Ta książka jest moim wyjściem z szafy. To jest opowieść o normalnej rodzinie, choć uwikłanej historycznie. Napisana z dystansem i ironią, ale bardzo szczerze - pisze Monika Jaruzelska w książce "Towarzyszka Panienka", która ukazała się nakładem wydawnictwa Czerwone i Czarne.
Mama
Mama nie chciała mieć dzieci. Jeśli już, to syna. Od dziecka słyszałam jej opowieści o straszliwym porodzie. Przerażała ją ciąża, co rozumiem. Czułam, że za te jej męki i utratę figury powinnam wziąć część odpowiedzialności na siebie. Opowiadała często, że kiedy się urodziłam, byłam brzydka jak Chruszczow. „Jaruzelskie są nieładne, ale wszyscy Jaruzelscy żenią się z pięknymi kobietami” – mówiła. „Takie to zdechłe…” - dodawała pod moim adresem.
Pochodziła z mieszczańskiej rodziny, która miała restaurację i kamienicę w Lublinie. Z domu wyniosła naturalną potrzebę życia w luksusie, który kojarzył się jej z przedwojennymi perfumami babci marki Guerlain.
Ojciec
(…) Chyba nigdy nie cieszył się życiem, jego drobnymi przyjemnościami. Zawsze praca i polityka przez duże „P” na pierwszym planie. (...) Poukładany na co dzień, systematyczny i obowiązkowy (choć w domu miękki wobec swoich kobiet), nawet w trakcie letnich wyjazdów nie potrafił dać na luz. I wciąż mnie oceniał. Bo wszystko w jego pojęciu winno zmierzać do perfekcji.
W przeciwieństwie do mamy i babci nie przywiązywał wagi do pieniędzy. Wręcz uważał, że w złym tonie jest posiadać pieniądze, a już afiszować się nimi jest czymś niegodnym. Całą pensję oddawał mamie, potem prosił o kieszonkowe na fryzjera. (…) Jest abstynentem. Przez całe życie nie palił, oprócz kilku miesięcy stanu wojennego. Jedyną jego słabością są słodycze, których również sobie odmawia, klepiąc się znacząco po brzuchu. Pofolgował sobie tylko raz – w czasie moich narodzin. Zamiast iść z kolegami na wódkę, jak robi to większość mężczyzn, siedział samotnie w domu, pochłaniając kilogram mieszanki czekoladowej i z nerwów rozrzucając wokół siebie papierki.
Stan wojenny, Gaja
Nawet nie wiedziałam, co to jest stan wojenny. Pamiętam, że było zimno. Spałam tego dnia dłużej, bo przecież niedziela. I kiedy zeszłam do kuchni na śniadanie, mama z gosposią siedziały przy włączonym radiu. Z głośnika rozlegał się głos mojego ojca. W pewnym momencie mama powiedziała: „Wojna jest…”. A ja sobie jeszcze zaśpiewałam pod nosem: „Tera je wojna / Kto handluje ten żyje…”. Bo wiedziałam, że mama zawsze lubi dramatyzować.
(…) Rodzice jednej z koleżanek byli zaprzyjaźnieni z rodziną Jacka Kuronia. Koleżanka zadzwoniła do mnie, że zmarła żona Kuronia, Gaja, i żebym poprosiła ojca, by zwolnił Kuronia na pogrzeb. Zadzwoniłam. W latach dziewięćdziesiątych spotkałam Jacka Kuronia w SARP. Podszedł do mnie i powiedział: „Dziękuję”. Czułam się tym bardzo skrępowana.
Obszerne fragmenty książki Moniki Jaruzelskiej "Towarzyszka Panienka" można znaleźć w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który jest dostępny w formie e-wydania .
Najnowszy numer tygodnika "Wprost" jest również dostępny na Facebooku .
Mama nie chciała mieć dzieci. Jeśli już, to syna. Od dziecka słyszałam jej opowieści o straszliwym porodzie. Przerażała ją ciąża, co rozumiem. Czułam, że za te jej męki i utratę figury powinnam wziąć część odpowiedzialności na siebie. Opowiadała często, że kiedy się urodziłam, byłam brzydka jak Chruszczow. „Jaruzelskie są nieładne, ale wszyscy Jaruzelscy żenią się z pięknymi kobietami” – mówiła. „Takie to zdechłe…” - dodawała pod moim adresem.
Pochodziła z mieszczańskiej rodziny, która miała restaurację i kamienicę w Lublinie. Z domu wyniosła naturalną potrzebę życia w luksusie, który kojarzył się jej z przedwojennymi perfumami babci marki Guerlain.
Ojciec
(…) Chyba nigdy nie cieszył się życiem, jego drobnymi przyjemnościami. Zawsze praca i polityka przez duże „P” na pierwszym planie. (...) Poukładany na co dzień, systematyczny i obowiązkowy (choć w domu miękki wobec swoich kobiet), nawet w trakcie letnich wyjazdów nie potrafił dać na luz. I wciąż mnie oceniał. Bo wszystko w jego pojęciu winno zmierzać do perfekcji.
W przeciwieństwie do mamy i babci nie przywiązywał wagi do pieniędzy. Wręcz uważał, że w złym tonie jest posiadać pieniądze, a już afiszować się nimi jest czymś niegodnym. Całą pensję oddawał mamie, potem prosił o kieszonkowe na fryzjera. (…) Jest abstynentem. Przez całe życie nie palił, oprócz kilku miesięcy stanu wojennego. Jedyną jego słabością są słodycze, których również sobie odmawia, klepiąc się znacząco po brzuchu. Pofolgował sobie tylko raz – w czasie moich narodzin. Zamiast iść z kolegami na wódkę, jak robi to większość mężczyzn, siedział samotnie w domu, pochłaniając kilogram mieszanki czekoladowej i z nerwów rozrzucając wokół siebie papierki.
Stan wojenny, Gaja
Nawet nie wiedziałam, co to jest stan wojenny. Pamiętam, że było zimno. Spałam tego dnia dłużej, bo przecież niedziela. I kiedy zeszłam do kuchni na śniadanie, mama z gosposią siedziały przy włączonym radiu. Z głośnika rozlegał się głos mojego ojca. W pewnym momencie mama powiedziała: „Wojna jest…”. A ja sobie jeszcze zaśpiewałam pod nosem: „Tera je wojna / Kto handluje ten żyje…”. Bo wiedziałam, że mama zawsze lubi dramatyzować.
(…) Rodzice jednej z koleżanek byli zaprzyjaźnieni z rodziną Jacka Kuronia. Koleżanka zadzwoniła do mnie, że zmarła żona Kuronia, Gaja, i żebym poprosiła ojca, by zwolnił Kuronia na pogrzeb. Zadzwoniłam. W latach dziewięćdziesiątych spotkałam Jacka Kuronia w SARP. Podszedł do mnie i powiedział: „Dziękuję”. Czułam się tym bardzo skrępowana.
Obszerne fragmenty książki Moniki Jaruzelskiej "Towarzyszka Panienka" można znaleźć w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który jest dostępny w formie e-wydania .
Najnowszy numer tygodnika "Wprost" jest również dostępny na Facebooku .