Były pracownik Zakładu Gospodarki Komunalnej w Lubiewie, przeciw któremu toczy się postępowanie obejmujących kilkanaście zarzutów, jest sądzony w placówce, w której pracuje jego żona. Trudno w takiej sytuacji nie zadać pytania jak to się ma do niezawisłości sądownictwa?
Tuchola. W sądzie rejonowym toczy się postępowanie karne przeciwko byłemu kierownikowi Zakładu Gospodarki Komunalnej w Lubiewie. W sierpniu 2011 roku mężczyzna zrezygnował z pełnionego stanowiska, bez podawania przyczyn swojej decyzji. Nieoficjalnie mówi się jednak, że miała na to wpływ zła sytuacja finansowa, spore długi i problemy z płatnościami w placówce. W kuluarach mówi się też, że kierownik nie zdecydował się na odejście sam, ale że uległ presji rady gminy.
Andrzej O. usłyszał w sumie kilkanaście zarzutów - m.in. o fałszowanie dokumentów zakładowych. Ta sprawa rozpatrywana jest przez Sąd Rejonowy w Świeciu - innymi zajmuje się sąd w Tucholi. Nie byłoby w tym niczego nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że… pracuje tu żona oskarżonego, a sprawę prowadzi jej przełożona, prezes SSR Joanna Wojciechowska.
Teoretycznie, nie ma w tym nic nadzwyczajnego, bo o ile nie chodzi o krewnego któregoś z sędziów placówki, konflikt interesów nie zachodzi a prawo nie zakazuje prowadzenia takich spraw. Jednak zwyczajowo w tego typu sytuacjach, przekierowuje się postępowanie do innej placówki rejonowej, żeby uniknąć chociażby cienia podejrzeń o nieprawidłowości czy wywieranie wpływów. - Jeżeli ta pani nie jest sędzią, a pracownikiem administracji (pełni funkcję sekretarza III Wydziału Rodzinnego i Nieletnich – red.), to o ile nie będzie w żaden sposób brać udziału w sprawie, nie widzę problemu, żeby sąd naraził się na zarzut braku wystarczającej niezależności - opiniuje prof. Zbigniew Maciąg. - Jednak według mojego wyczucia prezes SSR powinna tę sprawę, przekazać innemu sądowi - dodaje.
Prezes sądu w Tucholi, prowadząca postępowanie Alojzego O. Joanna Wojciechowska przyznaje, że właśnie z uwagi na fakt, że sprawa dotyczy współmałżonka jednego z pracowników sądu, zatrudnieni tu sędziowie nie chcieli prowadzić postępowania i wystąpili z wnioskiem o wyłączenie się ze sprawy. - Wszyscy sędziowie SSR w Tucholi złożyli takie wnioski. Decyzję w takich sytuacjach podejmuje sąd wyższej instancji - w tym przypadku Sąd Okręgowy w Bydgoszczy, który zdecydował, o nieuwzględnieniu naszych wniosków. Uznał, że nie ma okoliczności, które mogłyby wpłynąć na bezstronność sędziów - mówi.
Wojciechowska zapewnia, że fakt, iż sprawa którą prowadzi dotyczy jej pracownicy nie będzie mieć wpływu na przebieg postępowania. - Sąd jest niezawisły, wynika to z litery prawa i konstytucji. Sędzia jest niezawisły i niezależny, więc nie podlega jakimkolwiek wpływom zewnętrznym. Nie ma takiej opcji, żeby ktokolwiek wpływał na tok i przebieg postępowania. To, czy sprawa dotyczy rodziny osób pracujących w sądzie czy nie, nie przekłada się i nie ma prawa przekładać się na postępowanie - ucina wątpliwości prezes sądu.
Sprawa Alojzego O. jest w toku. 27 listopada odbyła się rozprawa, na której przesłuchana została większość świadków. Z uwagi na wnioski dowodowe stron postępowanie trwa nadal. Termin kolejnej rozprawy wyznaczony jest na grudzień.
Andrzej O. usłyszał w sumie kilkanaście zarzutów - m.in. o fałszowanie dokumentów zakładowych. Ta sprawa rozpatrywana jest przez Sąd Rejonowy w Świeciu - innymi zajmuje się sąd w Tucholi. Nie byłoby w tym niczego nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że… pracuje tu żona oskarżonego, a sprawę prowadzi jej przełożona, prezes SSR Joanna Wojciechowska.
Teoretycznie, nie ma w tym nic nadzwyczajnego, bo o ile nie chodzi o krewnego któregoś z sędziów placówki, konflikt interesów nie zachodzi a prawo nie zakazuje prowadzenia takich spraw. Jednak zwyczajowo w tego typu sytuacjach, przekierowuje się postępowanie do innej placówki rejonowej, żeby uniknąć chociażby cienia podejrzeń o nieprawidłowości czy wywieranie wpływów. - Jeżeli ta pani nie jest sędzią, a pracownikiem administracji (pełni funkcję sekretarza III Wydziału Rodzinnego i Nieletnich – red.), to o ile nie będzie w żaden sposób brać udziału w sprawie, nie widzę problemu, żeby sąd naraził się na zarzut braku wystarczającej niezależności - opiniuje prof. Zbigniew Maciąg. - Jednak według mojego wyczucia prezes SSR powinna tę sprawę, przekazać innemu sądowi - dodaje.
Prezes sądu w Tucholi, prowadząca postępowanie Alojzego O. Joanna Wojciechowska przyznaje, że właśnie z uwagi na fakt, że sprawa dotyczy współmałżonka jednego z pracowników sądu, zatrudnieni tu sędziowie nie chcieli prowadzić postępowania i wystąpili z wnioskiem o wyłączenie się ze sprawy. - Wszyscy sędziowie SSR w Tucholi złożyli takie wnioski. Decyzję w takich sytuacjach podejmuje sąd wyższej instancji - w tym przypadku Sąd Okręgowy w Bydgoszczy, który zdecydował, o nieuwzględnieniu naszych wniosków. Uznał, że nie ma okoliczności, które mogłyby wpłynąć na bezstronność sędziów - mówi.
Wojciechowska zapewnia, że fakt, iż sprawa którą prowadzi dotyczy jej pracownicy nie będzie mieć wpływu na przebieg postępowania. - Sąd jest niezawisły, wynika to z litery prawa i konstytucji. Sędzia jest niezawisły i niezależny, więc nie podlega jakimkolwiek wpływom zewnętrznym. Nie ma takiej opcji, żeby ktokolwiek wpływał na tok i przebieg postępowania. To, czy sprawa dotyczy rodziny osób pracujących w sądzie czy nie, nie przekłada się i nie ma prawa przekładać się na postępowanie - ucina wątpliwości prezes sądu.
Sprawa Alojzego O. jest w toku. 27 listopada odbyła się rozprawa, na której przesłuchana została większość świadków. Z uwagi na wnioski dowodowe stron postępowanie trwa nadal. Termin kolejnej rozprawy wyznaczony jest na grudzień.