Seriale ratują życie

Seriale ratują życie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Aktorzy grający w serialu "Lekarze" (fot. TVN) 
Akcja „Lekarze ratują życie” jest tym, co najlepszego wynika z popkultury: jej popularność wykorzystujemy w dobrym celu.

Przeszczepienie organów to jedna z najbardziej widowiskowych procedur medycznych. Jest coś fascynującego w tym, że można w człowieku wymienić serce czy nerkę i on wciąż będzie żył. I to znacznie lepiej niż z tą własną, chorą. Większość z nas jest pod wrażeniem takich osiągnięć medycyny i popiera ideę transplantologii. Zwykle do momentu, kiedy okazuje się, że ktoś bliski staje się potencjalnym dawcą...

Akcja społeczna „Lekarze ratują życie”, którą organizuje TVN jako producent serialu „Lekarze”, ma za zadanie przede wszystkim uświadomić ludziom, na czym polega idea transplantacji, i rozpropagować „oświadczenia woli” (w których zgadzamy się na pobranie narządów), a przede wszystkim spowodować, by ludzie zaczęli o tym rozmawiać ze swoimi bliskimi. Bo wbrew pozorom największym problemem są właśnie niedomówienia.

Żyjemy w świecie, w którym nauczyliśmy się znacznie lepiej walczyć z chorobami, ze śmiercią, w którym medycyna osiąga niewyobrażalne dla naszych przodków efekty, ale równocześnie staramy się spychać myślenie i mówienie o śmierci i chorobach gdzieś na bok. Uwielbiamy oglądać seriale medyczne, ale nie myślimy, co będzie, gdy nas spotka coś złego. Krwawe filmy i seriale pełne zwłok to dzisiaj norma w kinie i telewizji, ale nie zastanawiamy się, jak by to było, gdybyśmy to my nagle odeszli. Ilu z nas ma spisane testamenty? Ilu po zastanowieniu się przekazało bliskim decyzję o tym, czy chcą, by ich narządy pomogły innym? Niewielu, bo przecież my będziemy żyć wiecznie, bo zło dzieje się tylko tam, na ekranie telewizora.

Wzorce z ekranu

Czasem z tego właśnie telewizora i dzięki jego gwiazdom mogą płynąć po prostu dobre wzorce. Kiedy Doda namawia do rejestrowania się w bazie dawców szpiku kostnego, robią to tysiące młodych ludzi. Kiedy Oprah Winfrey w swoim show poleca książki, miliony Amerykanów nagle znów zaczynają czytać. Kiedy w serialach pojawia się wiarygodnie pokazany wątek niepełnosprawnych czy chorych na HIV, wśród widzów rośnie wiedza, zrozumienie i akceptacja dla danego zjawiska.

Producentka serialu „Lekarze” Dorota Chamczyk pytana o źródła pomysłu na akcję odpowiada: – To wszystko wyszło bardzo naturalnie. Gdy zaczynaliśmy pracę nad serialem o lekarzach, zdecydowaliśmy się na opowieść o chirurgach, potem sprecyzowaliśmy, że jej bohaterzy to naczyniowcy, i jednym z głównych wątków uczyniliśmy starania o lokalny rozwój transplantologii. Serial odniósł sukces, oglądają i lubią nas miliony, zdecydowaliśmy więc, że nadszedł czas, by porozmawiać z naszym widzem o ważnych sprawach. Bardziej serio. A kwestia pobrania organów to naprawdę poważna sprawa. Pełna niedopowiedzeń i mitów. Ot, chociażby takich jak krążące wśród ludzi określenie „dawcy organów” na pędzących przez miasto z zawrotną prędkością motocyklistów.

Mało kto wie, że już od kilku dekad śmiertelne urazy przestały być głównym źródłem narządów. – Dziś większość to ofiary chorób naczyniowych mózgu – twierdzi prof. Wojciech Rowiński, prezes Polskiej Unii Medycyny Transplantacyjnej, która patronuje akcji. – Do przeszczepu w 60 proc. przypadków organy są pobierane od zmarłych z powodu udarów, zakrzepów, tętniaków, guzów mózgu, wylewów.

Często to zdarzenie równie nagłe jak wypadek drogowy – ot, człowiek funkcjonuje zupełnie normalnie i nagle leży w szpitalnym łóżku. Jego mózg umarł. To chyba nawet jeszcze większy szok dla bliskich, bo przecież podłączone do maszyn ciało wygląda normalnie – płuca podnoszą się przy każdym oddechu, kolor, temperatura ciała – wszystko jak co dzień. I mimo że specjalna komisja zdiagnozowała śmierć mózgu, my nie jesteśmy w stanie do końca uwierzyć. To też trochę wina popkultury – w ilu fabułach widzieliśmy ludzi, którzy po dniach, tygodniach, latach wybudzają się ze śpiączki? Więc czepiamy się kurczowo tych zapamiętanych bajek i liczymy na cud.

Trudne rozmowy

I to ten moment – gdy podchodzi do nas lekarz i mówi, że już nic się nie da zrobić. Ale że możemy uratować kilka innych osób... Wbrew pozorom w Polsce nie jest wymagana zgoda rodziny na pobranie organów od zmarłego. Jeśli wcześniej nie zarejestrował on swego sprzeciwu w specjalnej bazie danych bądź nie ma przy sobie takowego oświadczenia, lekarze mają prawo pobrać organy. Choć oczywiście przy wyraźnym sprzeciwie rodziny tego nie robią. – Z rodzinami trzeba rozmawiać, wytłumaczyć. To kwestia wymogów prawa i etyki – mówi prof. Roman Danielewicz, dyrektor Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnego do spraw Transplantacji „Poltransplant”, patrona honorowego akcji „Lekarze ratują życie”. – Czasem rodzina myśli, że ma prawo się nie zgodzić, i oponuje wbrew obowiązującym przepisom. Przy stanowczym sprzeciwie rodziny, szanując jej uczucia, lekarze odstępują od pobrania.

Takie rozmowy to jedno z najtrudniejszych zadań, jakie stoją przed lekarzami. Prof. Rowiński przyznaje, że nikt go nie uczył, jak rozmawiać z rodziną, a to bardzo trudne. Magdalena Różczka, która gra jedną z głównych ról w „Lekarzach”, dopowiada: – Sądzę, że można się wyuczyć robienia operacji, ale nie wyobrażam sobie, jak nauczyć się takich trudnych rozmów. Jak powiedzieć, że mózg dziecka już nie żyje, ale można uratować komuś życie. Bardzo współczuję także lekarzom, którzy muszą je przeprowadzać.

Oświadczenia woli, które promuje akcja „Lekarze ratują życie”, mają właśnie ułatwiać takie chwile. Bo nie chodzi tylko o to, by takie oświadczenie trzymać sobie w portfelu, ale przede wszystkim, by porozmawiać o tym z bliskimi. By w razie nieszczęścia decyzji nie podejmować pod wpływem szoku czy niezgody na zaistniałą sytuację. By po prostu wiedzieć, co zrobić.

Media, a jeszcze bardziej kultura popularna w sprawie transplantacji uczyniły dużo niedobrego. Przekłamywały jej procedury, straszyły i wyolbrzymiały jej mroczne strony (od powieści „Coma” po futurystyczny kinowy blockbuster „Wyspa”). Tą akcją może zdziałają coś w drugą stronę. – Misja to nie tylko domena telewizji publicznej – podsumowuje Dorota Chamczyk. – Komercyjny serial z TVN też ma prawo do takich działań. Właśnie tak należy dyskontować naszą popularność.

Artykuł ukazał się w ostatnim numerze „Wprost" (17/2013) , który  jest dostępny w formie e-wydania .

Tygodnik "Wprost" jest również dostępny na Facebooku .