Kasia, Łukasz, Agnieszka. Do niedawna mieszkali w Krakowie - teraz w Oslo, Edynburgu, Londynie. Do Polski raczej już nie wrócą. Właśnie ruszyła druga fala emigracji. Specjaliści ostrzegają, że może być znacznie większa, niż ta, która wypłynęła z kraju tuż po naszym wejściu do Unii Europejskiej.
Tylko w 2011 r. wyjechało z Polski ponad 60 tysięcy osób, a w tym będzie ich jeszcze więcej. Znacząca część tych, którzy postanowili zacząć żyć i pracować za granicą, to właściwie reemigranci: kiedyś już mieszkali na zachodzie, potem na parę lat wrócili do kraju, teraz znów z niego wyjeżdżają. W większości już na stałe. Raz uwierzyli, że w Polsce można żyć równie dobrze, jak na Zachodzie. Okazało się, że jest inaczej, więc po raz drugi nie uwierzą. Wyjeżdżając teraz już nie mają złudzeń. Wiedzą, do czego wracają. Znają wszystkie plusy i minusy. Porównali życie za granicą i w Polsce - i podjęli decyzję. Bardzo świadomie, często z przeświadczeniem, że ta zmiana jest ostateczna.
Z kraju wyjechało dotąd 2,1 miliona Polaków. To prawie trzykrotnie więcej niż mieszka w Krakowie. Tym samym, którego wciąż brakuje Agnieszce, Łukaszowi i Kasi, i z tęsknotą za którym już nauczyli się żyć tam: w Londynie, Edynburgu i Oslo.
Agnieszka Kozłowska od roku znowu mieszka w Londynie. - Już nie jest tak beztrosko, jak za pierwszym razem – przyznaje. - Ale czuję ulgę. Robię, to co lubię. Pracuję w przyzwoitym salonie fryzjerskim cztery dni w tygodniu, zarobki zależą od liczby klientów, więc raz są lepsze, raz gorsze. Średnie jak na Londyn, ale nie narzekam. Nie oszczędzam, nie licząc regularnych wpłat na fundusz emerytalny, bo wolę wydawać na podróże, koncerty, książki, ciuchy, teatr. Cieszę się, że już nie muszę zaciskać pasa.
Kasia i jej mąż Paweł postanowili wyjechać do Oslo razem, zabrali też dziecko, mimo że pracę dostał tylko on. - Pierwsze półtora roku spędziłam w domu z synem - opowiada Kasia. – Nie chciałam wracać do pracy w knajpie, więc w sierpniu zaczęłam praktykę jako rysownik techniczny. Od stycznia będę miała umowę o prace. Mąż uczy się języka i w przyszłym miesiącu ma rozpocząć praktyki jako recepcjonista – mówi Kasia. W związku z aktywnym poszukiwaniem pracy Kasia i Paweł dostają pieniądze od rządu. - Państwo norweskie finansuje również przedszkole dla synka. Więc chociaż w tym momencie żadne z nas nie zarabia, jesteśmy w stanie się utrzymać – wyjaśnia kobieta.
Łukasz Dunikowski podjął desperacką decyzję o emigracji, bo walił się każdy element jego życia. - Wybrałem najspokojniejszą możliwą przystań i wróciłem do Szkocji. Tam znano mnie jako dobrego pracownika i ceniono moje umiejętności. Po zaledwie dwóch tygodniach dostałem do zarządzania cały dział obsługi WWW. Przez lata walki o utrzymanie się w Polsce inwestowałem w siebie, w dywersyfikację moich umiejętności. To była jedna z najlepszych decyzji w moim życiu. Teraz mam jednocześnie umiejętności z dziedzin fotografii produktowej, eCommerce, web-development oraz SEO i mogę robić wiele rzeczy, które w dodatku wzajemnie się doskonale uzupełniają. Jestem zadowolony ze swoich zarobków. Żyję skromnie, bo na początek czeka mnie spłata długów, które narosły przez lata po powrocie do Krakowa - wyjaśnia.
Przez pierwszych siedem lat po wejściu Polski do Unii Europejskiej liczba wyjeżdżających za granicę w celach zarobkowych wzrosła ponad dwukrotnie - z miliona do dwóch milionów sześćdziesięciu tysięcy.
Cały artykuł można przeczytać w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który od niedzielnego wieczora jest dostępny w formie e-wydania.
Najnowsze wydanie tygodnika dostępne jest też na Facebooku.
Z kraju wyjechało dotąd 2,1 miliona Polaków. To prawie trzykrotnie więcej niż mieszka w Krakowie. Tym samym, którego wciąż brakuje Agnieszce, Łukaszowi i Kasi, i z tęsknotą za którym już nauczyli się żyć tam: w Londynie, Edynburgu i Oslo.
Agnieszka Kozłowska od roku znowu mieszka w Londynie. - Już nie jest tak beztrosko, jak za pierwszym razem – przyznaje. - Ale czuję ulgę. Robię, to co lubię. Pracuję w przyzwoitym salonie fryzjerskim cztery dni w tygodniu, zarobki zależą od liczby klientów, więc raz są lepsze, raz gorsze. Średnie jak na Londyn, ale nie narzekam. Nie oszczędzam, nie licząc regularnych wpłat na fundusz emerytalny, bo wolę wydawać na podróże, koncerty, książki, ciuchy, teatr. Cieszę się, że już nie muszę zaciskać pasa.
Kasia i jej mąż Paweł postanowili wyjechać do Oslo razem, zabrali też dziecko, mimo że pracę dostał tylko on. - Pierwsze półtora roku spędziłam w domu z synem - opowiada Kasia. – Nie chciałam wracać do pracy w knajpie, więc w sierpniu zaczęłam praktykę jako rysownik techniczny. Od stycznia będę miała umowę o prace. Mąż uczy się języka i w przyszłym miesiącu ma rozpocząć praktyki jako recepcjonista – mówi Kasia. W związku z aktywnym poszukiwaniem pracy Kasia i Paweł dostają pieniądze od rządu. - Państwo norweskie finansuje również przedszkole dla synka. Więc chociaż w tym momencie żadne z nas nie zarabia, jesteśmy w stanie się utrzymać – wyjaśnia kobieta.
Łukasz Dunikowski podjął desperacką decyzję o emigracji, bo walił się każdy element jego życia. - Wybrałem najspokojniejszą możliwą przystań i wróciłem do Szkocji. Tam znano mnie jako dobrego pracownika i ceniono moje umiejętności. Po zaledwie dwóch tygodniach dostałem do zarządzania cały dział obsługi WWW. Przez lata walki o utrzymanie się w Polsce inwestowałem w siebie, w dywersyfikację moich umiejętności. To była jedna z najlepszych decyzji w moim życiu. Teraz mam jednocześnie umiejętności z dziedzin fotografii produktowej, eCommerce, web-development oraz SEO i mogę robić wiele rzeczy, które w dodatku wzajemnie się doskonale uzupełniają. Jestem zadowolony ze swoich zarobków. Żyję skromnie, bo na początek czeka mnie spłata długów, które narosły przez lata po powrocie do Krakowa - wyjaśnia.
Przez pierwszych siedem lat po wejściu Polski do Unii Europejskiej liczba wyjeżdżających za granicę w celach zarobkowych wzrosła ponad dwukrotnie - z miliona do dwóch milionów sześćdziesięciu tysięcy.
Cały artykuł można przeczytać w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który od niedzielnego wieczora jest dostępny w formie e-wydania.
Najnowsze wydanie tygodnika dostępne jest też na Facebooku.