Tramwaje, które nie pasują do torów, termy bez gorącej wody, lotnisko, na którym ląduje jeden samolot dziennie - to jedne z najgłupszych inwestycji realizowanych z pomocą unijnych pieniędzy. To prawda, że jesteśmy mistrzami w wydawaniu dotacji UE. Szkoda tylko, że często wbrew zdrowemu rozsądkowi.
- Dokończymy sieć dróg, unowocześnimy koleje i komunikację miejską. Znajdą się pieniądze dla małych i średnich przedsiębiorstw. Chcę o tym rozmawiać w każdym mieście i w każdym województwie, dlatego w najbliższych miesiącach ruszam w Polskę - zapowiedział premier Donald Tusk tuż po tym jak negocjacjach w sprawie unijnego budżetu w Brukseli zagwarantowaliśmy sobie 303 miliardy eurodotacji do wydania w najbliższych 7 latach.
Rządowi stratedzy jeszcze nie ułożyli mapy podróży premiera. Można się domyślać, że na kolejnych przystankach pasażer Tuskobusu będzie ściskał ręce urzędnikom, poklepywał się po plecach z budowlańcami i przecinał wstęgi na największych budowach finansowanych z pomocą eurodotacji. Ale żeby nie było tak miło tygodnik ,,Wprost” proponuje podróż alternatywną. Oto mapa marnotrawstwa, chciwości i głupich pomysłów, które zmaterializować się mogły tylko z pomocą łatwych do przemielenia unijnych pieniędzy.
Swoją podróż pasażer Tuskobusu powinien zacząć od Lidzbarka Warmińskiego. Trwa tam właśnie budowa Term Warmińskich - ogromnego kompleksu sportowo-rekreacyjnego. Kilka basenów, jacuzzi, wioska wakacyjna, centrum restauracyjne z salą klubową i kręgielnią. Koszt 100 mln zł, z czego 66 mln zł wyłożyła Unia Europejska. Założenie było proste - turyści znudzeni jeziorami, wybiorą termy z racji na gorące, geotermalne źródła. Pojawił się jednak problem. Odwierty geologów wykazały, że w Lidzbarku gorących źródeł po prostu nie ma, a woda ma zaledwie 24 stopnie Celsjusza, czyli mniej więcej tyle ile w warmińskich jeziorach latem. W większości istniejących term w Polsce temperatura wody nie jest niższa od 60 stopni, więc gdyby premier chciał wziąć w Lidzbarku gorącą kąpiel, wodę trzeba będzie najprawdopodobniej specjalnie podgrzewać. Jednak to dopiero we wrześniu 2014 r., bo wtedy inwestycja ma zostać oddana do użytku.
Tymczasem kilka godzin drogi od Lidzbarka trwa budowa 10-kilometrowej obwodnicy Bargłowa Kościelnego, malutkiej wioski w Podlaskim. Tam również przydałoby się wysłać Tuskobus z premierem na pokładzie. Może wytłumaczyłby mieszkańcom wioski, dlaczego za 210 mln zł (w tym wartość dofinansowania z UE 42,9 mln zł) buduje się obwodnicę, która pozwoli ominąć zaledwie kilka domów, a pobliskie Suwałki czy Olsztyn o obwodnicę starają się już kilkanaście lat. Nowej drogi nie chcą nawet sami mieszkańcy Bargłowa. - Przez drogę omijającą Bargłów padną wiejskie sklepy, a trasa rozetnie na pół niektóre gospodarstwa. Komu potrzebna jest obwodnica, która po zbudowaniu trasy S 61 via Baltica stanie się drogą gminną? - mówili rozgoryczeni mieszkańcy na zebraniu protestacyjnym miesiąc temu.
Jednak mimo dramatycznych apeli, Bargłów może podzielić los Frampola, kolejnej małej miejscowości na wschodzie Polski. Tam w listopadzie otwarto 4-km obwodnicę za 48,8 mln zł, z czego 27,5 miliona pochodziło z unijnego programu Rozwój Polski Wschodniej. Po obwodnicy hula wiatr i nikt nie wie, dlaczego zdecydowano się ją wybudować właśnie tam - komentował całą sprawę prof. Grzegorz Gorzelak, dyrektor Centrum Europejskich Studiów Regionalnych i Lokalnych na Uniwersytecie Warszawskim.
Zdaniem ekonomisty prof. Krzysztofa Rybińskiego patologie przy wydawaniu unijnych pieniędzy mają z reguły czysto polityczne podłoże. - Poseł położy byle jaki chodnik albo zbuduje aquapark i dostanie od mieszkańców przepustkę na kolejną kadencję. Nikt jednak nie spyta, czy ta inwestycja jest opłacalna i co się z nią stanie, kiedy unijnej kasy kiedyś zabraknie - mówi podenerwowany Rybiński. W ten sposób na polityczne zamówienie Polskę zalewa sieć parków rozrywki, świetlic i domów kultury. Zimą większość z nich stoi pusta, bo nikogo nie stać na ich ogrzewanie…
Czytaj więcej w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który od niedzielnego wieczora będzie dostępny w formie e-wydania.
Rządowi stratedzy jeszcze nie ułożyli mapy podróży premiera. Można się domyślać, że na kolejnych przystankach pasażer Tuskobusu będzie ściskał ręce urzędnikom, poklepywał się po plecach z budowlańcami i przecinał wstęgi na największych budowach finansowanych z pomocą eurodotacji. Ale żeby nie było tak miło tygodnik ,,Wprost” proponuje podróż alternatywną. Oto mapa marnotrawstwa, chciwości i głupich pomysłów, które zmaterializować się mogły tylko z pomocą łatwych do przemielenia unijnych pieniędzy.
Swoją podróż pasażer Tuskobusu powinien zacząć od Lidzbarka Warmińskiego. Trwa tam właśnie budowa Term Warmińskich - ogromnego kompleksu sportowo-rekreacyjnego. Kilka basenów, jacuzzi, wioska wakacyjna, centrum restauracyjne z salą klubową i kręgielnią. Koszt 100 mln zł, z czego 66 mln zł wyłożyła Unia Europejska. Założenie było proste - turyści znudzeni jeziorami, wybiorą termy z racji na gorące, geotermalne źródła. Pojawił się jednak problem. Odwierty geologów wykazały, że w Lidzbarku gorących źródeł po prostu nie ma, a woda ma zaledwie 24 stopnie Celsjusza, czyli mniej więcej tyle ile w warmińskich jeziorach latem. W większości istniejących term w Polsce temperatura wody nie jest niższa od 60 stopni, więc gdyby premier chciał wziąć w Lidzbarku gorącą kąpiel, wodę trzeba będzie najprawdopodobniej specjalnie podgrzewać. Jednak to dopiero we wrześniu 2014 r., bo wtedy inwestycja ma zostać oddana do użytku.
Tymczasem kilka godzin drogi od Lidzbarka trwa budowa 10-kilometrowej obwodnicy Bargłowa Kościelnego, malutkiej wioski w Podlaskim. Tam również przydałoby się wysłać Tuskobus z premierem na pokładzie. Może wytłumaczyłby mieszkańcom wioski, dlaczego za 210 mln zł (w tym wartość dofinansowania z UE 42,9 mln zł) buduje się obwodnicę, która pozwoli ominąć zaledwie kilka domów, a pobliskie Suwałki czy Olsztyn o obwodnicę starają się już kilkanaście lat. Nowej drogi nie chcą nawet sami mieszkańcy Bargłowa. - Przez drogę omijającą Bargłów padną wiejskie sklepy, a trasa rozetnie na pół niektóre gospodarstwa. Komu potrzebna jest obwodnica, która po zbudowaniu trasy S 61 via Baltica stanie się drogą gminną? - mówili rozgoryczeni mieszkańcy na zebraniu protestacyjnym miesiąc temu.
Jednak mimo dramatycznych apeli, Bargłów może podzielić los Frampola, kolejnej małej miejscowości na wschodzie Polski. Tam w listopadzie otwarto 4-km obwodnicę za 48,8 mln zł, z czego 27,5 miliona pochodziło z unijnego programu Rozwój Polski Wschodniej. Po obwodnicy hula wiatr i nikt nie wie, dlaczego zdecydowano się ją wybudować właśnie tam - komentował całą sprawę prof. Grzegorz Gorzelak, dyrektor Centrum Europejskich Studiów Regionalnych i Lokalnych na Uniwersytecie Warszawskim.
Zdaniem ekonomisty prof. Krzysztofa Rybińskiego patologie przy wydawaniu unijnych pieniędzy mają z reguły czysto polityczne podłoże. - Poseł położy byle jaki chodnik albo zbuduje aquapark i dostanie od mieszkańców przepustkę na kolejną kadencję. Nikt jednak nie spyta, czy ta inwestycja jest opłacalna i co się z nią stanie, kiedy unijnej kasy kiedyś zabraknie - mówi podenerwowany Rybiński. W ten sposób na polityczne zamówienie Polskę zalewa sieć parków rozrywki, świetlic i domów kultury. Zimą większość z nich stoi pusta, bo nikogo nie stać na ich ogrzewanie…
Czytaj więcej w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który od niedzielnego wieczora będzie dostępny w formie e-wydania.
Najnowszy numer "Wprost" także dostępny na Facebooku.