Sanok. Trzy tajemnicze śmierci. Pierwsza to egzekucja. Potem nieudana próba zatrzymania. Strzelanina. Typowany na zabójcę mężczyzna zostaje odnaleziony w łóżku wraz z kobietą. Oboje nie żyją. Czy to było zabójstwo, czy samobójstwo? Ujawniamy kulisy wydarzeń.
Zanim doszło w czwartek do tragedii w Sanoku, dzień wcześniej (9 stycznia) we wsi Międzybrodzie dokonano zabójstwa 29-letniego Krystiana L., którego znaleziono z ranami postrzałowymi. Wyglądało to na egzekucję. Policjanci z wydziału kryminalnego podkarpackiej policji jako potencjalnego zabójcę szybko wytypowali Andrzeja B. ps. Żółw. Podejrzewali, że była to zbrodnia na tle narkotykowym. Ostatnio pojawił się także wątek emocjonalny – kłótnia mężczyzn o kobietę.
Godzina 12.20
Czwartek, 10 stycznia. Śledczy postanawiają zatrzymać Żółwia. O godzinie 12.20 oficerowie kryminalni wraz z oddziałem antyterrorystycznym podjeżdżają pod czteropiętrowy budynek przy ul. Ceglanej w Sanoku. Mężczyzna wytypowany jako morderca Krystiana L. zajmuje trzypokojowe mieszkanie na trzecim piętrze. Policjanci zakładają, że może z nim być jego 17-letnia przyjaciółka. Ustalono, że mieszkali z sobą od kilku miesięcy. Kiedy policjanci wybiegają z samochodu, padają strzały. Nie wiemy na razie, czy przypadkowo wyjrzał przez okno, czy też został ostrzeżony o grożącym mu zatrzymaniu. Policja do drugiej wersji podchodzi sceptycznie.
Funkcjonariusze proszą o posiłki. Natychmiast zostają wysłane oddziały prewencji z Sanoka, by wyizolować budynek, w którym zabarykadował się Andrzej B. z dziewczyną. Policjanci uzyskali informację, że Żółw może mieć broń krótką kalibru 9 mm i sztucer.
Godzina 12.26
W Biurze Operacji Antyterrorystycznych w Warszawie wszczęto alarm. Funkcjonariusze gotowi są wyruszyć w drogę. Komendant główny policji nie zastanawia się długo i postanawia wysłać BOA do Sanoka.
Godzina 13.05
Lotnisko Bemowo. Wylatuje pierwszy śmigłowiec Sokół z antyterrorystami. Piętnaście minut później drugi, Mi-8. W tym czasie policjanci ustalają numery telefoniczne mieszkańców budynku, w którym zabarykadował się bandyta. Obdzwaniają numer po numerze i proszą, aby ludzie nie opuszczali mieszkań. Ewakuacja ich w tej chwili stanowi zbyt duże zagrożenie, mogliby się znaleźć na linii strzału Andrzeja B.
Godzina 22.00
Zapada decyzja o szturmie. Wyznaczono go na pierwszą w nocy. Dlaczego nie weszli wcześniej? Policjanci nie mogli tego uczynić. Uznali, że to typowa sytuacja zakładnicza. To bez znaczenia, że kobieta jest emocjonalnie związana z zatrzymywanym. Ona nie ma nic wspólnego z przestępstwem. Nie można ryzykować jej życia. W takim wypadku rozwiązanie siłowe jest ostatecznością. Negocjatorzy nie zaprzestają prób nawiązania kontaktu.
Godzina 1.00
Następuje szturm. Wybuchają granaty hukowe. Pada strzał. Powód? Atakuje ich agresywny pies. Zabijają go. Przeszukują mieszkanie. Docierają do łóżka, na którym leżą Andrzej B. i jego 17-letnia dziewczyna. Są odświętnie ubrani, trzymają się za ręce. Niestety, nie żyją. Oboje mają rany postrzałowe.
- Jak w szekspirowskiej tragedii – mówi policjant, który znalazł się na miejscu dramatu.
Więcej o kulisach policyjnej akcji w artykule Sylwestra Latkowskiego "Tragedia w Sanoku" w najnowszym numerze "Wprost", który od niedzielnego wieczora będzie dostępny w formie e-wydania.
Najnowszy numer "Wprost" będzie też dostępny na Facebooku.
Galeria:
Dramat w Sanoku - galeria zdjęć z Facebooka sprawcyGaleria:
Dramat w Sanoku - galeria zdjęć z Facebooka sprawcy (cz. 2)
Godzina 12.20
Czwartek, 10 stycznia. Śledczy postanawiają zatrzymać Żółwia. O godzinie 12.20 oficerowie kryminalni wraz z oddziałem antyterrorystycznym podjeżdżają pod czteropiętrowy budynek przy ul. Ceglanej w Sanoku. Mężczyzna wytypowany jako morderca Krystiana L. zajmuje trzypokojowe mieszkanie na trzecim piętrze. Policjanci zakładają, że może z nim być jego 17-letnia przyjaciółka. Ustalono, że mieszkali z sobą od kilku miesięcy. Kiedy policjanci wybiegają z samochodu, padają strzały. Nie wiemy na razie, czy przypadkowo wyjrzał przez okno, czy też został ostrzeżony o grożącym mu zatrzymaniu. Policja do drugiej wersji podchodzi sceptycznie.
Funkcjonariusze proszą o posiłki. Natychmiast zostają wysłane oddziały prewencji z Sanoka, by wyizolować budynek, w którym zabarykadował się Andrzej B. z dziewczyną. Policjanci uzyskali informację, że Żółw może mieć broń krótką kalibru 9 mm i sztucer.
Godzina 12.26
W Biurze Operacji Antyterrorystycznych w Warszawie wszczęto alarm. Funkcjonariusze gotowi są wyruszyć w drogę. Komendant główny policji nie zastanawia się długo i postanawia wysłać BOA do Sanoka.
Godzina 13.05
Lotnisko Bemowo. Wylatuje pierwszy śmigłowiec Sokół z antyterrorystami. Piętnaście minut później drugi, Mi-8. W tym czasie policjanci ustalają numery telefoniczne mieszkańców budynku, w którym zabarykadował się bandyta. Obdzwaniają numer po numerze i proszą, aby ludzie nie opuszczali mieszkań. Ewakuacja ich w tej chwili stanowi zbyt duże zagrożenie, mogliby się znaleźć na linii strzału Andrzeja B.
Godzina 22.00
Zapada decyzja o szturmie. Wyznaczono go na pierwszą w nocy. Dlaczego nie weszli wcześniej? Policjanci nie mogli tego uczynić. Uznali, że to typowa sytuacja zakładnicza. To bez znaczenia, że kobieta jest emocjonalnie związana z zatrzymywanym. Ona nie ma nic wspólnego z przestępstwem. Nie można ryzykować jej życia. W takim wypadku rozwiązanie siłowe jest ostatecznością. Negocjatorzy nie zaprzestają prób nawiązania kontaktu.
Godzina 1.00
Następuje szturm. Wybuchają granaty hukowe. Pada strzał. Powód? Atakuje ich agresywny pies. Zabijają go. Przeszukują mieszkanie. Docierają do łóżka, na którym leżą Andrzej B. i jego 17-letnia dziewczyna. Są odświętnie ubrani, trzymają się za ręce. Niestety, nie żyją. Oboje mają rany postrzałowe.
- Jak w szekspirowskiej tragedii – mówi policjant, który znalazł się na miejscu dramatu.
Więcej o kulisach policyjnej akcji w artykule Sylwestra Latkowskiego "Tragedia w Sanoku" w najnowszym numerze "Wprost", który od niedzielnego wieczora będzie dostępny w formie e-wydania.
Najnowszy numer "Wprost" będzie też dostępny na Facebooku.
Galeria:
Dramat w Sanoku - galeria zdjęć z Facebooka sprawcyGaleria:
Dramat w Sanoku - galeria zdjęć z Facebooka sprawcy (cz. 2)