Kazimierz Marcinkiewicz uwielbia brylować na salonach. Tylko ciągle nie wie, czy woli te polityczne, czy biznesowe. Może dlatego wraz z Romanem Giertychem i Michałem Kamińskim zamierza stworzyć think-thank. Czy to będzie pierwszy krok do polityki?
- Mam strasznie dużo pracy – podkreśla kilka razy w czasie raptem 20-minutowej rozmowy telefonicznej. Kazimierz Marcinkiewicz wysyła tym jasny sygnał: po odejściu z Goldman Sachs nie jest bezrobotny, jak ogłosiły tabloidy. Co robi były premier? Jego działalność owiana jest tajemnicą. Tym bardziej, że firma „Doradztwo finansowe i gospodarcze” to zwykła działalność gospodarcza, a nie żadna spółka. Nie można jej zbadać w sądzie gospodarczym, nie musi składać bilansów. – Moje zlecenia objęte są tajemnicą handlową. Od początku pracowałem dla innych instytucji finansowych i firm, poza Goldman Sachs. I robię to dalej. To są zarówno start-upy, jak i wielkie firmy, transakcje na poważne pieniądze. Ale nie widzę powodów, żeby zdradzać szczegóły – podkreśla.
Rozmowa z prominentnym politykiem PO. Marcinkiewicz opowiada mu o świecie biznesu. Ale po chwili nie wytrzymuje i przechodzi do komentowania polityki. – Biznes nie wywołuje w nim emocji, bardzo szybko go to nudzi. A polityka? Wtedy od razu w oczach zapalają się iskry. I tak jest za każdym razem – opowiada nam jeden z jego znajomych z Platformy.
Wróci czy nie wróci? To pytanie pojawia się zawsze, kiedy pojawia się sam Marcinkiewicz. Wówczas odbywa się rytualny już wręcz spektakl z udziałem byłego premiera, który się kryguje i mówi tak, żeby ani nie potwierdzić, ani nie zaprzeczyć.
Wygląda na to, że tym razem jednak coś jest na rzeczy. Od kilku tygodni Marcinkiewicz zintensyfikował swoje kontakty z Michałem Kamińskim, byłym spin doktorem PiS i Romanem Giertychem. Z nieoficjalnych informacji wynika, że wkrótce mogą powołać własny instytut – rodzaj think tanku, który ma sprowadzać do Polski wybitnych ekspertów zagranicznych, najgłośniejsze nazwiska w międzynarodowej debacie publicznej. Instytut ma organizować dyskusje, panele i wykłady z ich udziałem. Tematyka szeroka – gospodarka, polityka, nowe wyzwania. Pytamy Marcinkiewicza o szczegóły, ale odsyła nas do Giertycha i Kamińskiego. – Niebawem może będzie więcej wiadomo – podsyca jednak nasze zainteresowanie. Kamiński jest wyraźnie zaskoczony naszymi pytaniami. Przekonuje, że o żadnej formalnej inicjatywie nie ma mowy. – Oczywiście spotykamy się, rozmawiamy, ale nic ponadto – mówi „Wprost”.
Taki instytut mógłby być politycznym przyczółkiem grupy, którą w PO ironicznie nazywają już „partią Sikorskiego”. Kamiński i Giertych są w bliskich politycznych relacjach z szefem MSZ Radosławem Sikorskim. Nasi rozmówcy z PO są przekonani, że Sikorski będzie chciał doprowadzić do wpuszczenia ich na orbitę Platformy i budować na tym własną frakcję. Według naszych rozmówców „partia Sikorskiego” na prawym skrzydle PO mogłaby być wygodna dla Tuska. Bo stanowiłaby alternatywę dla grupy Jarosława Gowina, który coraz bardziej wymyka się Tuskowi spod kontroli. Na ostatnim posiedzeniu Sejmu doszło do potężnego starcia między nimi w czasie głosowania nad związkami partnerskimi. Dlatego „koncesjonowani konserwatyści” to może być kuszący pomysł. – Ale jest jeden problem. Tam każdy chciałby być liderem – śmieje się mniej przychylny polityk PO.
O nowej inicjatywie Giertycha, Kamińskiego i Marcinkiewicza można będzie przeczytać w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który od niedzielnego wieczora będzie dostępny w formie e-wydania.
Najnowszy numer "Wprost" będzie także dostępny na Facebooku.
Rozmowa z prominentnym politykiem PO. Marcinkiewicz opowiada mu o świecie biznesu. Ale po chwili nie wytrzymuje i przechodzi do komentowania polityki. – Biznes nie wywołuje w nim emocji, bardzo szybko go to nudzi. A polityka? Wtedy od razu w oczach zapalają się iskry. I tak jest za każdym razem – opowiada nam jeden z jego znajomych z Platformy.
Wróci czy nie wróci? To pytanie pojawia się zawsze, kiedy pojawia się sam Marcinkiewicz. Wówczas odbywa się rytualny już wręcz spektakl z udziałem byłego premiera, który się kryguje i mówi tak, żeby ani nie potwierdzić, ani nie zaprzeczyć.
Wygląda na to, że tym razem jednak coś jest na rzeczy. Od kilku tygodni Marcinkiewicz zintensyfikował swoje kontakty z Michałem Kamińskim, byłym spin doktorem PiS i Romanem Giertychem. Z nieoficjalnych informacji wynika, że wkrótce mogą powołać własny instytut – rodzaj think tanku, który ma sprowadzać do Polski wybitnych ekspertów zagranicznych, najgłośniejsze nazwiska w międzynarodowej debacie publicznej. Instytut ma organizować dyskusje, panele i wykłady z ich udziałem. Tematyka szeroka – gospodarka, polityka, nowe wyzwania. Pytamy Marcinkiewicza o szczegóły, ale odsyła nas do Giertycha i Kamińskiego. – Niebawem może będzie więcej wiadomo – podsyca jednak nasze zainteresowanie. Kamiński jest wyraźnie zaskoczony naszymi pytaniami. Przekonuje, że o żadnej formalnej inicjatywie nie ma mowy. – Oczywiście spotykamy się, rozmawiamy, ale nic ponadto – mówi „Wprost”.
Taki instytut mógłby być politycznym przyczółkiem grupy, którą w PO ironicznie nazywają już „partią Sikorskiego”. Kamiński i Giertych są w bliskich politycznych relacjach z szefem MSZ Radosławem Sikorskim. Nasi rozmówcy z PO są przekonani, że Sikorski będzie chciał doprowadzić do wpuszczenia ich na orbitę Platformy i budować na tym własną frakcję. Według naszych rozmówców „partia Sikorskiego” na prawym skrzydle PO mogłaby być wygodna dla Tuska. Bo stanowiłaby alternatywę dla grupy Jarosława Gowina, który coraz bardziej wymyka się Tuskowi spod kontroli. Na ostatnim posiedzeniu Sejmu doszło do potężnego starcia między nimi w czasie głosowania nad związkami partnerskimi. Dlatego „koncesjonowani konserwatyści” to może być kuszący pomysł. – Ale jest jeden problem. Tam każdy chciałby być liderem – śmieje się mniej przychylny polityk PO.
O nowej inicjatywie Giertycha, Kamińskiego i Marcinkiewicza można będzie przeczytać w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który od niedzielnego wieczora będzie dostępny w formie e-wydania.
Najnowszy numer "Wprost" będzie także dostępny na Facebooku.