- Ja tam nie przyszedłem prowokować. Oczekiwałem prostej odpowiedzi. To, że pan poseł jej nie ma, to już jest jego sprawa. To, że poseł Macierewicz oskarżył mnie o prowokację, to dla mnie jest uciekanie od tematu, medialne kluczenie - stwierdził w rozmowie z Wprost.pl Andrzej Kostewicz, 18-latek którego wypowiedź na spotkaniu z posłem PiS Antonim Macierewiczem wywołała awanturę.
Joanna Apelska, Wprost.pl: Dlaczego poszedł pan na spotkanie z posłem Macierewiczem?
Andrzej Kostewicz: Poszedłem tam w gruncie rzeczy z czystej ciekawości. Wysłuchiwałem od kilku miesięcy w mediach teorii pana Macierewicza i byłem bardzo ciekaw co ma na ten temat do powiedzenia, kiedy okazało się, że poseł będzie miał spotkanie w Czeladzi. Zastanawiałem się, czy będzie prezentował te teorie i - co najważniejsze - czy przedstawi jakiekolwiek dowody.
Co się wydarzyło na tym spotkaniu po tym jak próbował pan zadać pytanie posłowi Macierewiczowi? (Andrzej Kostewicz stwierdził: „Dla mnie to, co pan teraz mówi, to zwykła polityczna indoktrynacja. Pan w gruncie rzeczy oskarża demokratycznie wybrany rząd o zdradę”).
To było widać na filmie. Na początku byłem zszokowany. Nie spodziewałem się wybuchu agresji. Zacząłem wysłuchiwać okrzyków „pederasto”, „palikociarzu”, „agencie”. Padały też słowa „zdrada”, „hańba”. Pan, który mnie uderzył, najbardziej zapadł mi w pamięć. Takiej nienawiści, jaką zobaczyłem w jego oczach, nigdy nie widziałem.
Nie chcę oceniać ludzi, którzy tam byli. Szczerze mówiąc troszkę im współczuję. Jesteśmy w XXI wieku i każdy powinien móc wyrażać swoje zdanie. Każdy zasługuje na szacunek, a nie na ciosy i wyzwiska.
Udało się panu uzyskać od posła Macierewicza odpowiedź na pytanie?
Właściwe pytanie zadałem później, tego już nie ma na nagraniu, które jest dostępne w sieci. Wszyscy zadawali pytania w ten sam sposób. Najpierw była chwila wprowadzenia, a dopiero później pytanie. W moim przypadku to wprowadzenie wywołało ogromne wzburzenie.
Pytanie było następujące: „Czy pan poseł ma jakiekolwiek dowody na tezy, które głosił na spotkaniu?”. Odpowiedź posła Macierewicza była - według mnie - pogardliwa i wymijająca. Pan poseł powiedział po prostu, że dowody przedstawiał na spotkaniu przez ostatnie dwie godziny, a ja nie słuchałem. Tymczasem na spotkaniu nie było żadnych dokumentów - nie było niczego poza słowami. Po tym poseł Macierewicz zwrócił się do tłumu mówiąc: „Ludzie uspokójcie się. Tyle razy to widzieliście. To jest prowokacja >Gazety Wyborczej<”.
Długo rozmawiał pan z posłem Macierewiczem?
Na osobności nie rozmawiałem z nim w ogóle. Zaraz po zakończeniu spotkania poseł zniknął, a mnie wspaniałomyślnie pilnowało dwóch panów od posła Macierewicza, by nic mi się nie stało. Po tym, jak zadałem pytanie moi „ochroniarze” zasugerowali bym wyszedł z tego spotkania. Stwierdziłem, że tego nie zrobię i wróciłem na swoje miejsce, tam w tłumie. Gdy spotkanie się zakończyło jeden z panów, którzy mnie pilnowali powiedział: „Chłopcze nie wychodź, bo cię zlinczują”. Stwierdziłem: bez przesady. Po prostu wyszedłem z tej sali. Jeden pan życzył mi miłej kariery w NKWD. Poza masą obelg nic tam się nie działo.
Poseł Macierewicz twierdził, że pana zachowanie było prowokacją.
Jeśli chodzi o komentarze posła Macierewicza to dla mnie jest to uciekanie od tematu, medialne kluczenie i dyskredytowanie mnie. Ja tam nie przyszedłem prowokować. Oczekiwałem prostej odpowiedzi. To, że pan poseł nie ma tej odpowiedzi, to już jest jego sprawa.
Skąd na spotkaniu wzięła się kamera?
Nie wiem skąd się wzięła kamera. Wiem, że film nagrał portal Czeladz24.com, bo jego redaktor naczelny raczył mnie poinformować w facebookowej wiadomości o jego publikacji. Ja osobiście nie znam autora tego filmu.
Mówił pan, że od wczoraj otrzymuje mnóstwo e-maili i wiadomości na Facebooku. Kto do pana pisze i dlaczego?
E-maili dostaję całą masę, ale ich nie przeglądam, ponieważ moja skrzynka zwariowała i pokazuje, że mam minus 10 tysięcy nieprzeczytanych wiadomości. Czytam za to wiadomości na Facebooku, których też jest bardzo dużo. Głosy są podzielone. Piszą do mnie ludzie, którzy gratulują mi odwagi i powiedzenia tego, co myślę. Z drugiej strony piszą też ludzie, którzy oskarżają mnie o bycie masonem, agentem Palikota, KGB, a nawet NKWD.
Nie żałuje pan tego wystąpienia?
Nie. Nie żałuję ani trochę. Uważam, że to jest wolny kraj. Jest demokracja. Jeśli oskarża się kogoś o zdradę stanu to trzeba przedstawić na to dowody, a nie tylko jeździć po kraju snuć hipotezy i słowa, słowa, słowa...Ten rząd został wybrany z woli narodu – tego samego narodu, który wybrał pana Macierewicza. Jemu należy się elementarny szacunek. Nie żałuję ani jednego słowa.
Andrzej Kostewicz: Poszedłem tam w gruncie rzeczy z czystej ciekawości. Wysłuchiwałem od kilku miesięcy w mediach teorii pana Macierewicza i byłem bardzo ciekaw co ma na ten temat do powiedzenia, kiedy okazało się, że poseł będzie miał spotkanie w Czeladzi. Zastanawiałem się, czy będzie prezentował te teorie i - co najważniejsze - czy przedstawi jakiekolwiek dowody.
Co się wydarzyło na tym spotkaniu po tym jak próbował pan zadać pytanie posłowi Macierewiczowi? (Andrzej Kostewicz stwierdził: „Dla mnie to, co pan teraz mówi, to zwykła polityczna indoktrynacja. Pan w gruncie rzeczy oskarża demokratycznie wybrany rząd o zdradę”).
To było widać na filmie. Na początku byłem zszokowany. Nie spodziewałem się wybuchu agresji. Zacząłem wysłuchiwać okrzyków „pederasto”, „palikociarzu”, „agencie”. Padały też słowa „zdrada”, „hańba”. Pan, który mnie uderzył, najbardziej zapadł mi w pamięć. Takiej nienawiści, jaką zobaczyłem w jego oczach, nigdy nie widziałem.
Nie chcę oceniać ludzi, którzy tam byli. Szczerze mówiąc troszkę im współczuję. Jesteśmy w XXI wieku i każdy powinien móc wyrażać swoje zdanie. Każdy zasługuje na szacunek, a nie na ciosy i wyzwiska.
Udało się panu uzyskać od posła Macierewicza odpowiedź na pytanie?
Właściwe pytanie zadałem później, tego już nie ma na nagraniu, które jest dostępne w sieci. Wszyscy zadawali pytania w ten sam sposób. Najpierw była chwila wprowadzenia, a dopiero później pytanie. W moim przypadku to wprowadzenie wywołało ogromne wzburzenie.
Pytanie było następujące: „Czy pan poseł ma jakiekolwiek dowody na tezy, które głosił na spotkaniu?”. Odpowiedź posła Macierewicza była - według mnie - pogardliwa i wymijająca. Pan poseł powiedział po prostu, że dowody przedstawiał na spotkaniu przez ostatnie dwie godziny, a ja nie słuchałem. Tymczasem na spotkaniu nie było żadnych dokumentów - nie było niczego poza słowami. Po tym poseł Macierewicz zwrócił się do tłumu mówiąc: „Ludzie uspokójcie się. Tyle razy to widzieliście. To jest prowokacja >Gazety Wyborczej<”.
Długo rozmawiał pan z posłem Macierewiczem?
Na osobności nie rozmawiałem z nim w ogóle. Zaraz po zakończeniu spotkania poseł zniknął, a mnie wspaniałomyślnie pilnowało dwóch panów od posła Macierewicza, by nic mi się nie stało. Po tym, jak zadałem pytanie moi „ochroniarze” zasugerowali bym wyszedł z tego spotkania. Stwierdziłem, że tego nie zrobię i wróciłem na swoje miejsce, tam w tłumie. Gdy spotkanie się zakończyło jeden z panów, którzy mnie pilnowali powiedział: „Chłopcze nie wychodź, bo cię zlinczują”. Stwierdziłem: bez przesady. Po prostu wyszedłem z tej sali. Jeden pan życzył mi miłej kariery w NKWD. Poza masą obelg nic tam się nie działo.
Poseł Macierewicz twierdził, że pana zachowanie było prowokacją.
Jeśli chodzi o komentarze posła Macierewicza to dla mnie jest to uciekanie od tematu, medialne kluczenie i dyskredytowanie mnie. Ja tam nie przyszedłem prowokować. Oczekiwałem prostej odpowiedzi. To, że pan poseł nie ma tej odpowiedzi, to już jest jego sprawa.
Skąd na spotkaniu wzięła się kamera?
Nie wiem skąd się wzięła kamera. Wiem, że film nagrał portal Czeladz24.com, bo jego redaktor naczelny raczył mnie poinformować w facebookowej wiadomości o jego publikacji. Ja osobiście nie znam autora tego filmu.
Mówił pan, że od wczoraj otrzymuje mnóstwo e-maili i wiadomości na Facebooku. Kto do pana pisze i dlaczego?
E-maili dostaję całą masę, ale ich nie przeglądam, ponieważ moja skrzynka zwariowała i pokazuje, że mam minus 10 tysięcy nieprzeczytanych wiadomości. Czytam za to wiadomości na Facebooku, których też jest bardzo dużo. Głosy są podzielone. Piszą do mnie ludzie, którzy gratulują mi odwagi i powiedzenia tego, co myślę. Z drugiej strony piszą też ludzie, którzy oskarżają mnie o bycie masonem, agentem Palikota, KGB, a nawet NKWD.
Nie żałuje pan tego wystąpienia?
Nie. Nie żałuję ani trochę. Uważam, że to jest wolny kraj. Jest demokracja. Jeśli oskarża się kogoś o zdradę stanu to trzeba przedstawić na to dowody, a nie tylko jeździć po kraju snuć hipotezy i słowa, słowa, słowa...Ten rząd został wybrany z woli narodu – tego samego narodu, który wybrał pana Macierewicza. Jemu należy się elementarny szacunek. Nie żałuję ani jednego słowa.