- Prezes Lato niech się lepiej nie wypowiada. Bardzo miły, sympatyczny człowiek, jesteśmy na ty, ale uważam, że to Euro go przerosło - przekonuje sprawozdawca sportowy radiowej Jedynki Tomasz Zimoch.
- Nie może być prezesem osoba - i niech się Grzesiu nie gniewa - która nie potrafi powiedzieć dziesięciu, ba, nie potrafi powiedzieć trzech zdań poprawnie. Prezesem PZPN musi być wielka postać - podkreśla Zimoch.
Dziennikarz dodaje jednocześnie, że "nie ma wątpliwości iż Grzegorz Lato nie odpuści" i będzie ponownie kandydował na prezesa PZPN. - Lubi prawie wszystko, co z prezesowaniem związane. Słyszałem, że miał lecieć do Budapesztu albo Bukaresztu i kiedy się dowiedział się, że nie ma biletów w klasie biznes, to powiedział, że poleci następnym samolotem - mówi.
- Mam wrażenie, że nasz kochany PZPN zapomniał o tym, że dla naszych piłkarzy bardzo ważne jest wsparcie kibiców - ubolewa Zimoch. I dodaje, że gdyby sam był prezesem PZPN "zwołałby przedstawicieli kibiców wielu polskich klubów, dał im darmowe bilety na Euro i poprosił, żeby działali razem, śpiewali piosenki, uszyli flagę, dopingowali". Prezes Lato twierdził jednak, że bilety na Euro nie były dostępne już od dawna. – A tam nie ma! Ja przed meczem Polska - Rosja kupowałem bilety po tysiąc złotych. Trzy. Takie, które wcześniej kosztowały 70 euro. Dla żony, syna i naszej znajomej. I szlag mnie trafiał - denerwuje się Zimoch.
Dziennikarz dodaje jednocześnie, że "nie ma wątpliwości iż Grzegorz Lato nie odpuści" i będzie ponownie kandydował na prezesa PZPN. - Lubi prawie wszystko, co z prezesowaniem związane. Słyszałem, że miał lecieć do Budapesztu albo Bukaresztu i kiedy się dowiedział się, że nie ma biletów w klasie biznes, to powiedział, że poleci następnym samolotem - mówi.
- Mam wrażenie, że nasz kochany PZPN zapomniał o tym, że dla naszych piłkarzy bardzo ważne jest wsparcie kibiców - ubolewa Zimoch. I dodaje, że gdyby sam był prezesem PZPN "zwołałby przedstawicieli kibiców wielu polskich klubów, dał im darmowe bilety na Euro i poprosił, żeby działali razem, śpiewali piosenki, uszyli flagę, dopingowali". Prezes Lato twierdził jednak, że bilety na Euro nie były dostępne już od dawna. – A tam nie ma! Ja przed meczem Polska - Rosja kupowałem bilety po tysiąc złotych. Trzy. Takie, które wcześniej kosztowały 70 euro. Dla żony, syna i naszej znajomej. I szlag mnie trafiał - denerwuje się Zimoch.