– William jest księciem i nie celebrytą, a następcą tronu. Ma już w tej chwili realną władzę. A Kwaśniewska? Kim ona jest? Jest znana z tego, że to córką prezydenta. Gdyby była np. moją, nie byłoby takiego szumu. Jak Madonna bierze ślub, to jest to ktoś. Ale dziecko znanych ludzi? To jeszcze nikt nie jest – ocenia prof. Maciej Mrozowski, medioznawca z UW. – To taka księżniczka mimo woli – dodaje kulturoznawca Mirosław Pęczak.
Ludzie kochają celebrytów. Dlaczego? Bo obcując z nimi, czują się lepsi, a im są ich bliżej, tym bardziej wydaje im się, że mogą dotknąć niemożliwego. To między innymi dlatego ślub Oli Kwaśniewskiej, córki byłego prezydenta, z muzykiem Kubą Badachem przyciągnął w ostatni weekend uwagę nie tylko tysięcy gapiów, zgromadzonych przez kościołem na warszawskim Starym Mieście, ale też mediów – i tych mniej i bardziej poważnych.
"Do końca wieku jeszcze 88 lat"
Większość z nich ochrzciła wydarzenie "ślubem stulecia”. Sceptycznie do tego określenia podchodzi prof. Mrozowski. - Mamy jeszcze 88 lat do końca wieku, wiec uważałbym z tym nazywaniem wydarzeń - twierdzi. Według niego, szum medialny wokół ceremonii jest pompowaniem wydarzenia i przejawem walki o uwagę ludzi, o przyciągnięcie ich, a co się z tym wiąże - o zarobienie. - To zrozumiałe, ale trzeba podejść do tego w sposób rozsądny i ująć we właściwe ramy. Można spojrzeć na to sprowadzając do ciekawostki, jako że gawiedź zawsze interesowała się tym, jak żyją elity - uważa medioznawca.
"Dobrobyt wyznaczają śluby Kulczyków"
Zdaniem Mrozowskiego, każdy kraj ma swoją hierarchię dobrobytu. – Próbujemy zobaczyć jaki jest nasz górny pułap i na co nas stać. Polska mieści się poniżej poziomu przepychu europejskiego czy światowego, a w naszej skali dobrobyt wyznaczają śluby Kwaśniewskich czy Kulczyków. To są ludzie, którzy są społeczną śmietanką – uważa. Jego opinię podziela dr Mirosław Pęczak z UW. – Zachód zna tego typu fakty od dawna. Kwaśniewska od jakiegoś czasu funkcjonowała w roli celebrytki i była bohaterką doniesień tabloidowych. No i jest córką byłego prezydenta – zaznacza kulturoznawca.
Rodzina królewska po polsku
Można by zapytać czy celebrytką jest Kwaśniewska czy też jej rodzice. – W pewien sposób jedno i drugie – uważa Pęczak. – W sensie ścisłym to przede wszystkim ona, bo niewiele wiadomo o jej kompetencjach merytorycznych, natomiast wiadomo, że jest znana. Nie wiadomo dlaczego, wiadomo, że jest – zauważa. Był moment, kiedy Olę Kwaśniewska porównywano z jedną córek Wałęsy. – To się wpisuje w entourage celebrycki po polsku: to są przyjęcia, na które zaprasza się znanych, bo są znani, to jest Jola Rutowicz, to jest Doda, itp. W tym wszystkim ta Ola Kwaśniewska – mówi Pęczak.
W grę wchodzi tu coś jeszcze. Ten ślub wiąże się z zapotrzebowaniem publiczności masowej na wydarzenia uroczyste. – Anglicy mają z tym najłatwiej, bo nawet jeśli Harry zdejmie majtki, to i tak wiadomo, że jest rodzina królewska, więc jest się do czego odnieść. My nie mamy monarchii, ale te role w jakimś stopniu spełniają takie rodziny jak właśnie rodzina Aleksandra Kwaśniewskiego. Jolanta Kwaśniewska dalej funkcjonuje w charakterze pierwszej damy, chociaż Aleksander Kwaśniewski dawno już nie jest prezydentem. To jest fenomen. Skoro ich córka wychodzi za mąż, to wiadomo, że to jest wydarzenie, które dla szerokiej publiczności wydaje się być niebywale doniosłe – zauważa Pęczak.
"Nasze elity są wątłe, celebryci są lisi"
– W sensie nacjonalistyczno-logicznym porównywanie tego ślubu do ślubów w Wielkiej Brytanii nie jest uprawnione, natomiast tak to wygląda. Media lubią używać takich sformułowań jak "wydarzenie roku” czy "ślub stulecia”. Jak widać potrzebne są jakieś hierarchie i celebracje – mówi Pęczak. Prof. Mrozowski zwraca z kolei uwagę na fakt, że ludzie chcą wiedzieć jak wygląda nie sam ślub, ale to, co się z nim wiąże, otoczka. – Ciekawi ich ten aspekt okołoślubny – ubranie, ceremonia, przepych, goście, ta rytualna wystawna strona. To jest istotny element zmiany kulturowej. Po części stajemy się elementem świata zachodniego i ludzie chcą porównać to, co dzieje się u nas, z tym, co jest na Zachodzie, gdzie odżywają pewne obyczaje dynastyczno-elitarne. Mamy ukryta tęsknotę za tym, żeby nie być gorszymi. To taka ciekawość zobaczenia gdzie jesteśmy na skali bogactwa, przepychu i rytuałów społecznych – ocenia medioznawca.
Chęć zobaczenia elity zaprowadziła wiele osób przed kościół, w którym odbywała się ceremonia. – Jest się wtedy bliżej elity, czyli jest się lepszym. To jest myślenie magiczne, rytualne, ale jest ono wbudowane w nasz gatunek. Rozum tego nie zmieni. Nasze elity są wątłe, celebryci są lisi i nie ma na podorędziu co tydzień znaczących ślubów, więc ten był rarytasikiem dla tych, których to interesuje – ocenia wydarzenie Mrozowski.
Chleba i igrzysk
W pewnym sensie to właśnie na potrzeby tłumu, ślub Kwaśniewskiej urósł rangą do wydarzeń jak w Wielkiej Brytanii – tych sprzed roku, czyli ślubu księcia Williama i Kate Middleton czy tego sprzed lat – ślubu księcia Karola i Lady D. Według Mrozowskiego jest to nieuprawomocnione. – William jest księciem i nie celebrytą, a następcą tronu. Ma już w tej chwili realną władzę. A Kwaśniewska? Kim ona jest? Jest znana z tego, że to córką prezydenta. Gdyby była np. moją, nie byłoby takiego szumu. Jak Madonna bierze ślub, to jest to ktoś. Ale dziecko znanych ludzi? To jeszcze nikt nie jest – twierdzi.
Pęczak widzi w wydarzeniu odzwierciedlenie zapotrzebowania tłumu, który na wzór starożytnych Rzymian ciągle chce tego samego: widowiska. Szum wokół ślubu Kwaśniewskiej świadczy według kulturoznawcy o zapotrzebowaniu na gwiazdę. – Chcemy mieć króla, chcemy mieć królewnę, chcemy mieć ślub stulecia. Chcemy mieć pseudowydarzenia, a ten ślub dokładnie spełnia te wymogi. Niczego nie zmienia, nie ma żadnego wpływu na nasze życie, jest prywatną sprawą państwa młodych i ich rodzin a tymczasem urasta do rangi czegoś niebywale ważnego – zauważa. – Ola Kwaśniewska została księżniczką mimo woli, bo ona sam się od tego odżegnuje. Na ile szczerze, na ile nie, to inna sprawa, ale tak mówi w mediach – dodaje.
Ile jeszcze takich "ślubów stulecia” przed nami – Trzeba by się zastanowić kto ma dzieci w wieku ślubnym. Może premier? Aczkolwiek nie zawsze funkcja rodzica decyduje o tym czy wydarzenie związane z jego dzieckiem będzie mieć tak doniosły charakter jak ślub Oli Kwaśniewskiej. Bo córki premiera raczej się nie kojarzy z tym wielkim światem towarzyskim. Zresztą tu pojawia się problem medialny syna premiera. Jest to już więc zupełnie inna opowieść – zauważa Pęczak.
"Do końca wieku jeszcze 88 lat"
Większość z nich ochrzciła wydarzenie "ślubem stulecia”. Sceptycznie do tego określenia podchodzi prof. Mrozowski. - Mamy jeszcze 88 lat do końca wieku, wiec uważałbym z tym nazywaniem wydarzeń - twierdzi. Według niego, szum medialny wokół ceremonii jest pompowaniem wydarzenia i przejawem walki o uwagę ludzi, o przyciągnięcie ich, a co się z tym wiąże - o zarobienie. - To zrozumiałe, ale trzeba podejść do tego w sposób rozsądny i ująć we właściwe ramy. Można spojrzeć na to sprowadzając do ciekawostki, jako że gawiedź zawsze interesowała się tym, jak żyją elity - uważa medioznawca.
"Dobrobyt wyznaczają śluby Kulczyków"
Zdaniem Mrozowskiego, każdy kraj ma swoją hierarchię dobrobytu. – Próbujemy zobaczyć jaki jest nasz górny pułap i na co nas stać. Polska mieści się poniżej poziomu przepychu europejskiego czy światowego, a w naszej skali dobrobyt wyznaczają śluby Kwaśniewskich czy Kulczyków. To są ludzie, którzy są społeczną śmietanką – uważa. Jego opinię podziela dr Mirosław Pęczak z UW. – Zachód zna tego typu fakty od dawna. Kwaśniewska od jakiegoś czasu funkcjonowała w roli celebrytki i była bohaterką doniesień tabloidowych. No i jest córką byłego prezydenta – zaznacza kulturoznawca.
Rodzina królewska po polsku
Można by zapytać czy celebrytką jest Kwaśniewska czy też jej rodzice. – W pewien sposób jedno i drugie – uważa Pęczak. – W sensie ścisłym to przede wszystkim ona, bo niewiele wiadomo o jej kompetencjach merytorycznych, natomiast wiadomo, że jest znana. Nie wiadomo dlaczego, wiadomo, że jest – zauważa. Był moment, kiedy Olę Kwaśniewska porównywano z jedną córek Wałęsy. – To się wpisuje w entourage celebrycki po polsku: to są przyjęcia, na które zaprasza się znanych, bo są znani, to jest Jola Rutowicz, to jest Doda, itp. W tym wszystkim ta Ola Kwaśniewska – mówi Pęczak.
W grę wchodzi tu coś jeszcze. Ten ślub wiąże się z zapotrzebowaniem publiczności masowej na wydarzenia uroczyste. – Anglicy mają z tym najłatwiej, bo nawet jeśli Harry zdejmie majtki, to i tak wiadomo, że jest rodzina królewska, więc jest się do czego odnieść. My nie mamy monarchii, ale te role w jakimś stopniu spełniają takie rodziny jak właśnie rodzina Aleksandra Kwaśniewskiego. Jolanta Kwaśniewska dalej funkcjonuje w charakterze pierwszej damy, chociaż Aleksander Kwaśniewski dawno już nie jest prezydentem. To jest fenomen. Skoro ich córka wychodzi za mąż, to wiadomo, że to jest wydarzenie, które dla szerokiej publiczności wydaje się być niebywale doniosłe – zauważa Pęczak.
"Nasze elity są wątłe, celebryci są lisi"
– W sensie nacjonalistyczno-logicznym porównywanie tego ślubu do ślubów w Wielkiej Brytanii nie jest uprawnione, natomiast tak to wygląda. Media lubią używać takich sformułowań jak "wydarzenie roku” czy "ślub stulecia”. Jak widać potrzebne są jakieś hierarchie i celebracje – mówi Pęczak. Prof. Mrozowski zwraca z kolei uwagę na fakt, że ludzie chcą wiedzieć jak wygląda nie sam ślub, ale to, co się z nim wiąże, otoczka. – Ciekawi ich ten aspekt okołoślubny – ubranie, ceremonia, przepych, goście, ta rytualna wystawna strona. To jest istotny element zmiany kulturowej. Po części stajemy się elementem świata zachodniego i ludzie chcą porównać to, co dzieje się u nas, z tym, co jest na Zachodzie, gdzie odżywają pewne obyczaje dynastyczno-elitarne. Mamy ukryta tęsknotę za tym, żeby nie być gorszymi. To taka ciekawość zobaczenia gdzie jesteśmy na skali bogactwa, przepychu i rytuałów społecznych – ocenia medioznawca.
Chęć zobaczenia elity zaprowadziła wiele osób przed kościół, w którym odbywała się ceremonia. – Jest się wtedy bliżej elity, czyli jest się lepszym. To jest myślenie magiczne, rytualne, ale jest ono wbudowane w nasz gatunek. Rozum tego nie zmieni. Nasze elity są wątłe, celebryci są lisi i nie ma na podorędziu co tydzień znaczących ślubów, więc ten był rarytasikiem dla tych, których to interesuje – ocenia wydarzenie Mrozowski.
Chleba i igrzysk
W pewnym sensie to właśnie na potrzeby tłumu, ślub Kwaśniewskiej urósł rangą do wydarzeń jak w Wielkiej Brytanii – tych sprzed roku, czyli ślubu księcia Williama i Kate Middleton czy tego sprzed lat – ślubu księcia Karola i Lady D. Według Mrozowskiego jest to nieuprawomocnione. – William jest księciem i nie celebrytą, a następcą tronu. Ma już w tej chwili realną władzę. A Kwaśniewska? Kim ona jest? Jest znana z tego, że to córką prezydenta. Gdyby była np. moją, nie byłoby takiego szumu. Jak Madonna bierze ślub, to jest to ktoś. Ale dziecko znanych ludzi? To jeszcze nikt nie jest – twierdzi.
Pęczak widzi w wydarzeniu odzwierciedlenie zapotrzebowania tłumu, który na wzór starożytnych Rzymian ciągle chce tego samego: widowiska. Szum wokół ślubu Kwaśniewskiej świadczy według kulturoznawcy o zapotrzebowaniu na gwiazdę. – Chcemy mieć króla, chcemy mieć królewnę, chcemy mieć ślub stulecia. Chcemy mieć pseudowydarzenia, a ten ślub dokładnie spełnia te wymogi. Niczego nie zmienia, nie ma żadnego wpływu na nasze życie, jest prywatną sprawą państwa młodych i ich rodzin a tymczasem urasta do rangi czegoś niebywale ważnego – zauważa. – Ola Kwaśniewska została księżniczką mimo woli, bo ona sam się od tego odżegnuje. Na ile szczerze, na ile nie, to inna sprawa, ale tak mówi w mediach – dodaje.
Ile jeszcze takich "ślubów stulecia” przed nami – Trzeba by się zastanowić kto ma dzieci w wieku ślubnym. Może premier? Aczkolwiek nie zawsze funkcja rodzica decyduje o tym czy wydarzenie związane z jego dzieckiem będzie mieć tak doniosły charakter jak ślub Oli Kwaśniewskiej. Bo córki premiera raczej się nie kojarzy z tym wielkim światem towarzyskim. Zresztą tu pojawia się problem medialny syna premiera. Jest to już więc zupełnie inna opowieść – zauważa Pęczak.