Założyciel WikiLeaks Julian Assange wszedł do londyńskiej ambasady Ekwadoru i poprosił o azyl. Jeśli Australijczyk wyjdzie poza teren ambasady, natychmiast trafi do brytyjskiego więzienia za złamanie warunków zwolnienia za kaucją. Po czym zostanie deportowany do Szwecji. W jakie kłopoty znów wpakował się Julian Assange?
- Julian ma lekką obsesję, że jest śledzony - przyznali reporterowi "The New Yorkera" wolontariusze WikiLeaks na Islandii, gdzie Assange miał tymczasową bazę. - Jest przekonany, że Pentagon go szuka.
Może miał już wtedy miał rację. Zeszłorocznym przeciekiem ponad 250 tysięcy wiadomości dyplomatycznych, których treść stawiała poważne pytania o działalność rządów m.in. USA, Wielkiej Brytanii i Australii, po raz kolejny nie zyskał sobie przychylności władz. Wiceprezydent USA Joe Biden nazwał go terrorystą.
Assange ma też inne problemy. Szwedzki prokurator wystosował europejski nakaz aresztowania przebywającego w Anglii Assange'a, jako podejrzanego w dwóch sprawach o gwałt i molestowanie seksualne. Podczas wizyty w Sztokholmie w 2010 r. redaktor przespał się z dwiema wolontariuszkami WikiLeaks. On twierdzi, że za ich zgodą, one - że wręcz przeciwnie. Szwedzi nie zgodzili się na przesłuchanie w Londynie - zażądali ekstradycji. Gdyby musiał pojechać do Szwecji, to Amerykanie mogliby zażądać wydania go w ich ręce. A gdyby Szwedzi się zgodzili, to Australijczyk mógłby wylądować w Guantanamo albo na krześle elektrycznym.
Assange przez ostatnie miesiące zachowywał się co najmniej dziwnie. Przeprowadzał na przykład wywiady telewizyjne dla rosyjskiego kanału Russia Today - kremlowskiej tuby propagandowej. Władimir Putin, nie
słynący z przywiązania do idei wolności słowa, jest podobno fanem Assange'a. Podobnie jak prezydent Ekwadoru, Rafael Correa, który gościł w jego programie. To po rozmowie z nim Assange prawdopodobnie zdecydował się na prośbę o azyl w Ekwadorze.
Julian Assange przekonał się, że łatwiej jednak wyciągać na światło dzienne cudze tajemnice niż własne. O założycielu WikiLeaks z Londynu Zuzanna O’Brien pisze w najnowszym numerze tygodnika "Wprost". Zapraszamy do lektury!
Może miał już wtedy miał rację. Zeszłorocznym przeciekiem ponad 250 tysięcy wiadomości dyplomatycznych, których treść stawiała poważne pytania o działalność rządów m.in. USA, Wielkiej Brytanii i Australii, po raz kolejny nie zyskał sobie przychylności władz. Wiceprezydent USA Joe Biden nazwał go terrorystą.
Assange ma też inne problemy. Szwedzki prokurator wystosował europejski nakaz aresztowania przebywającego w Anglii Assange'a, jako podejrzanego w dwóch sprawach o gwałt i molestowanie seksualne. Podczas wizyty w Sztokholmie w 2010 r. redaktor przespał się z dwiema wolontariuszkami WikiLeaks. On twierdzi, że za ich zgodą, one - że wręcz przeciwnie. Szwedzi nie zgodzili się na przesłuchanie w Londynie - zażądali ekstradycji. Gdyby musiał pojechać do Szwecji, to Amerykanie mogliby zażądać wydania go w ich ręce. A gdyby Szwedzi się zgodzili, to Australijczyk mógłby wylądować w Guantanamo albo na krześle elektrycznym.
Assange przez ostatnie miesiące zachowywał się co najmniej dziwnie. Przeprowadzał na przykład wywiady telewizyjne dla rosyjskiego kanału Russia Today - kremlowskiej tuby propagandowej. Władimir Putin, nie
słynący z przywiązania do idei wolności słowa, jest podobno fanem Assange'a. Podobnie jak prezydent Ekwadoru, Rafael Correa, który gościł w jego programie. To po rozmowie z nim Assange prawdopodobnie zdecydował się na prośbę o azyl w Ekwadorze.
Julian Assange przekonał się, że łatwiej jednak wyciągać na światło dzienne cudze tajemnice niż własne. O założycielu WikiLeaks z Londynu Zuzanna O’Brien pisze w najnowszym numerze tygodnika "Wprost". Zapraszamy do lektury!