Europejski Bank Centralny (EBC) 6 września przebił niemieckiego ducha euro kołkiem osinowym. Młotek podała Angela Merkel.
Tego dnia po spotkaniu Rady Prezesów EBC szef tego banku Mario Draghi ogłosił nowy program walki z kryzysem - Bezpośrednie Transakcje Monetarne, które mają ograniczyć koszty pożyczania pieniędzy przez kraje strefy euro. Konferencja prasowa była mała, ale wydarzenie epokowe. Draghi ostatecznie pozbył się w ten sposób ducha niemieckiej marki, która do tego dnia przetrwałą pod nazwą euro, mimo że ponad 10 lat temu wycofano ją z obiegu.
EBC zobowiązał się odkupić każdą pożyczkę zaciągniętą przez państwo na okres nie dłuższy niż trzy lata, jeśli uzna, że rynkowa wysokość jej oprocentowania nie ma odzwierciedlenia w sytuacji gospodarczej tego państwa. W efekcie takiego skupu interwencyjnego EBC prywatni pożyczkodawcy (kupcy obligacji) sami obniżą oprocentowanie kolejnych pożyczek dla zagrożonego państwa. Pieniądze na ten cel zostaną stworzone elektronicznie na kontach EBC, a potem trafią na konto posiadacza obligacji.
Mario Draghi twierdzi, że nieograniczone skupowanie obligacji to sposób na unormowanie sytuacji na rynkach finansowych tak, aby stopy procentowe znów stały się skutecznym narzędziem EBC. Pytanie brzmi, czy aby decyzja o nielimitowanym skupie obligacji na pewno była podyktowana troską o dobrobyt w strefie euro? Czy może jednak był to zwykły akt samoobrony zagrożonej instytucji? Wszak jeśli zabraknie wspólnej waluty, zupełnie niepotrzebny stanie się wspólny Europejski Bank Centralny.
Zapowiedziane przez Draghi'ego Bezpośrednie Transakcje Monetarne same nie wywołają wzrostu gospodarczego, nie stworzą nowych miejsc pracy, nie ograniczą deficytów budżetowych, a już na pewno nie zreformują ledwo dyszących europejskich gospodarek. To wszystko wciąż muszą zrobić politycy. EBC przekonuje, że swoją ostatnią decyzją kupuje politykom więcej czasu na niezbędne reformy. Ale co zrobi Dragi, jeśli politycy nic nie zrobią?
Cały artykuł w najnowszym numerze tygodnika „Wprost”, które od niedzielnego południa (12.00) jest już dostępne w formie e-wydania.
Najnowsze wydanie tygodnika dostępne też na Facebooku.
EBC zobowiązał się odkupić każdą pożyczkę zaciągniętą przez państwo na okres nie dłuższy niż trzy lata, jeśli uzna, że rynkowa wysokość jej oprocentowania nie ma odzwierciedlenia w sytuacji gospodarczej tego państwa. W efekcie takiego skupu interwencyjnego EBC prywatni pożyczkodawcy (kupcy obligacji) sami obniżą oprocentowanie kolejnych pożyczek dla zagrożonego państwa. Pieniądze na ten cel zostaną stworzone elektronicznie na kontach EBC, a potem trafią na konto posiadacza obligacji.
Mario Draghi twierdzi, że nieograniczone skupowanie obligacji to sposób na unormowanie sytuacji na rynkach finansowych tak, aby stopy procentowe znów stały się skutecznym narzędziem EBC. Pytanie brzmi, czy aby decyzja o nielimitowanym skupie obligacji na pewno była podyktowana troską o dobrobyt w strefie euro? Czy może jednak był to zwykły akt samoobrony zagrożonej instytucji? Wszak jeśli zabraknie wspólnej waluty, zupełnie niepotrzebny stanie się wspólny Europejski Bank Centralny.
Zapowiedziane przez Draghi'ego Bezpośrednie Transakcje Monetarne same nie wywołają wzrostu gospodarczego, nie stworzą nowych miejsc pracy, nie ograniczą deficytów budżetowych, a już na pewno nie zreformują ledwo dyszących europejskich gospodarek. To wszystko wciąż muszą zrobić politycy. EBC przekonuje, że swoją ostatnią decyzją kupuje politykom więcej czasu na niezbędne reformy. Ale co zrobi Dragi, jeśli politycy nic nie zrobią?
Cały artykuł w najnowszym numerze tygodnika „Wprost”, które od niedzielnego południa (12.00) jest już dostępne w formie e-wydania.
Najnowsze wydanie tygodnika dostępne też na Facebooku.