Stuhr: gest Benedykta XVI to gest wielkiej odwagi

Stuhr: gest Benedykta XVI to gest wielkiej odwagi

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jerzy Stuhr (fot. Jerzy Stalega / newspix.pl) Źródło: Newspix.pl
- To może być niebezpieczne dla Kościoła. Może złym, małym ludziom (a wszędzie tacy są, w Kolegium Kardynałów też) otworzyć furtkę, że to oni powiedzą, kiedy masz odejść. Jan Paweł II tego właśnie się bał - mówił w rozmowie z Jarosławem Kuźniarem we "Wprost" Jerzy Stuhr, odnosząc się do decyzji papieża Benedykta XVI o ustąpieniu ze stanowiska.
Jarosław Kuźniar: Kiedy emerytura?

Jerzy Stuhr: Chciałbym pójść na emeryturę w szkole aktorskiej, żeby być wolnym, tylko nie chcą mnie puścić. Ale na scenie to nigdy. Ten zawód przy wszystkich swoich cieniach ma takie blaski, że nie ma emerytury. Kazimierz Opaliński, taki aktor był, na starość dopiero karierę zrobił. Jak zagrał w "Człowieku na torze”, miał ponad 70 lat, był nieznanym aktorem. Mojemu koledze Michelowi Piccoli w wieku 80 lat trafiła się rola w filmie o papieżu, prorocza rola. To jest piękne.

Prorocza, bo Benedykt XVI naprawdę zrezygnował. Czy to jest słabość?

Opowiem panu dwie sceny z filmu mojego przyjaciela Nanniego Morettiego. Byłem nimi zafascynowany: pierwszą i ostatnią. W pierwszej wybrany papież nie może wyjść na balkon. Michel Piccoli super to zagrał. Fantastycznie. I ten krzyk, taki ryk się z niego wydobył. Tłumy stoją, kamerling zapowiada, a on nie może wyjść. Jak mi przeczytali tę scenę, to pomyślałem: No nie, ja to mam całe życie w sobie. To mikroskopijny ja stojący za kulisami w "Kontrabasiście”. Tam szmery, szum, podekscytowana widownia, bo wreszcie dostali bilety po 150 zł i teraz zobaczą ten legendarny spektakl. A ja stoję. I ostatnia scena, kiedy on po wszystkim wychodzi na balkon i mówi: "Zwolnijcie mnie, ja się nie nadaję”. To jest wewnętrzna odwaga, on zrozumiał i miał odwagę powiedzieć to publicznie. I to zrobił Benedykt XVI. Gutek powinien wznowić ten film. Robię mu codziennie reklamę za frajer.

Benedykt XVI przeliczył swoje możliwości.

On tego nie mógł przewidzieć. Osiem lat temu to był inny organizm. Czy ja wiem, co za dziesięć lat będzie ze mną? Kota mam nowego. Myślę, że ten kot mnie już przeżyje. Całe życie były w domu koty, ale na tego patrzę inaczej. Moje życie jest fantastyczne. Komunizm przeżyć, mieć papieża Polaka, znać go osobiście. Czasem mi było przykro, jak katolicy bardzo wierzący negowali film "Habemus papam”. Mam znajomych, którzy mówili, że nie pójdą na ten film, bo jest kłamstwem. Kurczę, nie chciałem brać udziału w kłamstwie. Sam jestem wierzącym katolikiem. Kłamstwo, że papież ma kryzys, że nie może wyjść na balkon? Pewna pani mi mówiła, że to nie może się zdarzyć, bo to nie kardynałowie wybierają, ale Duch Święty.

Nie wierzy pan w to? Jest pan człowiekiem słabej wiary?

Może, ale tydzień temu sytuacja się zmieniła. Biorę udział w prawdzie, to się stało. Bardzo mnie to wewnętrznie umocniło.

Dostał pan potwierdzenie, że to się może zdarzyć.

Ludzka rzecz się zdarzyła i to mi się spodobało. Ale to może być niebezpieczne dla Kościoła. Może złym, małym ludziom (a wszędzie tacy są, w Kolegium Kardynałów też) otworzyć furtkę, że to oni powiedzą, kiedy masz odejść. Jan Paweł II tego właśnie się bał. Przecież namawiali go do abdykacji, a on pięknie powiedział do Dziwisza: "Z krzyża się nie schodzi”. Nie chciał zrobić precedensu. Ale gest Benedykta jest gestem wielkiej odwagi, porównywalnym ą rebours do naszego papieża – jeden trwa w cierpieniu, a drugi mówi: "Dla dobra Kościoła odchodzę”.

Pełny zapis rozmowy Jarosława Kuźniara z Jerzym Stuhrem ukazał się w tygodniku "Wprost" (nr 8/2013)