Upadły król Trójmiasta

Upadły król Trójmiasta

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fragment artykułu o Januszu Leksztoniu w tygodniku Wprost 
Miał imperium. Był jednym z najbogatszych Polaków. Potem jeden dzień nie żył. Teraz Janusz Leksztoń żyje, ale inaczej niż kiedyś.
W 1991 roku był 5 na liście najbogatszych Polaków tygodnika „Wprost”. Pytamy, czym się teraz zajmuje? Król Trójmiasta, jak go powszechnie nazywano, ożywia się i chełpliwie odpowiada, że wydaje kolejne DVD z kalanetiksem, czyli z ćwiczeniami dla pań na szczupłe uda i płaski brzuch. Sam reżyseruje wideo, co wyraźnie zaznacza.

Historia Leksztonia nadawałaby się na zgrabny film pod hasłem: „Od milionera do pucybuta”. Z obrazkami o biznesmenie, który żył w posiadłości z basenem i podświetlanym parkietem i któremu kłaniało się całe Trójmiasto. Pewnie byłaby tam scena, jak korpulentny Leksztoń kaskadersko ucieka porywaczom dzięki długopisowi, który miał w kieszeni. I opowieść o procesie kidnaperów, gdzie dowodem był palec odgryziony jednemu z nich. O sprzedawaniu preparatu na powiększanie piersi i odsiadce w więzieniu. Krótko mówiąc kolorowy scenariusz o dzikich, pionierskich latach kapitalizmu w Polsce. Wszystko przerysowane, przaśne, czasem karykaturalne.

Tyle, że jedna rzecz w historii Leksztonia jest absolutnie poważna. Chodzi o odpowiedź na pytanie, jak to jest, że w państwie prawa proces upadłościowy może się ciągnąć od 21 lat?! Zgodnie z kodeksem cywilnym Janusz Leksztoń jest człowiekiem upadłym. Od bardzo dawna.

Cały tekst o upadłym królu Trójmiasta w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który od niedzielnego wieczora jest dostępny w formie e-wydania.

Najnowszy numer "Wprost" jest także dostępny na Facebooku.