"Polski notariusz nie jest przystawiaczem pieczątek"

"Polski notariusz nie jest przystawiaczem pieczątek"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy deregulacja notariatu to dobry pomysł? (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
- Postrzeganie notariuszy przez społeczeństwo jest wycinkowe: pieczątka i mnóstwo zostawianych pieniędzy w kancelarii - mówi Wprost.pl notariusz Jolanta Niedziela. - Chcemy zmian i unowocześnienia naszej procesji, ale nie przez obniżanie kwalifikacji zawodowych i etycznych osób, które miałyby ja wykonywać - dodaje.
Izabela Smolińska, Wprost.pl: Dlaczego uwolnienie zawodów prawniczych wzbudza tak duże kontrowersje?

Jolanta Niedziela: Nie mogę się wypowiadać o wszystkich zawodach prawniczych. Mogę natomiast powiedzieć, dlaczego pomysł deregulacji zawodu notariusza jest co najmniej nieprzemyślany, mogący wprowadzić zamęt do dobrze funkcjonującego systemu zabezpieczania praw naszych klientów.

Jakiego rodzaju zamieszanie ma pani na myśli?

Naszym głównym zmartwieniem i źródłem niepokojów jest wprowadzenie w projekcie ustawy deregulacyjnej instytucji notariusza na czas oznaczony, co proponuje ministerstwo sprawiedliwości. Nazywamy to „notariuszem na próbę”.

Co to oznacza w praktyce?

To młody człowiek, który tuż po zdaniu egzaminu notarialnego, bez wymaganej dotąd dwuletniej asesury, mógłby otworzyć kancelarię notarialną i dokonywać wszystkich przewidzianych prawem o notariacie czynności, bez żadnego ograniczenia przedmiotowego (co oznaczałoby, że wyłączona byłaby jego kompetencja do załatwiania niektórych spraw), czy też kwotowego (mógłby zajmować się sprawami o określonej wartości)

Uważa więc pani, że młody notariusz, tak jak młody lekarz, powinien wdrażać się do zawodu pracując „pod nadzorem”?

Porównanie do praktyki lekarskiej jest tu bardzo trafione. Młody lekarz, zanim przejdzie do samodzielnego prowadzenia pacjentów, przez jakiś czas jest stażystą, pod okiem starszego wiekiem i doświadczeniem kolegi. To odpowiednik naszego asesora notarialnego. Ja akurat mam prawo wypowiadać się na ten temat, bo jestem dokładnie w takim momencie życia, w którym dokładnie tyle samo czasu jestem notariuszem samodzielnie prowadzącym kancelarię, co byłam aplikantem i asesorem. I z pełną odpowiedzialnością mówię, że nie oddałabym ani jednego dnia asesury u mojego patrona. Było to bardzo trudne i wymagające, ale też bardzo dużo się w tym czasie nauczyłam.

Dużo młodych ludzi, w momencie ukończenia studiów prawniczych jest sfrustrowanych. Po pięciu latach ciągłych studiów czeka ich aplikacja, potem asesura. To znacząco opóźnia uzyskanie niezależności finansowej.

Młody człowiek, który wchodzi na rynek pracy, chce mieć jak najmniej utrudnień i obostrzeń. Absolutnie to rozumiem, ale jest gros zawodów, które niosą za sobą nie tylko obowiązek wykonania pracy przyzwoicie, ale też wzięcia odpowiedzialności za podjęte decyzje. Jest wiele osób, które po zdaniu egzaminu są przekonane, iż są w stanie samodzielnie podjąć pracę w zawodzie. Jednak nie do końca jest tak, że sama wiedza teoretyczna wystarcza. Nie wszyscy aplikanci mają do czynienia z klientem, a to jest bardzo ważny aspekt pracy notariusza. Nasi klienci oczekują, że będziemy jak lekarz pierwszego kontaktu. A do tego jest potrzebna praktyka.

A gdyby inaczej zmienić system - nie wprowadzać pełnej deregulacji, ale jednak w pewnym zakresie pozwalać młodym wchodzić na rynek pracy, dawać im pracować pod okiem kogoś w rodzaju nadzorcy?

Tu dochodzimy do sposobu postrzegania zawodu notariusza przez osoby z wewnątrz – nas samych – i przez osoby z zewnątrz. Mimo że jesteśmy zawodem w pełni prywatnym, jesteśmy też jednocześnie zawodem zaufania publicznego. Tam, gdzie przystawimy swoją pieczątkę, poświadczamy nie tylko to, że dana osoba coś podpisała, ale też poświadczamy skutek dokonanej czynności wobec osób trzecich. W związku z tym notariuszom jest bliżej do sądu niż radcy prawnego i adwokata - właśnie przez tą pieczęć z orłem w koronie, przez nadzór Ministerstwa Sprawiedliwości i przez nominację państwową do wykonywania tego zawodu.

Czyli bardziej niż przedsiębiorcami czujecie się urzędnikami państwowymi?

Tam gdzie działamy jako managerowie naszego warsztatu pracy, w kancelarii, tam działamy jako przedsiębiorcy. Ale tam gdzie pracujemy z klientami, tam działamy jako osoby zaufania publicznego gwarantujący, że państwo naszymi rękami zapewnia, iż wszystko jest w porządku. Jeżeli ktoś ma czasowe zezwolenie na wykonywanie pracy, to pojawia się pytanie o wiarygodność. I tu ustawodawca zdaje sobie sprawę, że pomysł nie jest do końca fortunny, dlatego proponuje wprowadzenie czasowości. Po pół roku taka osoba jest wizytowana przez radę notarialną - jeśli uzyska negatywną ocenę, Minister Sprawiedliwości po kolejnych sześciu miesiącach zleca radzie izby notarialnej przeprowadzenie lustracji czynności takiego notariusza, w zakresie dostrzeżonych w toku wizytacji nieprawidłowości.

Na czym to polega?

Minister może odwołać notariusza, w przypadku uzyskania przez niego negatywnego wyniku wizytacji lub lustracji. Zwracam uwagę na tryb „może” w zakresie uprawnień Ministra zarówno do zlecenia lustracji, jak i odwołania notariusza. A co się dzieje z takim notariuszem w trakcie prowadzenia tych czynności? Nic - pozostaje notariuszem i prowadzi kancelarię, a klienci którzy do niego trafiają, narażeni są na świadczenie usługi notarialnej przez osobę, która nie powinna wykonywać już tego zawodu

A czy nie jest trochę tak, że notariusz jest postrzegany jako ten zwód prawniczy mniejszej odpowiedzialności?

Jeśli pomyślimy ile razy w życiu jesteśmy u notariusza, to wychodzi, że większość z nas przynajmniej raz w życiu kupuje mieszkanie czy jakąś inną nieruchomość. W Polsce nieruchomość jest uważana za jedną z najwyższych wartości materialnych. Podpisując akt notarialny, chcemy mieć absolutną pewność, że skoro podpisuje go notariusz nominowany przez państwo, to jest on zupełnie wiarygodny, profesjonalny, doświadczony i odpowiedzialny.

Jednocześnie klienci traktują notariuszy bardzo mechanicznie…

Często nasi klienci uważają, że jesteśmy maszynką do przystawiania pieczęci. To trochę tak, jakbyśmy się śmiali z aktorów, którzy grają w reklamach, że są gorsi od tych, którzy występują w teatrach, mimo że wszyscy są po tym samym wydziale tej samej szkoły. Wszystkie zawody prawnicze, poza zawodem sędziego i prokuratora, są zawodami rynkowymi. Otwarcie do nich już nastąpiło. W 1999 roku moja grupa aplikancka liczyła 16 osób. Teraz najliczniejsza liczyła ponad 300 osób, w związku z tym dostęp do zawodu został otwarty, ale dopiero jego wykonywanie daje obraz prawdziwej rzeczywistości.

Notariusz ponosi aż tak dużą odpowiedzialność?

Każdy myśli, że jeżeli notariusz „przystawi” pieczątkę i weźmie za to 20 zł, to odpowiada za 20 zł, podczas gdy w rzeczywistości odpowiada za dokonanie czynności i jej konsekwencję całym swoim majątkiem, bez względu na to, czy zarobił 20 zł czy 5 tys. zł.

A nie jest trochę tak, że środowisko prawnicze okopuje się na swoich pozycjach, bo tak naprawdę boi się zmiany i niepotrzebnie demonizuje deregulację?

Tam gdzie się zaczyna niekontrolowana konkurencja na rynku, tam pojawia się wielka pokusa, dla osób w trudniejszej sytuacji czy o innym systemie wartości...

Czyli uwolnienie zawodu notariusza grozi obniżeniem poziomu usług?

Chodzi o to, żeby każdy, kto ma tę pieczęć notarialną z orłem w koronie, wykonywał w taki sam sposób swoją pracę i nie był wystawiany na pokusy przymknięcia oka na niedociągnięcia ze strony klientów. Teraz, kiedy przychodzi do mnie klient, to jestem nie jego notariuszem, a notariuszem danej sprawy, bo tak nakazuje mi prawo o notariacie. Jestem buforem, o który zderzają się moi klienci ze swoim swoistym „koncertem życzeń”, co do dokonywanej czynności. Mogę odmówić dokonania czynności, jeżeli z przepisów prawa i moich zasad etycznych wynikało będzie, że jest to nie w porządku.

Co deregulacja zmieni w tej kwestii?

Jeśli doświadczony notariusz odmówi dokonania - w jego ocenie - „niepewnej” czynności, notariusz na próbę, być może z mniejszym doświadczeniem życiowym, a z pewnością z mniejszym doświadczeniem zawodowym ale mający o dwa kredyty więcej, może mieć z taką odmową problem. Etyka wykonywania tego zawodu polega na zrozumieniu jego szczególnej roli. Notariat łaciński, to notariat, w którym notariusz nie jest „przystawiaczem pieczątek” - jak w Stanach Zjednoczonych, gdzie dla „notariusza” najważniejsze jest to, kiedy wygasa jego koncesja (co jest uwidocznione na jego pieczęci). W USA notariuszem może być każdy - fryzjer, podawacz frytek, czy właściciel sklepu z alkoholem. System notariatu łacińskiego polega na tym, że państwo deleguje na rzecz prywatnego zawodu pewne kompetencje państwowe.

I dlatego właśnie, co też często jest wysuwane jako argument, nie da się porównywać naszego notariatu z systemem amerykańskim?

Często padają słowa zachwytu nad notariuszami w Stanach Zjednoczonych, owymi „przystawiaczami pieczątek”, którzy nie piętrzą problemów przed klientami. Fakt, do nabycia nieruchomości w Stanach nie jest wymagana forma aktu notarialnego, ale zapominamy o tym, że przy takiej transakcji w Stanach działają aż trzy firmy: sporządzająca umowę, sprawdzająca tytuł własności byłego właściciela i ubezpieczająca tytuł własności nowego. W systemie łacińskim notariusz robi wszystkie te trzy rzeczy. Tyle że w Stanach podważanie umów jest na porządku dziennym. W Polsce statystyka jest na poziomie promila dokonywanych czynności. Postrzeganie notariuszy przez społeczeństwo jest postrzeganiem wycinkowym - pieczątka i mnóstwo zostawianych pieniędzy w kancelarii. Ale jeśli sprawdzimy na fakturze ile jest w tym opłaty notarialnej, możemy być zdziwieni. 

A czy w kwestii deregulacji środowisko notariuszy jest absolutnie jednomyślne?

Tak. Kto wykonuje odpowiedzialnie ten zawód wie, jakie są związane z nim zagrożenia i wymagania.

I sądzi pani, że ta jednomyślność spowoduje, iż notariat ominie deregulacja, czy po prostu przesunie się ona w czasie?

Jeżeli deregulacją ma być dopuszczanie do zawodu każdego, kto chce go wykonywać, to nie jest to dobre. Dlaczego nie wszyscy aplikanci z aplikacji sędziowskiej dostają nominację na sędziego? Bo ustawodawca kieruje się prawidłową logiką: jeżeli państwo ma w swoim imieniu oddelegować osobę do rozstrzygania życiowych spraw obywateli, to niech to robią najlepsi, gwarantując odpowiedni poziom wykonywania wymiaru sprawiedliwości. To samo myślenie powinno charakteryzować notariuszy.

Więc dlaczego minister sprawiedliwości nie widzi tego problemu?

Dobre pytanie. Notariuszom zależałoby na tym, żeby została stworzona wizja notariatu XXI wieku. Jeżeli nasze przepisy prawa o notariacie w dużej części wzorowane są na przepisach prawa przedwojennego, to jest to dzisiaj niewystarczające. Siądźmy i ustalmy z ministrem jaki mamy pomysł na notariat. Chcemy zmian i unowocześnienia naszej procesji, ale nie przez obniżanie kwalifikacji zawodowych i etycznych osób, które miałyby ja wykonywać 

Notariusze są otwarci na zmiany?

My się nie okopujemy w okopach świętej Trójcy, bo wiemy, że w każdym zawodzie bez zmian nie ma rozwoju. Ale niech to będą zmiany zmierzające w konkretnym kierunku a nie majstrowanie przy przepisie, dla osiągnięcia jakiegoś doraźnego celu. Ani ten, ani następny minister nie poniosą konsekwencji za zmiany, które spowodują komplikacje w czyimś życiu. Za aktami notarialnymi stoją ludzie i ich życia. I jeżeli ktoś za 10 lat przyszedłby do pani mieszkania i stwierdził, że pani umowa własności jest nieważna i że nielegalnie zajmuje pani lokal, to wtedy zapytałaby pani czy ta deregulacja była na pewno dobrym pomysłem.