrznej. Już niezawodny Jarosław Kaczyński w "pierwszych słowach" zażądał reakcji polskiego rządu i prezydenta. A jak nie będzie to co najmniej zerwanie stosunków dyplomatycznych, to on dopiero pokaże...
Niestety, wpisuje się też w tę retorykę minister spraw zagranicznych, który w mało dyplomatycznym wpisie na Twitterze pisze o "ignorancji i niekompetencji". Rankiem ekipy telewizyjne rozjechały się po Polsce i kogo napotkały, temu podsuwały mikrofony.
Teraz czas na wykorzystanie tego tematu, aż do obrzydliwości. Wypłynie na wierzch polska megalomania, nie mówiąc o mesjanizmie. Tak, rzeczywiście, wpadka Obamy jest dobrym momentem, aby sprawę nazewnictwa nazistowskich obozów śmierci na terenach Polski definitywnie załatwić. Ale my chcemy więcej. Po pierwsze - koniecznie musimy wprowadzić to do amerykańskiej kampanii wyborczej, prezydenckiej. Najlepiej, aby Obama ukorzył się na jakiejś konwencji wyborczej. Po drugie - oczywiście - wizy do USA. Teraz Obama "nie ma wyjścia" - MUSI je Polakom, śmiertelnie obrażonym, przyznać od razu.
No i na koniec, w imię pojednania... polsko-żydowskiego, prezydent Barack Obama powinien odbyć pielgrzymkę do Oświęcimia. Najlepiej pieszą...
Szybko, bardzo szybko nasze słuszne oburzenie sami Polacy przerobią na farsę.
Azrael