Skandal: pracownicy ośrodka pomocy społecznej przesłuchiwali 7-latkę. Kto dał im do tego prawo?
Od 20 chyba lat trwa walka o to, żeby dzieci, ofiary przestępstw, musiały opowiadać co je spotkało tylko raz. Bo to trauma. Szkolenia policjantów, prokuratorów, sędziów dały, jak się wydaje rezultat. Tymczasem przesłuchanie skrzywdzonej 7-latki urządzili sobie pracownicy ośrodka pomocy społecznej. I jeszcze uczestniczył w tym psycholog.
Kto dał prawo pracownikom Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Morzeszczynie na Pomorzu do prowadzenia własnego śledztwa? Nikt im nie mógł dać. Sami sobie dali. Pewnie zadziałał mechanizm: skoro opiekujemy się rodziną, to mamy prawo wchodzić z butami w jej sprawy. I nikt nie pomyślał, że robią krzywdę dziecku, 7-letniej dziewczynce, która prawdopodobnie została zgwałcona przez brata.
Siedmiolatka opowiedziała sąsiadom, ze zgwałcił ją nastoletni brat. Ci poinformowali miejscowy ośrodek pomocy społecznej. Pracownicy ośrodka, zanim zawiadomili policję, próbowali w towarzystwie psychologa, rozmawiać z dzieckiem – poinformował RMF FM. Sprawę domniemanego gwałtu bada prokuratura w Tczewie.
Próbowali rozmawiać – znaczy, pewnie im się nie udało. Należy przypuszczać, że dziewczynka, przerażona tym co się stało, nie chciała mówić. Pracownicy ośrodka pomocy społecznej powinni wiedzieć, że jedyne co powinni zrobić, to zawiadomić policję. Widać nikt ich nie szkolił, albo zwyciężyła ciekawość. Coś się wreszcie w nudnym życiu wydarzyło. Dziwne, że zgodził się w tym paraprzesłuchaniu uczestniczyć psycholog. Też niedouczony? Powinien powstrzymać ludzi z ośrodka.
Podstawowa zasada w postępowaniu z dzieckiem, ofiarą przestępstwa, to minimalizowanie traumy. Im mniej ofiara musi myśleć o tym, co się stało, tym lepiej. Ma być zatem jedno przesłuchanie, w obecności psychologa, w jak najlepszych dla dziecka warunkach. Zeznania powinny być utrwalone w ten sposób, żeby sąd mógł na ich podstawie wydać wyrok. Problem w tym, że Karta Praw Dziecka Ofiary/Świadka Przestępstwa, jest tylko zaleceniem. Nie jest twardym prawem.
Ciekawe, czy ktoś odpowie za to, że pracownicy ośrodka byli albo niedouczeni, albo o nauce zapomnieli. Pewnie nie. Powód? To tylko zalecenie. Widać nie ma woli politycznej, żeby przekuć te zalecenia w prawo.
Michał Engelhardt jest dziennikarzem, redaktorem i reporterem. Wymyślił, założył i przez lata prowadził serwis "Policyjni.pl". Przez dekadę zajmował się sprawami kryminalnymi w Radiu Zet, a wcześniej przez pięć lat w Radiu Eska. Współpracował m.in z "Życiem Warszawy", "Gazetą Wyborczą" i "Wprost".
Zapraszamy na kryminalny blog Michała Engelhardta na Wprost.pl.
Kto dał prawo pracownikom Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Morzeszczynie na Pomorzu do prowadzenia własnego śledztwa? Nikt im nie mógł dać. Sami sobie dali. Pewnie zadziałał mechanizm: skoro opiekujemy się rodziną, to mamy prawo wchodzić z butami w jej sprawy. I nikt nie pomyślał, że robią krzywdę dziecku, 7-letniej dziewczynce, która prawdopodobnie została zgwałcona przez brata.
Siedmiolatka opowiedziała sąsiadom, ze zgwałcił ją nastoletni brat. Ci poinformowali miejscowy ośrodek pomocy społecznej. Pracownicy ośrodka, zanim zawiadomili policję, próbowali w towarzystwie psychologa, rozmawiać z dzieckiem – poinformował RMF FM. Sprawę domniemanego gwałtu bada prokuratura w Tczewie.
Próbowali rozmawiać – znaczy, pewnie im się nie udało. Należy przypuszczać, że dziewczynka, przerażona tym co się stało, nie chciała mówić. Pracownicy ośrodka pomocy społecznej powinni wiedzieć, że jedyne co powinni zrobić, to zawiadomić policję. Widać nikt ich nie szkolił, albo zwyciężyła ciekawość. Coś się wreszcie w nudnym życiu wydarzyło. Dziwne, że zgodził się w tym paraprzesłuchaniu uczestniczyć psycholog. Też niedouczony? Powinien powstrzymać ludzi z ośrodka.
Podstawowa zasada w postępowaniu z dzieckiem, ofiarą przestępstwa, to minimalizowanie traumy. Im mniej ofiara musi myśleć o tym, co się stało, tym lepiej. Ma być zatem jedno przesłuchanie, w obecności psychologa, w jak najlepszych dla dziecka warunkach. Zeznania powinny być utrwalone w ten sposób, żeby sąd mógł na ich podstawie wydać wyrok. Problem w tym, że Karta Praw Dziecka Ofiary/Świadka Przestępstwa, jest tylko zaleceniem. Nie jest twardym prawem.
Ciekawe, czy ktoś odpowie za to, że pracownicy ośrodka byli albo niedouczeni, albo o nauce zapomnieli. Pewnie nie. Powód? To tylko zalecenie. Widać nie ma woli politycznej, żeby przekuć te zalecenia w prawo.
Michał Engelhardt jest dziennikarzem, redaktorem i reporterem. Wymyślił, założył i przez lata prowadził serwis "Policyjni.pl". Przez dekadę zajmował się sprawami kryminalnymi w Radiu Zet, a wcześniej przez pięć lat w Radiu Eska. Współpracował m.in z "Życiem Warszawy", "Gazetą Wyborczą" i "Wprost".
Zapraszamy na kryminalny blog Michała Engelhardta na Wprost.pl.