Szyldu nie mają z dwóch powodów. – Trochę chodzi o bezpieczeństwo, a trochę o to, że to mimo wszystko przestrzeń prywatna. Nie hostel, lecz dom – wyjaśnia Helena. Podkreśla, że mieszkańcy są otwarci na otoczenie. Organizowane przez nich eventy cieszą się dużą popularnością wśród znajomych. Wielu gości nie ma żydowskiego pochodzenia. – Nasz dom, podobnie jak sama tematyka żydowska, wzbudza zainteresowanie – mówi. Tym bardziej że ostatnio w pewnych środowiskach panuje moda na tematykę żydowską. – Mnie to cieszy, choć liczę się z tym, że ta fascynacja może się okazać przelotna – dodaje.
Zagubione pokolenia
Tak było z warszawską restauratorką Malką Kafką, która o swoich żydowskich korzeniach dowiedziała się po śmierci dziadka. Przypadkowo znalazła jego dokumenty z obozu oraz nieznane zdjęcia. Choć już wcześniej szczątki informacji w domu się pojawiały, choćby te o rodzinnych związkach z żydowskim pisarzem Franzem Kafką. – Byłam wtedy jednak zbuntowaną nastolatką i, szczerze mówiąc, historie przodków niespecjalnie mnie interesowały – wspomina. Pewnego dnia przyjechali do niej znajomi z Izraela. Mówili, że w warszawskiej synagodze reformowanej pracuje ciekawy rabin i oni chcieliby go poznać. – Poszłam trochę z grzeczności, a trochę z ciekawości. I nagle poczułam olśnienie, że to moje miejsce – opowiada Kafka.
Konwersja na judaizm (w wersji ortodoksyjnej) trwała ponad rok. – Początkowo miałam w sobie zapał neofitki. To było jak zakochanie: bezkrytyczne, trochę szalone. Nauka hebrajskiego, ścisłe przestrzeganie koszerności, świętowanie szabatu. Po trzech latach przyszedł kryzys – opowiada Kafka. – Dziś mój związek z judaizmem to dojrzała miłość: głęboka, pełna refleksji – dodaje. Dla dziennikarza TVN Andrzeja Morozowskiego wiedza o żydowskim pochodzeniu nie stała się źródłem poszukiwań religijnych. Kiedy jeszcze w podstawówce w domu odkrył dokumenty z „dziwnymi” imionami dziadków, rodzice wytłumaczyli, żeby ze sprawą się nie afiszować. Dopiero na studiach spotkał koleżankę, która miała podobne doświadczenie. – Zrobiło się raźniej, zdecydowałem się na coming out wśród znajomych. Reakcje były pozytywne, nawet bardzo. Z czasem mówienie o żydowskich korzeniach stało się u mnie rodzajem młodzieńczego lansu – przyznaje dziennikarz.
Jednak kiedy kilka lat temu wspomniał o swych korzeniach na antenie, po programie kolega spytał go z przerażeniem: „Andrzej, pomyślałeś o synu?”. – Dziś już by tak pewnie nie powiedział, bo antysemityzm to coraz większy obciach. A w pewnych kręgach bycie Żydem staje się nawet modne – uśmiecha się Morozowski.
Cały artykuł można przeczytać w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który jest dostępny w formie e-wydania .
Najnowszy numer tygodnika "Wprost" jest również dostępny na Facebooku .