Pazura o esbekach: sympatyczni chłopcy, niektórzy

Pazura o esbekach: sympatyczni chłopcy, niektórzy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Cezary Pazura (fot. Michal Piesciuk / newspix.pl) Źródło: Newspix.pl
Cezary Pazura przeszedł do historii grą w kultowych filmach lat 90. Teraz czuje się uwięziony w dziurawej demokracji. - Nie spodziewałem się, że "Psy" będą filmem aż tak kultowym. Po latach wszyscy zaczęli się zastanawiać, skąd ten Pasikowski tyle wiedział i umiał te znaki dać - mówi Pazura w rozmowie z Piotrem Najsztubem.
Piotr Najsztub : Okres powstawania „Psów” to były czasy mętne i mroczne. Film opowiada o przekraczaniu granicy między światami komunistycznym i kapitalistycznym, jedni wtedy byli przemytnikami, inni się tarabanili z dobytkiem i próbowali go oclić, czyli byli frajerami. Coś z tamtej mroczności nam zostało?

Cezary Pazura: Trend do kombinowania. Im dalej na wschód, tym bardziej trzeba kombinować, pozostały strefy mroczne i niejednoznaczne. Powiem szczerze, że dla mnie ten film to była przygoda, za wiele z tego filmu nie rozumiałem... Wszyscy mówili, że pali się jakieś teczki, że to wszystko znika, a co mnie to obchodziło wtedy? Miałem dwadzieścia parę lat!

Może powinno to pana obchodzić? Bo oto funkcjonariusze starego reżimu próbowali zapewnić bezkarność sobie i swoim agentom...

Tak, ale co ja mogłem na to poradzić jako młody aktor? Wziąłem udział w filmie, który o tym opowiadał.

Mieliście wtedy wrażenie, że to będzie film kultowy?

Nie spodziewałem się, że aż tak. Po latach wszyscy zaczęli się zastanawiać, skąd ten Pasikowski tyle wiedział i umiał te znaki dać.

Nie rozmawialiście na planie o tym, że na przykład jest to pierwszy film, w którym publiczność nie daj Boże może polubić byłego esbeka. Bo trochę tak się stało.

Bo to są sympatyczni chłopcy, niektórzy. I prawi.

(...)

Minęło przeszło 20 lat, nie tylko od „Psów”, ale i od przełomu ustrojowego. Udało nam się czy nie udało?

Jakoś trzeba było to przejść, myśmy przeszli tak. Bezkrwawo, co było szalenie ważne.

Jednak też dużo brudu się przemyciło.

Bo u nas nie było tak jak w NRD, gdzie wymietli wszystko i dopiero stawiali na nowo.

Czyli oni mieli rację czy my mieliśmy?

Wolałbym, żeby oni mieli rację. Powinniśmy wcześniej to wyczyścić, bo potem każdy się tym brudem umazał. Niech pan tego nie pisze…

Dlaczego?

Niedobre jest to, co powiedziałem, bo w tej chwili jest taka moda w Polsce, żeby wszystko łagodzić, załagadzać.

(...)

Żyjemy w takich czasach, że ta godność w niektórych ludziach tak dalece urosła, że ciągle czują się obrażani. Pan działa też w takiej dziedzinie, gdzie o obrazę łatwo, próbuje pan rozśmieszać ludzi.

Pewne granice są przekraczane. Ja w swoim kabarecie bardzo dbam o to, żeby ich nie przekraczać. Powołuję się tutaj na krótki traktat profesora Kołakowskiego o wolności, że wolność musi mieć swoje granice, bo jak nie ma, to jest anarchia.

Jednak nie są tą granicą uczucia innych, nawet religijne, tylko ich wolność. A u nas uczucia religijne, też po części tzw. patriotyczne, trochę nas terroryzują, a przynajmniej wykorzystują państwo do walki z inaczej myślącymi.

Dobrze, ale gdzie jest wolność, jeśli chodzi o religię, gdzie ona się kończy, gdzie się zaczyna?

W kościołach moim zdaniem powinna się zaczynać i kończyć religia...

Dobrze, w kościołach i niech tam się kończy, a jeżeli ktoś mi to komentuje w radiu w sposób obraźliwy i robi sobie jaja z tego, co ja uważam za święte, to mnie obraża! On jest po prostu drań.

Niech się pan obraża, niech pan klnie na to radio, wyrzuci je przez okno, ale ja nie chcę, żeby Kodeks karny chronił te pańskie emocje!

Na przykład?

A chroni uczucia religijne Kodeksem karnym. Granicą jest przemoc, a nie słowo ironiczne czy nawet bluźniercze. Jeżeli ktoś wyśmiewa w radiu Jezusa Chrystusa, ma prawo to robić, natomiast kiedy mówi: „Chodźmy i spalmy kościół i wyznawców Jezusa Chrystusa”, to nie ma prawa tego robić.

Czyli to, że Nergal podarł Biblię, jest OK czy nie?

Pokazał swój stosunek do świętej księgi chrześcijan, ale to nie był akt przemocy, Biblie są ogólnie dostępne. Nie wyjął tej jednej najważniejszej Biblii, nie ukradł tej najstarszej, zabytku.

W moim kabarecie mówię w ten sposób, że cieszę się z takiego werdyktu sądu, który powiedział, że na scenie artyście wszystko wolno, jeśli ma umowę i stoi na scenie. Czyli co, na scenie mogę zrobić wszystko!?

Pełny zapis rozmowy Piotra Najsztuba z Cezarym Pazurą można przeczytać w specjalnym numerze "Kryminalny Wprost", który jest już dostępny w kioskach.