Jestem przeciwna fotoradarom w Polsce. To jest głupiego robota. U nas ustawia się je tam, gdzie naprawdę można jechać szybciej, a tam, gdzie jest potrzeba, żeby zwolnić, żaden nie stoi. Jeśli się je ustawia, to jeden po drugim, całymi seriami. A potem są całe połacie kraju, gdzie nie ma nawet jednego.
Jak rozumieć to inaczej niż jako próbę wyciągnięcia pieniędzy z kieszeni podatnika? Na Puławskiej gdzie są trzy pasy, szeroka droga, jest ograniczenie do 50 km/h. Tam właśnie noga aż prosi, żeby trochę mocniej przycisnąć gaz, ale ograniczenie prędkości jest takie jak na pojedynczej, wąziutkiej drodze! Argumenty, że tak się robi w Europie, są moim zdaniem bez sensu. Najważniejszy radar każdy powinien mieć we własnej głowie. Wtedy żadne inne nie będą potrzebne. Dlatego zamiast karać, powinno się uczyć. Edukacja zamiast straszenia. Tak żeby każdy, kto siada za kółkiem, miał tyle rozsądku, żeby wiedzieć, kiedy może docisnąć pedał do podłogi, a kiedy powinien zwolnić.