Bundesliga już dziś jest najlepiej zarządzaną sportową firmą Europy. Wkrótce będzie dominować też na boisku.
We wtorek rusza pucharowa faza piłkarskiej Ligi Mistrzów, największego sportowego show Europy. Wśród czarnych koni rozgrywek wymienia się Borussię Dortmund, której gwiazdami są Polacy: Robert Lewandowski, Kuba Błaszczykowski i Łukasz Piszczek. Jesienią Borussia wygrała „grupę śmierci”, pokonując Real Madryt, Manchester City i Ajax Amsterdam. Lewandowski strzelił cztery bramki.
Jeśli Dortmund może sprawić sensację, to inny niemiecki klub – Bayern Monachium – uchodzi za jednego z faworytów rozgrywek. W połowie stycznia świat obiegła wiadomość, że najbardziej pożądany piłkarski trener globu Pep Guardiola podpisał kontrakt z monachijczykami. Wprawdzie pracę rozpocznie latem, ale futbolowi eksperci już teraz wysnuli dwa wnioski. Po pierwsze, w najbliższych latach Bayern będzie walczył o miano najlepszego klubu świata. Po drugie, Bundesliga jest na tyle prestiżowym miejscem pracy, że twórca obecnej potęgi FC Barcelona nie wahał się odrzucić lukratywnej propozycji Romana Abramowicza, właściciela Chelsea Londyn, która zrobiłaby z niego najlepiej zarabiającego trenera w historii piłki nożnej. Rosyjski miliarder za trenowanie Chelsea oferował Guardioli 22 mln euro rocznie. W Bayernie aż takich pieniędzy nie ma. To jednak w Monachium słynny Katalończyk dostrzegł możliwość realizowania swojej wizji futbolu. – Guardiola jest już bardzo bogatym człowiekiem, więc parę milionów w tę czy w tamtą stronę nie robi mu wielkiej różnicy – uważa Tomasz Rachwał, specjalista od marketingu sportowego. – Liczy się marka, tradycja i charakter Bayernu. Poza tym to jest bardzo dobrze zarządzane przedsiębiorstwo, ze świetną perspektywą rozwoju.
No właśnie. Wiadomość o zatrudnieniu w Monachium słynnego Katalończyka idzie w parze z ostatnimi danymi na temat ligi niemieckiej. I to zarówno sportowymi (Niemcy jako jedyna nacja na kontynencie przeprowadzili wszystkie swoje kluby przez jesienne rundy europejskich pucharów), jak i finansowymi (w ostatnim sezonie Bundesliga po raz pierwszy przekroczyła granicę dwóch miliardów euro przychodów i wykazała najwyższą na kontynencie rentowność). Z czego bierze się jej sukces?
Dyscyplina
Podstawą rozwoju jest restrykcyjna polityka zarządu ligi wobec 36 zrzeszonych w niej klubów. Żeby uczestniczyć w podziale łupów, każdy z nich musi prowadzić przejrzystą i racjonalną politykę budżetową. Ostre kryteria dotyczą infrastruktury, administracji, bezpieczeństwa, spraw kadrowych. To daje rezultaty: Niemcom, jak mało komu w Europie, udało się zmniejszyć zadłużenie klubów – aż 14 z 18 w ostatnim sezonie wykazało się zyskiem netto.
Najwięcej pieniędzy Bundesliga pozyskuje ze sprzedaży praw telewizyjnych oraz reklam (po blisko 26 proc. ogólnych przychodów). Mecze transmitowane są do ponad 150 krajów, a za prawa do transmisji rozgrywek przez cztery lata Sky Deutschland zapłaciła ok. 1,9 mld euro! To suma wyższa od tej, którą trzeba wyłożyć za prawa do ligi hiszpańskiej – wartej 1,7 mld euro. Na więcej, 2,5 mld euro, wyceniana jest tylko angielska Premier League. Co ciekawe, Bundesliga nie ma sponsora tytularnego (takiego jak T-Mobile w przypadku naszej Ekstraklasy). Szefom zależy na promowaniu znaku towarowe. To ma przynieść jeszcze większe zyski w dalszej perspektywie.
21 proc. przychodów zapewniają wpływy z dni meczowych, a więc głównie ze sprzedaży biletów. Łącznie w sezonie 2011-2012 na stadionach 1. i 2. Bundesligi pojawiło się ok. 19 mln osób. Na mecze 1. Bundesligi przychodzi średnio 44,2 tys. widzów, co przy cenie 30 euro za bilet daje ponad 1,3 mln euro. Fenomenem jest tu Borussia Dortmund, która regularnie podczas spotkań na własnym stadionie gromadzi na trybunach ponad 80 tys. kibiców! To absolutny światowy rekord, a w pierwszej dziesiątce tego zestawienia jest jeszcze pięć innych klubów z Niemiec. Wpływ na to ma ofensywny styl, wpajany piłkarzom przez trenerów – to w Bundeslidze strzela się teraz najwięcej goli. Nie bez znaczenia jednak są też najnowocześniejsza na świecie infrastruktura, a także swoista stadionowa kultura, w której jest miejsce zarówno dla zatwardziałych, ale znających umiar kiboli, jak i dla rodzin z małymi dziećmi. Niemieckie stadiony są jednymi z najbezpieczniejszych na świecie.
Cały tekst można przeczytać w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który od niedzielnego wieczoru jest dostępny w formie e-wydania.
Najnowszy numer "Wprost" także dostępny na Facebooku.
Jeśli Dortmund może sprawić sensację, to inny niemiecki klub – Bayern Monachium – uchodzi za jednego z faworytów rozgrywek. W połowie stycznia świat obiegła wiadomość, że najbardziej pożądany piłkarski trener globu Pep Guardiola podpisał kontrakt z monachijczykami. Wprawdzie pracę rozpocznie latem, ale futbolowi eksperci już teraz wysnuli dwa wnioski. Po pierwsze, w najbliższych latach Bayern będzie walczył o miano najlepszego klubu świata. Po drugie, Bundesliga jest na tyle prestiżowym miejscem pracy, że twórca obecnej potęgi FC Barcelona nie wahał się odrzucić lukratywnej propozycji Romana Abramowicza, właściciela Chelsea Londyn, która zrobiłaby z niego najlepiej zarabiającego trenera w historii piłki nożnej. Rosyjski miliarder za trenowanie Chelsea oferował Guardioli 22 mln euro rocznie. W Bayernie aż takich pieniędzy nie ma. To jednak w Monachium słynny Katalończyk dostrzegł możliwość realizowania swojej wizji futbolu. – Guardiola jest już bardzo bogatym człowiekiem, więc parę milionów w tę czy w tamtą stronę nie robi mu wielkiej różnicy – uważa Tomasz Rachwał, specjalista od marketingu sportowego. – Liczy się marka, tradycja i charakter Bayernu. Poza tym to jest bardzo dobrze zarządzane przedsiębiorstwo, ze świetną perspektywą rozwoju.
No właśnie. Wiadomość o zatrudnieniu w Monachium słynnego Katalończyka idzie w parze z ostatnimi danymi na temat ligi niemieckiej. I to zarówno sportowymi (Niemcy jako jedyna nacja na kontynencie przeprowadzili wszystkie swoje kluby przez jesienne rundy europejskich pucharów), jak i finansowymi (w ostatnim sezonie Bundesliga po raz pierwszy przekroczyła granicę dwóch miliardów euro przychodów i wykazała najwyższą na kontynencie rentowność). Z czego bierze się jej sukces?
Dyscyplina
Podstawą rozwoju jest restrykcyjna polityka zarządu ligi wobec 36 zrzeszonych w niej klubów. Żeby uczestniczyć w podziale łupów, każdy z nich musi prowadzić przejrzystą i racjonalną politykę budżetową. Ostre kryteria dotyczą infrastruktury, administracji, bezpieczeństwa, spraw kadrowych. To daje rezultaty: Niemcom, jak mało komu w Europie, udało się zmniejszyć zadłużenie klubów – aż 14 z 18 w ostatnim sezonie wykazało się zyskiem netto.
Najwięcej pieniędzy Bundesliga pozyskuje ze sprzedaży praw telewizyjnych oraz reklam (po blisko 26 proc. ogólnych przychodów). Mecze transmitowane są do ponad 150 krajów, a za prawa do transmisji rozgrywek przez cztery lata Sky Deutschland zapłaciła ok. 1,9 mld euro! To suma wyższa od tej, którą trzeba wyłożyć za prawa do ligi hiszpańskiej – wartej 1,7 mld euro. Na więcej, 2,5 mld euro, wyceniana jest tylko angielska Premier League. Co ciekawe, Bundesliga nie ma sponsora tytularnego (takiego jak T-Mobile w przypadku naszej Ekstraklasy). Szefom zależy na promowaniu znaku towarowe. To ma przynieść jeszcze większe zyski w dalszej perspektywie.
21 proc. przychodów zapewniają wpływy z dni meczowych, a więc głównie ze sprzedaży biletów. Łącznie w sezonie 2011-2012 na stadionach 1. i 2. Bundesligi pojawiło się ok. 19 mln osób. Na mecze 1. Bundesligi przychodzi średnio 44,2 tys. widzów, co przy cenie 30 euro za bilet daje ponad 1,3 mln euro. Fenomenem jest tu Borussia Dortmund, która regularnie podczas spotkań na własnym stadionie gromadzi na trybunach ponad 80 tys. kibiców! To absolutny światowy rekord, a w pierwszej dziesiątce tego zestawienia jest jeszcze pięć innych klubów z Niemiec. Wpływ na to ma ofensywny styl, wpajany piłkarzom przez trenerów – to w Bundeslidze strzela się teraz najwięcej goli. Nie bez znaczenia jednak są też najnowocześniejsza na świecie infrastruktura, a także swoista stadionowa kultura, w której jest miejsce zarówno dla zatwardziałych, ale znających umiar kiboli, jak i dla rodzin z małymi dziećmi. Niemieckie stadiony są jednymi z najbezpieczniejszych na świecie.
Cały tekst można przeczytać w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który od niedzielnego wieczoru jest dostępny w formie e-wydania.
Najnowszy numer "Wprost" także dostępny na Facebooku.