Dziś łazik „Curiosity”, jutro kolonie na Marsie? „To możliwe już dziś”

Dziś łazik „Curiosity”, jutro kolonie na Marsie? „To możliwe już dziś”

Dodano:   /  Zmieniono: 
6 sierpnia o 7:30 sonda Curiosity wylądowała na Marsie (fot. EPA/FREDRIK VON ERICHSEN/PAP) 
- Tworzenie kolonii kosmicznych, na których życie toczyłoby się podobnym rytmem jak na Ziemi jest możliwe, chociaż na razie byłoby bardzo kosztowne – mówi dr Paweł Preś pracownik Instytutu Astronomicznego Uniwersytetu Wrocławskiego. Jeżeli jednak uda połączyć badania kosmiczne z ekonomią, plany dotyczące kolonizowania Marsa czy Księżyca przestaną być czysto teoretyczne. Pytanie jedynie, czy istnienie takich kolonii nie zagrozi życiu na Ziemi?
Izabela Smolińska, Wprost.pl: Na Marsie wylądował właśnie łazik Curiosity, którego zadaniem jest szukanie śladów życia na tej planecie. Cały czas szukamy form opartych na węglu i wodorze. Czy życie rzeczywiście nie może istnieć bez tych pierwiastków?
 

Dr Paweł Preś: O tym, że potencjalnie możliwe są też inne tropy, mówi się od dość dawna, ale jeżeli przyjrzymy się zdolnościom innych niż węgiel pierwiastków do tworzenia związków, zrozumiemy, że węgla pod tym względem nic nie pobije. Są pierwiastki, które mają podobne własności - jak np. krzem - ale węgiel ma największą plastyczność w tworzeniu skomplikowanych związków. Osobiście przypuszczam, że jeżeli mielibyśmy się spodziewać jakiś innych form życia, to będą one najprawdopodobniej węglowe.

To jedyny powód dla którego skupiamy się tylko na szukaniu węgla?

Drugim powodem jest to, że węgiel jest pierwiastkiem stosunkowo często występującym we wszechświecie. Inne pierwiastki z tej grupy nie występują już tak często.

A więc szukamy życia na zasadzie największego prawdopodobieństwa?

Tak. I jeżeli pójdziemy tą drogą, to węgiel jest najbardziej prawdopodobnym tropem wskazującym na istnienie życia.

Jak bardzo prawdopodobne jest to, że znajdziemy życie we wszechświecie?

Nie wiemy jak je oszacować – w tym temacie pojawiają się bardzo różne i skrajne oceny. Jedni mówią, że to bardzo prawdopodobne, inni, że niemal niemożliwe. Tak naprawdę trudno o tym wyrokować, dopóki nie będziemy mieć konkretnych wyników badań. Próby szukania w różnych miejscach, patrzenie czy rozwijają się jakieś formy życia czy nie, są bardzo istotne, bo to nam pokaże czy to łatwy proces, czy też przeciwnie - bardzo trudny.

A dlaczego szukamy życia właśnie na Marsie?

Bo spośród planet w naszym Układzie Słonecznym Mars ma warunki najbardziej zbliżone do ziemskich.

Mimo tego, że to o Wenus mówi się, że jest siostrzaną planetą Ziemi?

Właśnie dlatego, że tak się mówi, przez długie lata częściej niż Marsa wymieniało się Wenus. Natomiast tam – niestety - rozwinął się niestabilny efekt cieplarniany. Temperatury na powierzchni planety osiągają około 500 stopni Celsjusza na powierzchni, co w żaden sposób nie wspiera form węglowych. Wszystkie skomplikowane związki się tam po prostu ścinają. A skoro wiemy, że Wenus odpada, innym potencjalnym miejscem na istnienie życia w znanym nam kosmosie staje się Mars. Chociaż są też inne miejsca w Układzie Słonecznym, które podejrzewamy o to, że możemy tam znaleźć ślady życia.

Na przykład jakie?

Przede wszystkim jest to Europa – jeden z księżyców Jowisza. A ostatnio analogiczne argumenty świadczące „za” życiem, jak w przypadku tego ciała niebieskiego, pojawiły się odnośnie Tytana. Tam co prawda, nie widać życia na powierzchni, ale mówi się, że być może rozwija się we wnętrzu księżyca.

I możliwe jest, że właśnie tam będą prowadzone kolejne badania?

Na pewno będą. Jeżeli chodzi o Europę, mówi się o tym od dość dawna,. Takie misje rozpoznawczo-naukowe są już planowane - natomiast zobaczymy kiedy zapadnie decyzja o ich realizacji.

Kolejne misje naukowe rozwijają naszą wiedzę na temat kosmosu i poszerzają nasze horyzonty, ale co mogą przynieść zwykłym śmiertelnikom? Czy prawdopodobne jest, że na Marsie, czy też może Europie, będziemy rozwijać kolonie kosmiczne?

Kolonizacja jest możliwa, ale żeby mogła się rozwijać, potrzebne są spore zmiany w polityce kosmicznej. W tej chwili transport kosmiczny jest bardzo drogi i komercyjne przewożenie ludzi leży obecnie poza naszymi możliwościami.

Chodzi o finanse czy technologię?

Technologicznie wszystko jest możliwe. Chodzi o pieniądze. W tej chwili jest to jeszcze zbyt kosztowne.

A gdyby pojawił się taki przymus - bylibyśmy w stanie stworzyć w kosmicznych koloniach warunki podobne do ziemskich?

Myślę, że już w tej chwili tak. To, co się robi z tzw. Stacją Alfa - w tej chwili nazywaną po prostu stacją kosmiczną - to taka kolonizacja, tylko na orbicie. To powolne budowanie coraz większej kolonii. Powoli zmierzamy do tego, żeby stworzyć w miarę stałe miejsce pobytu w kosmosie, w którym będą mogli cały czas przebywać ludzie.

Czy badamy kosmos dlatego, że myślimy o tworzeniu kolonii?

W tej chwili w ogóle chcemy dowiedzieć się czegoś o Marsie, sprawdzić, jaka była jej historia, co tam w tej chwili jest, czy rzeczywiście istnieją tam albo istniały własne formy życia. Podejrzewam, że kolonizacja stanie się jakimś celem, ale dopiero kiedy zmienimy podejście do metod transportu kosmicznego. W tej chwili jest nacisk na tzw. projekt „windy kosmicznej”. Jeżeli ten projekt ruszy, podejście do badań kosmicznych się zmieni.

Na czym polega ten projekt?

Winda kosmiczna to takie niezależne rozwiązanie. Szacuje się, że przy jego zastosowaniu koszty podróży kosmicznej spadłyby mniej więcej dziesięciokrotnie. Polega na tym, że zamiast wysyłać sondy klasyczne metodą rakietową, buduje się konstrukcję, która wynosi obiekt bardzo, bardzo wysoko - i wtedy wejście na orbitę jest znacznie mniej kosztowne.

Czyli tym, co nas wstrzymuje w rozwoju badań kosmicznych, są czynniki ekonomiczne?

Zdecydowanie tak.

A czy te nasze badania, poszukiwania, lądowanie z ziemskimi pierwiastkami i bakteriami na powierzchni Marsa, nie powodują ryzyka zagrożenia jakiejś równowagi we wszechświecie?

W kosmosie? Raczej nie sądzę. Pojawiają się takie pytania, pewna niepewność, co będzie, jeżeli spotkają się ze sobą formy życia z różnych części kosmosu. To bardzo ważne pytanie, ale na razie nie wiemy, czy taka interakcja nastąpi i czy nie odbędzie się ze szkodą dla którejś z form życia. Trudno na to pytanie z góry odpowiedzieć.

A czy zabezpieczamy się jakoś w celu minimalizowania tego ryzyka?

Generalnie wszystkie wysyłane przez nas misje podlegają sterylizacji, która ma zapobiec temu, żeby cokolwiek z Ziemi przedostało się na Marsa.

A z powrotem?

Na razie nic nie wraca z powrotem. Są plany, żeby zrobić misję, która wróci na Ziemię z ładunkiem kosmicznym - ale ten projekt jest dopiero rozwijamy. W badaniach kosmicznych mógłby to być spory przełom, tak jak miało to miejsce w przypadku badań księżyca – po latach okazało się, że z próbek skał księżycowych można wyczytać bardzo wiele ciekawych rzeczy. Badawczo byłoby to niewątpliwie bardzo korzystne, a jak wyjdzie – zobaczymy.

Czyli cały czas, mimo że generalnie nie zakładamy, że możemy sprowadzić na Ziemię jakieś zagrożenie z kosmosu, jednak na wszelki wypadek zachowujemy ostrożność?

Generalnie trzeba to robić. Trzeba sprawdzać, bo jest tu bardzo wiele możliwości do przeanalizowani, których nie da się zbadać z góry. Trzeba to będzie zbadać. Jeżeli się coś przywozi, początkowo się to izoluje i sprawdza się czy to jest bezpieczne.

A ile lat mogą nam zająć te badania? Da się oszacować kiedy powstanie pierwsza prawdziwa kolonia w kosmosie?

To jest strasznie trudne do określenia. Bardzo dużo zależy od pewnych przełomów w technologii, co do których nie ma pewności, że do nich dojdzie. Jeżeli chodzi o kolonizację to nie podejrzewam, że da się to zrobić bez kosmicznej windy.

Czyli nauka musi połączyć siły z ekonomią?

Tak - i dopiero wtedy będzie można myśleć o częstszym przebywaniu człowieka w kosmosie w ogóle – i na naszej orbicie, i na Marsie, i na księżycu.
Galeria:
Lądowanie na Marsie