LOT nie powinien dostać żadnych państwowych pieniędzy. Firma oczywiście wtedy zbankrutuje, ale z tymi pieniędzmi też zbankrutuje - tylko że trochę później – mówi w rozmowie z Wprost.pl dr Robert Gwiazdowski, ekonomista. LOT poprosił już o pomoc publiczną w wysokości 400 milionów złotych, według nieoficjalnych informacji firma ma się zwrócić nawet o 1,5 miliarda złotych pomocy.
Amelia Panuszko, Wprost.pl: LOT prosi państwo o liczoną w setkach milionów złotych pomoc finansową.
Robert Gwiazdowski: Historia z LOT-em to jest jeden wielki ciąg absurdów. Może przypomnijmy, że kilka lat temu LOT miał być sprzedany niemieckiej Lufthansie. Potem się okazało, że przecież Niemców to już Wanda nie chciała, więc wymyśliliśmy jakąś dziwną strategię sprzedawania, ale nie sprzedawania spółki Swissairowi. W końcu Swissair kupił zaledwie kawałek tego całego LOT-u, ale to oczywiście niczego nie poprawiło.
Nie pierwszy raz LOT zwraca się do państwa o pomoc
Już w 2001 r. trzeba było dorzucić pierwsze 400 mln złotych. Teraz się okazuje, że potrzeba im jeszcze półtora miliarda.
Jak się do tego mają głosy, zwłaszcza opozycji, która nie chce prywatyzacji spółki?
Tym wszystkim patriotom, którzy twierdzą, że nie powinniśmy LOT-u sprzedawać, chciałbym przypomnieć, że LOT, za przeproszeniem, jest dziś jedynie żurawiem. Firma przecież niczego nie ma, a to, co ma, jest pozastawiane. Żuraw jest rzeczywiście ładnym znaczkiem, ale czy wartym aż tyle pieniędzy?
Na początku roku pojawiły się głosy, że tureckie linie chciałby kupić LOT
I ta cała sytuacja była dość śmieszna bo jak udawaliśmy, że rozmawiamy z Turkami o sprzedaży, to padło takie sformułowanie, że LOT negocjuje, aby inwestor zachował logo. I to był właśnie gwóźdź do trumny. Bo jak można narzucić inwestorowi to, że ma pozostawić logo? Przecież on sam musi postanowić, czy zachowanie logo pomoże mu, czy może zaszkodzi. Absurd. Teraz się okazuje, że ratowanie logo będzie nas kosztować półtora miliarda złotych.
A jak to się ma do tego, że ostatnio LOT kupił Dreamlinera? Wtedy miał pieniądze, a teraz nagle ich nie ma?
Firma nie miała tych pieniędzy. LOT zamawiał Dreamlinery wtedy, kiedy wydawało się, że może być lepiej. Teraz te prawa umów leasingowych dreamlinerów wydają się być jedynym i głównym aktywem LOT-u. Poza tym nic więcej firma nie ma. A tym wszystkim, którzy w dalszym ciągu chcą bronić LOT-u należy jasno i dosadnie powiedzieć, że LOT będzie kolejną spółką, która skończy tak jak skończyły stocznie. Przypomnę, że stoczni też nie można było prywatyzować, bo miały pozostać polskie. LOT od listopada 2005 do lutego 2008 roku miał aż pięciu prezesów! Najdłużej urzędujący prezes sprawował swoją funkcję przez osiem miesięcy - a ten najkrócej przez dwa miesiące. No jak można zarządzać spółką w takich warunkach? LOT jest klasycznym dowodem na to jak fatalnym właścicielem jest państwo.
To po co była ta cała kampania marketingowa związana z zakupem Dreamlinera? Przecież na to również poszły pieniądze.
Cała ta idiotyczna feta, show z F16, które miały poderwać Dreamlinera do lotu była właśnie po to, żeby podatnicy łatwiej wyciągnęli pieniądze. Na szczęście była mgła i F-16 się nie poderwały.
Jest jeszcze jakiś kupiec, który chciałby nabyć LOT?
Z tego co słyszałem pierwszy raz Lufthansa próbowała go kupić w 1999 r. Potem jeszcze raz powtórzyła zabieg w 2003 r. ale gdy firma usłyszała, że LOT nie jest na sprzedaż to powiedziała: no dobrze, poczekamy aż zbankrutujecie.
Pamięta pan czasy kiedy LOT finansowo dobrze się trzymał?
Podobno w 2006 r. miał 500 milionów zysku. I oczywiście wtedy wszyscy oszaleli i przekonywali, że jest wspaniale. A problem polegał na tym, że jak spojrzeliśmy na bilans, to mogliśmy zobaczyć, iż ten zysk wynikał z różnego rodzaju jednorazowych zdarzeń. I wtedy był pokazywany tak, jak teraz ten Dreamliner - czyli coś co w zasadzie jest nie nasze. Zysk nie był zyskiem operacyjnym, tylko wynikającym z tych jednorazowych zdarzeń. Absolutnie nie był zyskiem biznesowym.
Prezes LOT-u powinien zostać odwołany?
A będzie inny kandydat? Znam osobiście Marcina Piróga - jak zostawał prezesem LOT-u to otwarcie mu mówiłem, że to jest misja straceńcza. On się wcześniej sprawdził w biznesie, w przeciwieństwie do wcześniejszych szefów, ma własne środki finansowe, więc może sprawowanie tej straceńczej funkcji zapewnia mu adrenalinę?
LOT powinien dostać pieniądze od państwa czy nie?
Nie, oczywiście że nie. LOT oczywiście bez tych pieniędzy zbankrutuje, ale z tymi pieniędzmi też zbankrutuje - tylko że trochę później. Uważam, że nie powinniśmy mu dawać tych pieniędzy tak jak wcześniej nie powinniśmy dawać na stocznie, General Motors i Fiatowi. Ciągle powtarzam, że prawie 70 proc. polskiego PKB wytwarzają misie - czyli sektor małych i średnich przedsiębiorstw. Reszta - jak Orlen, LOT, KGHM, PGNiG czy Tauron zebrana do kupy wytwarza jedynie 30 proc. Jeżeli więc w jakimś sektorze wytwarza się 70 proc. PKB, to może ten sektor powinien dostawać wsparcie od państwa, a nie ten, który wytwarza 30 proc. w dodatku tak nieudolnie.
Robert Gwiazdowski: Historia z LOT-em to jest jeden wielki ciąg absurdów. Może przypomnijmy, że kilka lat temu LOT miał być sprzedany niemieckiej Lufthansie. Potem się okazało, że przecież Niemców to już Wanda nie chciała, więc wymyśliliśmy jakąś dziwną strategię sprzedawania, ale nie sprzedawania spółki Swissairowi. W końcu Swissair kupił zaledwie kawałek tego całego LOT-u, ale to oczywiście niczego nie poprawiło.
Nie pierwszy raz LOT zwraca się do państwa o pomoc
Już w 2001 r. trzeba było dorzucić pierwsze 400 mln złotych. Teraz się okazuje, że potrzeba im jeszcze półtora miliarda.
Jak się do tego mają głosy, zwłaszcza opozycji, która nie chce prywatyzacji spółki?
Tym wszystkim patriotom, którzy twierdzą, że nie powinniśmy LOT-u sprzedawać, chciałbym przypomnieć, że LOT, za przeproszeniem, jest dziś jedynie żurawiem. Firma przecież niczego nie ma, a to, co ma, jest pozastawiane. Żuraw jest rzeczywiście ładnym znaczkiem, ale czy wartym aż tyle pieniędzy?
Na początku roku pojawiły się głosy, że tureckie linie chciałby kupić LOT
I ta cała sytuacja była dość śmieszna bo jak udawaliśmy, że rozmawiamy z Turkami o sprzedaży, to padło takie sformułowanie, że LOT negocjuje, aby inwestor zachował logo. I to był właśnie gwóźdź do trumny. Bo jak można narzucić inwestorowi to, że ma pozostawić logo? Przecież on sam musi postanowić, czy zachowanie logo pomoże mu, czy może zaszkodzi. Absurd. Teraz się okazuje, że ratowanie logo będzie nas kosztować półtora miliarda złotych.
A jak to się ma do tego, że ostatnio LOT kupił Dreamlinera? Wtedy miał pieniądze, a teraz nagle ich nie ma?
Firma nie miała tych pieniędzy. LOT zamawiał Dreamlinery wtedy, kiedy wydawało się, że może być lepiej. Teraz te prawa umów leasingowych dreamlinerów wydają się być jedynym i głównym aktywem LOT-u. Poza tym nic więcej firma nie ma. A tym wszystkim, którzy w dalszym ciągu chcą bronić LOT-u należy jasno i dosadnie powiedzieć, że LOT będzie kolejną spółką, która skończy tak jak skończyły stocznie. Przypomnę, że stoczni też nie można było prywatyzować, bo miały pozostać polskie. LOT od listopada 2005 do lutego 2008 roku miał aż pięciu prezesów! Najdłużej urzędujący prezes sprawował swoją funkcję przez osiem miesięcy - a ten najkrócej przez dwa miesiące. No jak można zarządzać spółką w takich warunkach? LOT jest klasycznym dowodem na to jak fatalnym właścicielem jest państwo.
To po co była ta cała kampania marketingowa związana z zakupem Dreamlinera? Przecież na to również poszły pieniądze.
Cała ta idiotyczna feta, show z F16, które miały poderwać Dreamlinera do lotu była właśnie po to, żeby podatnicy łatwiej wyciągnęli pieniądze. Na szczęście była mgła i F-16 się nie poderwały.
Jest jeszcze jakiś kupiec, który chciałby nabyć LOT?
Z tego co słyszałem pierwszy raz Lufthansa próbowała go kupić w 1999 r. Potem jeszcze raz powtórzyła zabieg w 2003 r. ale gdy firma usłyszała, że LOT nie jest na sprzedaż to powiedziała: no dobrze, poczekamy aż zbankrutujecie.
Pamięta pan czasy kiedy LOT finansowo dobrze się trzymał?
Podobno w 2006 r. miał 500 milionów zysku. I oczywiście wtedy wszyscy oszaleli i przekonywali, że jest wspaniale. A problem polegał na tym, że jak spojrzeliśmy na bilans, to mogliśmy zobaczyć, iż ten zysk wynikał z różnego rodzaju jednorazowych zdarzeń. I wtedy był pokazywany tak, jak teraz ten Dreamliner - czyli coś co w zasadzie jest nie nasze. Zysk nie był zyskiem operacyjnym, tylko wynikającym z tych jednorazowych zdarzeń. Absolutnie nie był zyskiem biznesowym.
Prezes LOT-u powinien zostać odwołany?
A będzie inny kandydat? Znam osobiście Marcina Piróga - jak zostawał prezesem LOT-u to otwarcie mu mówiłem, że to jest misja straceńcza. On się wcześniej sprawdził w biznesie, w przeciwieństwie do wcześniejszych szefów, ma własne środki finansowe, więc może sprawowanie tej straceńczej funkcji zapewnia mu adrenalinę?
LOT powinien dostać pieniądze od państwa czy nie?
Nie, oczywiście że nie. LOT oczywiście bez tych pieniędzy zbankrutuje, ale z tymi pieniędzmi też zbankrutuje - tylko że trochę później. Uważam, że nie powinniśmy mu dawać tych pieniędzy tak jak wcześniej nie powinniśmy dawać na stocznie, General Motors i Fiatowi. Ciągle powtarzam, że prawie 70 proc. polskiego PKB wytwarzają misie - czyli sektor małych i średnich przedsiębiorstw. Reszta - jak Orlen, LOT, KGHM, PGNiG czy Tauron zebrana do kupy wytwarza jedynie 30 proc. Jeżeli więc w jakimś sektorze wytwarza się 70 proc. PKB, to może ten sektor powinien dostawać wsparcie od państwa, a nie ten, który wytwarza 30 proc. w dodatku tak nieudolnie.