- Kiedy widzę ten marazm Europy, a zarazem ten wielki, marnujący się potencjał Afryki, Azji czy Ameryki Południowej to mam ochotę założyć kapelusz Indiany Jonesa i ruszyć na podbój świata - powiedział w wywiadzie dla „Wprost” najbogatszy Polak Jan Kulczyk. Dotrzymał słowa.
Przed kilkoma tygodniami Kulczyk osobiście poleciał do Afganistanu, aby dobić targu w sprawie dostępu do jednego z największych złóż miedzi na świecie w rejonie Balkhab. Afgan Gold and Mineral, w której Polak ma 45 proc. udziałów zagospodarowuje również złoża złota Qara Zaghan, a wraz z tureckim wspólnikiem kopie srebro w Badakashan.
Podobno menedżerowie Kulczyka zaczynają się już buntować przeciwko jego szalonym wyprawom. Kiedy odrzutowiec biznesmena zbliża się do lotniska w Kabulu eskortują go amerykańskie myśliwce. Ale to nie kurtuazja, tylko efekt autentycznego ryzyka ostrzału samolotu. W Nigerii, którą też trudno nazwać spokojnym krajem, najbogatszy Polak zastąpił koncern Shell na roponośnym złożu w delcie Nigru. Konsorcjum Neconde, którego Kulczyk jest partnerem wkrótce będzie wydobywać 70 tys. baryłek ropy dziennie, a docelowo chce 150 tys. czyli tyle, ile dziennie zużywa polska gospodarka.
Problemem jest to, że wydobywany wraz z ropą gaz musi być spalany, bo lokalne firmy nie potrafią go zagospodarować. Kulczyk już planuje jak problem zmienić w źródło dochodów - razem z nigeryjskimi przedsiębiorcami chce wybudować instalacje pozyskiwania gazu i zasilać nim elektrownie oraz zakłady produkujące nawozy sztuczne.
Na mapie egzotycznych podróży biznesmena znajduje się również Gwinea Równikowa i Tanzania, gdzie spółka Ophir szuka ropy oraz gazu. Notowany na londyńskiej giełdzie Ophir uznano za najlepsza spółkę sektora wydobywczego w 2012 roku. Firma wyceniana jest już na 10 mld zł, z czego jedna dziesiąta przypada na Polaka.
Dlaczego o Kulczyku będzie głośno w 2013 roku? Wszedł do światowej ekstraklasy biznesu i faktycznie jest w nim coś z Indiany Jonesa, któremu można zlecić najtrudniejsze misje. Wiele jego nowych przedsięwzięć jest obarczonych takim ryzykiem, że niejeden bankowiec długo zastanawiałby się nad udzieleniem mu kredytu.
Jan Kulczyk nie tylko ryzykuje własne pieniądze, ale potrafi zachęcić do tego innych możnych świata. Już wiele lat temu sprzymierzył się z Tokyo Sexwale - najbogatszym człowiekiem w RPA i być może przyszłym prezydentem tego kraju. Ostatnio Financial Times donosił o powołaniu wspólnej firmy Jana Kulczyka i szejka Ahmada Mohameda Al Sayeda kierującego Qatar Holding - największym funduszem inwestycyjnym świata. Obaj biznesmeni zrzucili się po 250 mln dolarów i chcą szukać minerałów oraz rud metali w Afryce oraz Ameryce Południowej. Podobno przekonać szejka do zainwestowania ćwierć miliarda dolarów nie było łatwo - a to, dlatego, że fundusz Al Sayeda obraca majątkiem o wartości ponad biliona dolarów i „drobniaki” go raczej nie interesują. O wymiarze przedsięwzięcia świadczy to, że spółką zarządzają dwie gwiazdy branży wydobywczej Lloyd Pengilly i Roger Kennedy, wcześniej partnerzy w banku inwestycyjnym JP Morgan.
Jednak regularnie - raz na jakiś czas - Jan Kulczyk obiera kurs na Polskę gdzie z lotu ptaka przypatruje się budowie swoich przedsięwzięć energetycznych - m.in. farmy wiatrowej na Bałtyku oraz elektrowni węglowej w gminie Pelplin. Chce udowodnić, że inwestując przez kilkanaście lat 10 mld zł będzie w tym bardziej skuteczny biznesowo od państwowych firm. Elektrownia ma ruszyć na przełomie 2018 roku, czyli dokładnie w momencie, kiedy, jak szacują eksperci, polska gospodarka będzie na największym „głodzie energetycznym”.
O kim jeszcze będzie głośno w 2012 roku? O tym przeczytacie w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który jest już dostępny w formie e-wydania.
Najnowsze wydanie tygodnika dostępne jest dostępne również na Facebooku.
Podobno menedżerowie Kulczyka zaczynają się już buntować przeciwko jego szalonym wyprawom. Kiedy odrzutowiec biznesmena zbliża się do lotniska w Kabulu eskortują go amerykańskie myśliwce. Ale to nie kurtuazja, tylko efekt autentycznego ryzyka ostrzału samolotu. W Nigerii, którą też trudno nazwać spokojnym krajem, najbogatszy Polak zastąpił koncern Shell na roponośnym złożu w delcie Nigru. Konsorcjum Neconde, którego Kulczyk jest partnerem wkrótce będzie wydobywać 70 tys. baryłek ropy dziennie, a docelowo chce 150 tys. czyli tyle, ile dziennie zużywa polska gospodarka.
Problemem jest to, że wydobywany wraz z ropą gaz musi być spalany, bo lokalne firmy nie potrafią go zagospodarować. Kulczyk już planuje jak problem zmienić w źródło dochodów - razem z nigeryjskimi przedsiębiorcami chce wybudować instalacje pozyskiwania gazu i zasilać nim elektrownie oraz zakłady produkujące nawozy sztuczne.
Na mapie egzotycznych podróży biznesmena znajduje się również Gwinea Równikowa i Tanzania, gdzie spółka Ophir szuka ropy oraz gazu. Notowany na londyńskiej giełdzie Ophir uznano za najlepsza spółkę sektora wydobywczego w 2012 roku. Firma wyceniana jest już na 10 mld zł, z czego jedna dziesiąta przypada na Polaka.
Dlaczego o Kulczyku będzie głośno w 2013 roku? Wszedł do światowej ekstraklasy biznesu i faktycznie jest w nim coś z Indiany Jonesa, któremu można zlecić najtrudniejsze misje. Wiele jego nowych przedsięwzięć jest obarczonych takim ryzykiem, że niejeden bankowiec długo zastanawiałby się nad udzieleniem mu kredytu.
Jan Kulczyk nie tylko ryzykuje własne pieniądze, ale potrafi zachęcić do tego innych możnych świata. Już wiele lat temu sprzymierzył się z Tokyo Sexwale - najbogatszym człowiekiem w RPA i być może przyszłym prezydentem tego kraju. Ostatnio Financial Times donosił o powołaniu wspólnej firmy Jana Kulczyka i szejka Ahmada Mohameda Al Sayeda kierującego Qatar Holding - największym funduszem inwestycyjnym świata. Obaj biznesmeni zrzucili się po 250 mln dolarów i chcą szukać minerałów oraz rud metali w Afryce oraz Ameryce Południowej. Podobno przekonać szejka do zainwestowania ćwierć miliarda dolarów nie było łatwo - a to, dlatego, że fundusz Al Sayeda obraca majątkiem o wartości ponad biliona dolarów i „drobniaki” go raczej nie interesują. O wymiarze przedsięwzięcia świadczy to, że spółką zarządzają dwie gwiazdy branży wydobywczej Lloyd Pengilly i Roger Kennedy, wcześniej partnerzy w banku inwestycyjnym JP Morgan.
Jednak regularnie - raz na jakiś czas - Jan Kulczyk obiera kurs na Polskę gdzie z lotu ptaka przypatruje się budowie swoich przedsięwzięć energetycznych - m.in. farmy wiatrowej na Bałtyku oraz elektrowni węglowej w gminie Pelplin. Chce udowodnić, że inwestując przez kilkanaście lat 10 mld zł będzie w tym bardziej skuteczny biznesowo od państwowych firm. Elektrownia ma ruszyć na przełomie 2018 roku, czyli dokładnie w momencie, kiedy, jak szacują eksperci, polska gospodarka będzie na największym „głodzie energetycznym”.
O kim jeszcze będzie głośno w 2012 roku? O tym przeczytacie w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który jest już dostępny w formie e-wydania.
Najnowsze wydanie tygodnika dostępne jest dostępne również na Facebooku.