Minister sprawiedliwości Jarosław Gowin podpisał zarządzenie o lustracji pracy prezesa sądu okręgowego w Gdańsku, Ryszarda Milewskiego. Jego decyzje z ostatnich lat będą prześwietlać sędziowie wizytatorzy z Sądu Apelacyjnego w Poznaniu. Sprawdzeń nie będą dokonywali sędziowie z gdańskiej apelacji. To sytuacja bez precedensu i swoiste wotum nieufności ministra sprawiedliwości wobec ludzi kierujących trójmiejskim wymiarem sprawiedliwości.
Informację o kontroli działań prezesa Milewskiego jako pierwsza podała telewizja TVN24. Lustracja działań szefa sądu okręgowego to konsekwencja afery Amber Gold. Właściciel tej firmy Marcin P. dostawał wyjątkowo łagodne wyroki od sądów na Pomorzu – niemal zawsze w zawieszeniu.
Prezes Milewski już po wybuchu afery zachowywał się w sposób zaskakujący. 20 sierpnia, gdy minister Gowin przyleciał do Trójmiasta, Milewski w obecności kilkunastu osób stwierdził, że nie widzi podstaw do wszczęcia postępowań dyscyplinarnych wobec sędziów, którzy zasądzali wyroki w zawieszeniu dla Marcina P. Jednak tuż po powrocie do Warszawy przedstawiciele Ministerstwa Sprawiedliwości poprosili o akta spraw karnych założyciela Amber Gold. Milewski natychmiast zareagował. Poinformował, że wszczęte będzie postępowanie wobec sędziego z Malborka, który zasądził Marcinowi P. rażąco niski wyrok. W uzasadnieniu Milewski podał, że decyzję podejmuje na podstawie opinii, którą przygotował 18 sierpnia sędzia wizytator.
– Milewski przestraszył się, że resort sięga po akta. Problem polega na tym, że wprowadzał ministra w błąd i to jeszcze w obecności kilkunastu sędziów. Na spotkaniu 20 sierpnia w Gdańsku mówił, że nikomu za sprawę Amber Gold nie należy się postępowanie dyscyplinarne. Tymczasem 18 sierpnia miał opinię wizytatora, że sprawa z Malborka może nie być czysta – opowiada jeden z dyrektorów w ministerstwie sprawiedliwości. Co ciekawe, Milewski próbował grać o swoją pozycję. Do Ministerstwa Sprawiedliwości docierały w ostatnich dniach sygnały z Gdańska, że prezes sądu jest ustosunkowaną postacią, bo np. gra w piłkę z premierem Donaldem Tuskiem (co podobno nie jest prawdą).
Lustrację działań Milewskiego będą prowadzić sędziowie spoza Pomorza. Konkretnie z Sądu Apelacyjnego w Poznaniu, którym kieruje Krzysztof Józefowicz. Józefowicz był wiceministrem u Zbigniewa Ziobry. Z resortu odszedł, gdy PiS wszedł w koalicję z Samoobroną i LPR. To właśnie Józefowicz wyznaczył ludzi, którzy mają przyjrzeć się pracy prezesa Milewskiego. Decyzja o sięgnięciu po wizytatorów spoza Pomorza jest również wyrazem nieufności wobec Sądu Apelacyjnego w Gdańsku, którym kieruje Anna Skupna.
Co stanie się, jeśli wizytatorzy wykryją nieprawidłowości w działaniach szefa sądu okręgowego w Gdańsku? Czy może być odwołany? Nie będzie to takie proste. Zgodę musiałaby na to wyrazić Krajowa Rada Sądownictwa.
Prezes Milewski już po wybuchu afery zachowywał się w sposób zaskakujący. 20 sierpnia, gdy minister Gowin przyleciał do Trójmiasta, Milewski w obecności kilkunastu osób stwierdził, że nie widzi podstaw do wszczęcia postępowań dyscyplinarnych wobec sędziów, którzy zasądzali wyroki w zawieszeniu dla Marcina P. Jednak tuż po powrocie do Warszawy przedstawiciele Ministerstwa Sprawiedliwości poprosili o akta spraw karnych założyciela Amber Gold. Milewski natychmiast zareagował. Poinformował, że wszczęte będzie postępowanie wobec sędziego z Malborka, który zasądził Marcinowi P. rażąco niski wyrok. W uzasadnieniu Milewski podał, że decyzję podejmuje na podstawie opinii, którą przygotował 18 sierpnia sędzia wizytator.
– Milewski przestraszył się, że resort sięga po akta. Problem polega na tym, że wprowadzał ministra w błąd i to jeszcze w obecności kilkunastu sędziów. Na spotkaniu 20 sierpnia w Gdańsku mówił, że nikomu za sprawę Amber Gold nie należy się postępowanie dyscyplinarne. Tymczasem 18 sierpnia miał opinię wizytatora, że sprawa z Malborka może nie być czysta – opowiada jeden z dyrektorów w ministerstwie sprawiedliwości. Co ciekawe, Milewski próbował grać o swoją pozycję. Do Ministerstwa Sprawiedliwości docierały w ostatnich dniach sygnały z Gdańska, że prezes sądu jest ustosunkowaną postacią, bo np. gra w piłkę z premierem Donaldem Tuskiem (co podobno nie jest prawdą).
Lustrację działań Milewskiego będą prowadzić sędziowie spoza Pomorza. Konkretnie z Sądu Apelacyjnego w Poznaniu, którym kieruje Krzysztof Józefowicz. Józefowicz był wiceministrem u Zbigniewa Ziobry. Z resortu odszedł, gdy PiS wszedł w koalicję z Samoobroną i LPR. To właśnie Józefowicz wyznaczył ludzi, którzy mają przyjrzeć się pracy prezesa Milewskiego. Decyzja o sięgnięciu po wizytatorów spoza Pomorza jest również wyrazem nieufności wobec Sądu Apelacyjnego w Gdańsku, którym kieruje Anna Skupna.
Co stanie się, jeśli wizytatorzy wykryją nieprawidłowości w działaniach szefa sądu okręgowego w Gdańsku? Czy może być odwołany? Nie będzie to takie proste. Zgodę musiałaby na to wyrazić Krajowa Rada Sądownictwa.