Licząca około stu osób osada Janomamów, 20-tysięcznego plemienia amazońskich Indian żyjących bez styczności z cywilizacją została w zeszłym miesiącu wyrżnięta w pień ogniem z helikoptera. Przeżyło trzech mężczyzn, którzy w czasie ataku polowali w dżungli. Mordu dokonał jeden z brazylijskich gangów poszukujących złota po wenezuelskiej stronie granicy.
Wiadomość o masakrze dotarła do świata przed tygodniem dzięki brytyjskiej organizacji Survival, zajmującej się ochroną rdzennych plemion. Janomamowie padli ofiarą nowej gorączki złota, która pali Amazonię. Na poszukiwanie ruszają rządy, korporacje, partyzanci, kartele i biedacy.
Eksperci szacują, że nielegalne wydobycie złota w głębokiej dżungli generuje dziś jedną trzecią dochodów FARC - Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii – największej i najstarszej grupy partyzanckiej Ameryki Łacińskiej, która nieprzerwanie od 1964 roku prowadzi wojnę z rządem w Bogocie. Przy cenach kruszcu szybujących na giełdzie pod niebiosa złoto stało się główną domeną rewolucjonistów, wypychając narkotyki.
Z kokainy na złoto przerzucają się też walczące z FARC prawicowe grupy paramilitarne. Wiadomo również, że część z tysięcy nielegalnych odkrywek rozsianych w dżunglach Amazonii kontrolują kartele meksykańskie, w tym słynny, założony przez byłych żołnierzy Los Zetas. Bardzo prężne są gangi brazylijskie, takie jak ten, który wymordował osadę Janomamów – zatrudniają setki menadżerów, pilotów, inżynierów i zabijaków; na wyposażeniu mają najnowocześniejszy sprzęt do kopalnianej pracy w dżungli i całą flotę śmigłowców.
Kraje dorzecza Amazonii i Meksyk zainwestują w produkcję złota łącznie 425 miliardów dolarów w ciągu najbliższych 10 lat. Dla niektórych z nich - choćby Gujany – złoto ma stać się najważniejszą gałęzią gospodarki. Nielegalne wydobycie, które często – jak w Kolumbii, czy Wenezueli – stanowi połowę produkcji jest dla państwowych i prywatnych korporacji konkurencją nie do zaakceptowania. Nadchodzi dekada złotych wojen – przestrzegają eksperci.
Cały artykuł w najnowszym numerze tygodnika „Wprost”, które od niedzielnego południa (12.00) jest już dostępne w formie e-wydania.
Najnowsze wydanie tygodnika dostępne też na Facebooku.
Eksperci szacują, że nielegalne wydobycie złota w głębokiej dżungli generuje dziś jedną trzecią dochodów FARC - Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii – największej i najstarszej grupy partyzanckiej Ameryki Łacińskiej, która nieprzerwanie od 1964 roku prowadzi wojnę z rządem w Bogocie. Przy cenach kruszcu szybujących na giełdzie pod niebiosa złoto stało się główną domeną rewolucjonistów, wypychając narkotyki.
Z kokainy na złoto przerzucają się też walczące z FARC prawicowe grupy paramilitarne. Wiadomo również, że część z tysięcy nielegalnych odkrywek rozsianych w dżunglach Amazonii kontrolują kartele meksykańskie, w tym słynny, założony przez byłych żołnierzy Los Zetas. Bardzo prężne są gangi brazylijskie, takie jak ten, który wymordował osadę Janomamów – zatrudniają setki menadżerów, pilotów, inżynierów i zabijaków; na wyposażeniu mają najnowocześniejszy sprzęt do kopalnianej pracy w dżungli i całą flotę śmigłowców.
Kraje dorzecza Amazonii i Meksyk zainwestują w produkcję złota łącznie 425 miliardów dolarów w ciągu najbliższych 10 lat. Dla niektórych z nich - choćby Gujany – złoto ma stać się najważniejszą gałęzią gospodarki. Nielegalne wydobycie, które często – jak w Kolumbii, czy Wenezueli – stanowi połowę produkcji jest dla państwowych i prywatnych korporacji konkurencją nie do zaakceptowania. Nadchodzi dekada złotych wojen – przestrzegają eksperci.
Cały artykuł w najnowszym numerze tygodnika „Wprost”, które od niedzielnego południa (12.00) jest już dostępne w formie e-wydania.
Najnowsze wydanie tygodnika dostępne też na Facebooku.