Aleksander Kwaśniewski przewiduje, czym skończy się afera Amber Gold oraz tłumaczy dlaczego Platforma nie straci wyborców. To, że PO utrzyma się przy władzy, nie musi jednak oznaczać, że na stanowisku premiera przetrwa Donald Tusk - mówi były prezydent w rozmowie z Piotrem Najsztubem.
PIOTR NAJSZTUB: Panie prezydencie, huzia na Tusków?
ALEKSANDER KWAŚNIEWSKI: No tak.
A afera Amber Gold i Tusków, jak się pańskim zdaniem skończy?
Nie sądzę, żeby skończyła się czymś dramatycznym, ale będzie zmniejszała zaufanie do rządu i do samego premiera. I to nie jest jeszcze główne pole walki rządu. Będą nim skutki kryzysu, rosnące bezrobocie, bankructwa małych i średnich firm, które już się zaczęły w budownictwie i w firmach turystycznych. Czyli generalnie takie pierwsze uczucie, że idzie w gorszą stronę, a nie w lepszą. I złożenie się tych kłopotów osobistych premiera z nieskutecznym zarządzaniem i z problemami bardziej globalnymi może spowodować, że zacznie się rozglądanie za alternatywą.
Czy to już? Palikot ma rację, teraz formułując propozycję rządu fachowców?
No nie, to nie jest ten moment! Dziś rząd ma jeszcze aktywa. Do nich należy to, że nie ma wyborów do 2015 r., bo wybory europejskie nie będą sprawdzianem, z którego można wyciągać jakieś daleko idące wnioski. Poza tym jest ciągle brak alternatywy. Na-wet najbardziej sfrustrowany wyborca Tuska nie ma gdzie się zwrócić, bo do Kaczyńskiego nie, a do lewicy, która ma dwie twarze Millera i Palikota, też nie. A jeżeli PO uzna, że trzeba odzyskać impet, zaufanie, to ma jeszcze co najmniej dwie możliwości. Pierwszą jest rekonstrukcja rządu, czyli zajęcie opinii publicznej zmianami personalnymi.
Przeprowadzką.
Można dokonać rekonstrukcji rządu ze zmianą struktury rządu, tzn. połączyć ministerstwa, podzielić je, zmniejszyć liczbę ministrów, co się wszystkim podoba. Drugą możliwością, w ramach tego układu stanowisk, jest zamiana „Franek na Józka, Józek na Mariana” i jedziemy dalej. Trzecia, poważniejsza, to jest to, co zrobili thatcherzyści, widząc wyczerpanie pani Thatcher, i laburzyści z Blairem: wymiana przywódcy w ramach tej samej ekipy. Realizacja dawnego hasła prof. Orzechowskiego: partia ta sama, ale nie taka sama. Można sobie też wyobrazić – gdyby sytuacja była bardzo dramatyczna – poszerzanie koalicji. Tusk mówi: nie ma żartów. Jeżeli chcecie to robić ze mną, to dobrze, jeżeli z kimś innym, ale z mojej partii, bo jest największa i daje „pakiet kontrolny”, proszę bardzo. I zapraszamy wszystkich, łącznie z PiS.
Rząd ocalenia narodowego?
Czy rząd wielkiej próby narodowej, rząd antykryzysowy.
Tusk musiałby wtedy uznać swoją słabość.
Raczej uznać powagę sytuacji. Jaką swoją słabość? Swoją słabość to on może odczuwać w związku z obniżającymi się rankingami... Myślę, że jego naturalna, zresztą całkowicie zrozumiała psychologicznie postawa, będzie taka: a ja wam udowodnię, że daje sobie radę, że ten kryzys przeżyję, że jestem dobrym premierem i umiejętnie rozwiązuję problemy. To jest bardzo ładne, ambitne, tylko czasami chęci osobiste i dynamika procesu, który już trwa, się rozchodzą. Pytanie zasadnicze nie brzmi: „Czy premier jest ambitnym człowiekiem?”, bo jest bardzo ambitnym człowiekiem, nie mam wątpliwości.
Tylko czy nas interesuje, że jest ambitny?
Właśnie, czy ludzi to jeszcze interesuje? Zapewnienia, że teraz już się uda, teraz nastąpi poprawa. Czy to jest jeszcze „kupowane”?
A co pan by mu jako ojcu radził? Żeby wysłał syna za granicę?
Przecież to dorosły chłopak. Myślę, że on powinien się trzymać swego pomysłu na życie. Jeżeli w pracy dobrze mu idzie, jest ceniony i jego sytuacja nie będzie nazbyt utrudniona tym, co się stało, powinien tam pozostać. On nie ma powodu nazbyt cierpieć. Może mógłby na jakiś czas oderwać się od Trójmiasta i spróbować sił gdzie indziej? Gdzie może będzie bardziej anonimowy, choć w Polsce trudno sobie wyobrazić takie miejsce. To mogłoby być dla niego korzystne.
Całość rozmowy w najnowszym numerze tygodnika „Wprost”, które od niedzielnego południa
(12.00) jest już dostępne w formie e-wydania.
Najnowsze wydanie tygodnika dostępne też na Facebooku.
ALEKSANDER KWAŚNIEWSKI: No tak.
A afera Amber Gold i Tusków, jak się pańskim zdaniem skończy?
Nie sądzę, żeby skończyła się czymś dramatycznym, ale będzie zmniejszała zaufanie do rządu i do samego premiera. I to nie jest jeszcze główne pole walki rządu. Będą nim skutki kryzysu, rosnące bezrobocie, bankructwa małych i średnich firm, które już się zaczęły w budownictwie i w firmach turystycznych. Czyli generalnie takie pierwsze uczucie, że idzie w gorszą stronę, a nie w lepszą. I złożenie się tych kłopotów osobistych premiera z nieskutecznym zarządzaniem i z problemami bardziej globalnymi może spowodować, że zacznie się rozglądanie za alternatywą.
Czy to już? Palikot ma rację, teraz formułując propozycję rządu fachowców?
No nie, to nie jest ten moment! Dziś rząd ma jeszcze aktywa. Do nich należy to, że nie ma wyborów do 2015 r., bo wybory europejskie nie będą sprawdzianem, z którego można wyciągać jakieś daleko idące wnioski. Poza tym jest ciągle brak alternatywy. Na-wet najbardziej sfrustrowany wyborca Tuska nie ma gdzie się zwrócić, bo do Kaczyńskiego nie, a do lewicy, która ma dwie twarze Millera i Palikota, też nie. A jeżeli PO uzna, że trzeba odzyskać impet, zaufanie, to ma jeszcze co najmniej dwie możliwości. Pierwszą jest rekonstrukcja rządu, czyli zajęcie opinii publicznej zmianami personalnymi.
Przeprowadzką.
Można dokonać rekonstrukcji rządu ze zmianą struktury rządu, tzn. połączyć ministerstwa, podzielić je, zmniejszyć liczbę ministrów, co się wszystkim podoba. Drugą możliwością, w ramach tego układu stanowisk, jest zamiana „Franek na Józka, Józek na Mariana” i jedziemy dalej. Trzecia, poważniejsza, to jest to, co zrobili thatcherzyści, widząc wyczerpanie pani Thatcher, i laburzyści z Blairem: wymiana przywódcy w ramach tej samej ekipy. Realizacja dawnego hasła prof. Orzechowskiego: partia ta sama, ale nie taka sama. Można sobie też wyobrazić – gdyby sytuacja była bardzo dramatyczna – poszerzanie koalicji. Tusk mówi: nie ma żartów. Jeżeli chcecie to robić ze mną, to dobrze, jeżeli z kimś innym, ale z mojej partii, bo jest największa i daje „pakiet kontrolny”, proszę bardzo. I zapraszamy wszystkich, łącznie z PiS.
Rząd ocalenia narodowego?
Czy rząd wielkiej próby narodowej, rząd antykryzysowy.
Tusk musiałby wtedy uznać swoją słabość.
Raczej uznać powagę sytuacji. Jaką swoją słabość? Swoją słabość to on może odczuwać w związku z obniżającymi się rankingami... Myślę, że jego naturalna, zresztą całkowicie zrozumiała psychologicznie postawa, będzie taka: a ja wam udowodnię, że daje sobie radę, że ten kryzys przeżyję, że jestem dobrym premierem i umiejętnie rozwiązuję problemy. To jest bardzo ładne, ambitne, tylko czasami chęci osobiste i dynamika procesu, który już trwa, się rozchodzą. Pytanie zasadnicze nie brzmi: „Czy premier jest ambitnym człowiekiem?”, bo jest bardzo ambitnym człowiekiem, nie mam wątpliwości.
Tylko czy nas interesuje, że jest ambitny?
Właśnie, czy ludzi to jeszcze interesuje? Zapewnienia, że teraz już się uda, teraz nastąpi poprawa. Czy to jest jeszcze „kupowane”?
A co pan by mu jako ojcu radził? Żeby wysłał syna za granicę?
Przecież to dorosły chłopak. Myślę, że on powinien się trzymać swego pomysłu na życie. Jeżeli w pracy dobrze mu idzie, jest ceniony i jego sytuacja nie będzie nazbyt utrudniona tym, co się stało, powinien tam pozostać. On nie ma powodu nazbyt cierpieć. Może mógłby na jakiś czas oderwać się od Trójmiasta i spróbować sił gdzie indziej? Gdzie może będzie bardziej anonimowy, choć w Polsce trudno sobie wyobrazić takie miejsce. To mogłoby być dla niego korzystne.
Całość rozmowy w najnowszym numerze tygodnika „Wprost”, które od niedzielnego południa
(12.00) jest już dostępne w formie e-wydania.
Najnowsze wydanie tygodnika dostępne też na Facebooku.