– Będę prezesem społecznym. Uważam, że 600 tys. rocznie, które teraz otrzymuje prezes Grzegorz Lato lepiej przeznaczyć na otwieranie szkółek piłkarskich – mówi Wprost.pl Ryszard Czarnecki, kandydat na prezesa PZPN.
Wprost.pl: Widział pan wczoraj czołówki portali informacyjnych? Trzech kandydatów na fotel szefa PZPN: Kręcina, Czarnecki, Lato. Jeden lepszy od drugiego. Po co Panu to?
Ryszard Czarnecki: PZPN zasługuje na prezesa, który przeprowadzi w związku reformy, zapewni mu zaplecze finansowe ale przede wszystkim zmieni jego wizerunek. Paradoksem jest, że po największej imprezie sportowej, gdzie mecz naszej reprezentacji oglądało 15 milionów ludzi na całym świecie, sponsorzy nie walą do nas drzwiami i oknami. A nie walą właśnie przez kiepski wizerunek PZPN. Mam program, wiem, co należy zmienić. Mam też pomysły na finansowanie bez obciążania budżetu państwa. Nie boję się wyzwań.
Lubi Pan wódkę? Czytałam, że działacze PZPN wypijają jakieś hektolitry czystej. Pan sobie da radę?
Myślę, że dobre kontrakty finansowe można opijać też dobrym winem. W PZPN jest już coraz więcej młodych ludzi, którzy chcą coś zmieniać. To nie jest tak, że w Polskim Związku Piłki Nożnej jest tylko beton. Codziennie rozmawiam z działaczami, którzy chcą zmieniać obraz polskiej piłki. Co ciekawe oni robią to często za darmo, społecznie.
Pan też będzie prezesem społecznym?
Oczywiście. Uważam, że lepiej przeznaczyć 600 tys. rocznie, które teraz otrzymuje prezes Grzegorz Lato na otwieranie szkółek piłkarskich, bo z nich będzie większy pożytek. Zresztą to jest nic nowego, bo prezesi społeczni funkcjonują już dziś w niektórych strukturach PZPN. Są tacy ludzie, którzy chcą pracować ale nie chcą brać ani złotówki od Związku. Bo w tym wszystkich chodzi o to, żeby wprowadzić rzeczywiste zmiany a nie się nachapać.
Uważam też, że PZPN powinien być strukturą otwartą i raz na rok robić audyt swoich finansów. Chciałbym, żeby każdy kibic wiedział ile z tej puli idzie na wynagrodzenia dla działaczy, ile na szkolenia a ile na inne wydatki. Jak ja wygram to właśnie tak będzie.
Beata Kempa, niedawna partyjna koleżanka, mówiła ostatnio w TOK FM, że kandyduje Pan z dwóch powodów. Pierwszy to taki, że chce się pan wypromować bo idą wybory do europarlamentu, a drugi to strach przed planowaną zmianą ordynacji wyborczej przez PO.
Rozumiem, że politycy są zazdrośni o innych polityków, którzy chcą coś innego robić. Ja nie będę zabiegał o poparcie polityków, nawet lepiej jak bym go nie miał. A posłance Kempie radziłbym znaleźć jakąś pasję w życiu i się jej bez reszty oddać. Bo życie tylko polityczne jest nudne.
Ryszard Czarnecki: PZPN zasługuje na prezesa, który przeprowadzi w związku reformy, zapewni mu zaplecze finansowe ale przede wszystkim zmieni jego wizerunek. Paradoksem jest, że po największej imprezie sportowej, gdzie mecz naszej reprezentacji oglądało 15 milionów ludzi na całym świecie, sponsorzy nie walą do nas drzwiami i oknami. A nie walą właśnie przez kiepski wizerunek PZPN. Mam program, wiem, co należy zmienić. Mam też pomysły na finansowanie bez obciążania budżetu państwa. Nie boję się wyzwań.
Lubi Pan wódkę? Czytałam, że działacze PZPN wypijają jakieś hektolitry czystej. Pan sobie da radę?
Myślę, że dobre kontrakty finansowe można opijać też dobrym winem. W PZPN jest już coraz więcej młodych ludzi, którzy chcą coś zmieniać. To nie jest tak, że w Polskim Związku Piłki Nożnej jest tylko beton. Codziennie rozmawiam z działaczami, którzy chcą zmieniać obraz polskiej piłki. Co ciekawe oni robią to często za darmo, społecznie.
Pan też będzie prezesem społecznym?
Oczywiście. Uważam, że lepiej przeznaczyć 600 tys. rocznie, które teraz otrzymuje prezes Grzegorz Lato na otwieranie szkółek piłkarskich, bo z nich będzie większy pożytek. Zresztą to jest nic nowego, bo prezesi społeczni funkcjonują już dziś w niektórych strukturach PZPN. Są tacy ludzie, którzy chcą pracować ale nie chcą brać ani złotówki od Związku. Bo w tym wszystkich chodzi o to, żeby wprowadzić rzeczywiste zmiany a nie się nachapać.
Uważam też, że PZPN powinien być strukturą otwartą i raz na rok robić audyt swoich finansów. Chciałbym, żeby każdy kibic wiedział ile z tej puli idzie na wynagrodzenia dla działaczy, ile na szkolenia a ile na inne wydatki. Jak ja wygram to właśnie tak będzie.
Beata Kempa, niedawna partyjna koleżanka, mówiła ostatnio w TOK FM, że kandyduje Pan z dwóch powodów. Pierwszy to taki, że chce się pan wypromować bo idą wybory do europarlamentu, a drugi to strach przed planowaną zmianą ordynacji wyborczej przez PO.
Rozumiem, że politycy są zazdrośni o innych polityków, którzy chcą coś innego robić. Ja nie będę zabiegał o poparcie polityków, nawet lepiej jak bym go nie miał. A posłance Kempie radziłbym znaleźć jakąś pasję w życiu i się jej bez reszty oddać. Bo życie tylko polityczne jest nudne.