Przemoc i prezerwatywy – czyli co zobaczą dzieci w kinie

Przemoc i prezerwatywy – czyli co zobaczą dzieci w kinie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dzieci w kinie są narażone na reklamy, które nie są skierowane do nich (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
- Jestem przeciwna reklamom w kinach przed seansami dla dzieci. To jest pewien rodzaj manipulacji. Płaci się za bilet, więc stawianie człowieka przed koniecznością obejrzenia dodatkowych 20 minut reklam nie jest fair – mówi psycholog Katarzyna Wasilewska. – Dawniej, światło w sali kinowej gasło dopiero przed seansem, można było wybrać czy chce się oglądać reklamy, czy nie. Dzisiaj jesteśmy do tego zmuszeni – dodaje Dorota Zawadzka. Każdy, kto również sprzeciwia się temu, żeby jego dziecko oglądało zbyt długie bloki reklamowe w kinie, może dołączyć do akcji na Facebooku.
"Mówię >nie< pędzącemu >rollercoasterowi< reklamowemu przed dziecięcymi filmami! Często nieodpowiednimi dla ich wieku! Oczekuję, że kina w Polsce nie będą zamęczać naszych dzieci 20 minutowymi blokami reklam!” – czytamy opis wydarzenia na Facebooku Joanny Gorzelińskiej, protestującej przeciwko zbyt długim reklamom, na które narażane są w kinach dzieci. W stworzonym przez nią wydarzeniu swój udział zadeklarowało prawie 400 osób, w tym Dorota Zawadzka – Superniania, Andrzej Pągowski, Krystyna Hall i niektórzy politycy.

Blisko półgodzinne bloki reklam są dziś w kinie normalnością. Wiadomo, że jeżeli chcemy wybrać się na seans, do czasu filmu podanego przez dystrybutora musimy dodać jeszcze ekstra pół godziny.

Dla tych, którzy wpadają na seans w ostatniej chwili, męczący blok reklam jest nierzadko jedynym ratunkiem, żeby nie stracić początku filmu albo zdążyć kupić pop-corn i coca-colę. Jednak bloki reklamowe przed filmami dla dorosłych to co innego niż reklamy atakujące w kinie dzieci przed filmami skierowanymi do nich. – Nie sądzę, żeby ta akcja coś zmieniła, ale uważam, że należy to rozpropagowywać. Wszyscy wiemy po co są reklamy i czemu służą, i dlaczego nie jest tak, jak za mojej młodości, że światło gasło dopiero po kronice filmowej. Teraz też tak powinno być, żeby ci, którzy nie chcą oglądać reklam, mogli wchodzić na seans po nich – postuluje Dorota Zawadzka, znana z prowadzenia programu „Superniania”

Zawadzka opowiada, że zdarzyło jej się wielokrotnie być na filmach dla dzieci, gdzie reklamy były za długie i niedostosowane do wieku małych widzów. - Ja tego nie widziałam, ale moje mamy facebookowe mają złe doświadczenia. Jedna z nich poszła z grupą przedszkolaków do kina i trafiła na koniec reklamy prezerwatyw. Są też reklamy filmów, które są lękotwórcze, bo jeżeli idziemy na kreskówkę, a reklamowana jest saga „Zmierzch”, której targetem są teoretycznie nastolatki – podkreśla najsłynniejsza polska niania.

Zdaniem psycholog Katarzyny Wasilewskiej prezerwatywy czy podteksty seksualne w reklamach wcale nie są największym problemem. – Dziecko pozna po prostu kawałek świata, z którym i tak się styka. Bardziej denerwują mnie reklamy z czymś strasznym czy drastycznym. O ile „Zmierzch” jest akurat cukierkowy, to np. „Batman” czy film, gdzie występuje jakieś biedne dziecko, któremu ktoś zabija rodzinę sprawi, że maluch, z którym pójdziemy do kina na łagodną pogodną kreskówkę zostanie straumatuyzowany – przekonuje.

Na stronie akcji założonej na Facebooku przez Gorzelińską czytamy liczne komentarze rodziców popierających akcję. „Pół biedy ja to reklamy filmów dla dzieci. Ostatnio jak byłam z moją 5-latką w kinie puścili reklamę horroru. Nie muszę chyba opisywać reakcji dziecka...” – pisze jedna z użytkowniczek Facebooka, która zalakowała wydarzenie., „Stop brutalnym, pełnym seksu reklamom przed filmami dla dzieci w kinie” – dodaje inny użytkownik.

Warto również zwrócić uwagę na fakt, że problem niewłaściwych reklam, które trafiają do dzieci, jest szerszy i wykracza poza kinowe sale. Wielu rodziców zwraca uwagę na równie nachalne co kinowe i również zbyt długie reklamy telewizyjne.  – U mnie mamy protestowały przeciwko reklamom telewizyjnym, gdzie np. wszyscy chodzą nago albo przeciwko reklamom środków pobudzających. I to nie dlatego, że te reklamy mogą być trudne dla dzieci, ale dlatego, że dzieci zaczynają zadawać niewygodne pytania. To też, problemy, jakie powstają przed rodzicami, również trzeba wziąć pod uwagę – zauważa Zawadzka.

Paradoksalnie największy problem z reklamami mają  właśnie rodzice, a nie dzieci.  Dziecko chętnie ogląda reklamy – ale o ile dorośli są na nie trochę uodpornieni, o tyle dzieciaki przyjmują je bezkrytycznie. Nie są w stanie odróżnić, co jest prawdą, a co przekazem perswazyjnym.  – To jest właśnie paradoks i to jest najgorsze. Bo nawet, jeżeli będzie to reklama z czymś potwornym i nie dla dzieci, dziecko i tak nie będzie miało z tym problemu. Problem będzie miał rodzic, który będzie chciał przekazać dziecku jakieś wartości czy uchronić je przed jakimiś wpływami z zewnątrz – zauważa Wasilewska. – Dlatego reklama skierowana do dziecka to cios poniżej pasa. Bo jeżeli namawiamy kogoś do czegoś, to powinniśmy to robić względem dojrzałego konsumenta, który jest w stanie wybrać. Dziecko jest bardzo uległe pod tym względem i jeżeli zobaczy w reklamie, że baton jest porcją zdrowia, nic nie przekona go, że w rzeczywistości jest inaczej – dodaje.

Wielu rodziców opowiada się za niemal całkowitym wycofaniem reklam z kin przed seansami dla najmłodszych. Oto kolejny z komentarzy, jaki czytamy na facebookowej stronie akcji Gorzelińskiej: „Popieram, też mam często z tym problem. Pracuję w reklamie ale nie rozumiem tego chamskiego wciskania wszystkiego i wszystkim. Nasze dzieci i tak dostają w dupę w pełnej przemocy i wulgaryzmu szkole, szprycują się seksem i agresją w komputerach, mimo, że są z nami myślami są daleko dlatego walczmy o to by dzieciństwo było dzieciństwem a nie reklamą żelków i kanapek z czekoladą”.

Zawadzka zdaje sobie sprawę z tego, że reklam w dzisiejszym świecie nie da się uniknąć. –  Wydaje się, że dzieci lubią reklamy. Jest takie zjawisko, które nazywa się publiczności odziedziczoną - i reklamy są konstruowane tak, żeby były dla dzieci atrakcyjne, ale nie wszystkie się dla nich nadają – mówi. – Nie wierzę, że zrezygnujemy z reklam. Natomiast parę takich gestów, jak np. nieprzygłaśnianie w czasie reklam czy dostosowywanie bloków tak, żeby rzeczywiście były skierowane dla dzieci, można byłoby wykonać – dodaje. 

Katarzyna Wasilewska zdradza z kolei jaki jest jej sposób na unikanie niechcianych komercyjnych bloków – Ja po prostu spóźniam się z dziećmi na seans, chociaż fakt, że ciężko wyczuć ile. Z reguły pytam o to przy kasie – mówi.

Akcję Joanny Gorzelińskiej można poprzeć na Facebooku.

Zachęcamy też do lektury bloga Joanny Gorzelińskiej