Niektórzy ministrowie w nowym rządzie Jarosława Kaczyńskiego mogą pochodzić z zespołu ekspertów Glińskiego.
Coś, co jeszcze pół roku temu było nie do pomyślenia, czyli objęcie przez Prawo i Sprawiedliwość władzy po wyborach w 2015 roku, staje się coraz bardziej realne. Według różnych sondaży partia ta wyprzedziła Platformę Obywatelską i jej notowania cały czas rosną.
Wobec tej perspektywy liderzy PiS powinni robić poważne przymiarki do składu przyszłego rządu. Na razie żadnych takich poszukiwań nie było, bo nawet sam prezes Jarosław Kaczyński nie bardzo wierzył w zwycięstwo. Poza tym zawsze był sceptyczny wobec idei "gabinetu cieni", bo partie które takie gabinety konstruowały, po dojściu do władzy powoływały zwykle do rządu zupełnie innych ludzi. – Jeżeli są już jacyś pewni kandydaci na ministrów, to tylko w głowie prezesa. On pomysłami personalnymi rzadko się dzieli – mówi związany z PiS rozmówca "Wprost".
Jedynym śladem takich poszukiwań była ankieta, jaką mniej więcej rok temu posłowie PiS otrzymali do wypełnienia. Znajdowały się tam m.in. pytania, kim chcieliby być w przyszłym rządzie, ewentualnie w jakich komisjach sejmowych zasiadać.
Ankieta chyba nie została potraktowana poważnie, bo wielu posłów jej po prostu nie wypełniło. – Napisałem, że chciałbym być prezesem, ale nie spotkały mnie za to żadne konsekwencje, więc ankieta chyba nie była dokładnie analizowana – żartuje pragnący zachować anonimowość poseł PiS. – Chodziło o to, by posłowie czymś się zajęli po kolejnej porażce wyborczej, więc wymyślono tę ankietę – dodaje inny poseł. – Ale jak trauma po porażce minęła, ankieta powędrowała do kosza.
Jeżeli rzeczywiście tak się stało, dziś autorzy tej ankiety mogą żałować. Bo teraz, gdy trzeba szukać kandydatów na ministrów, mogłaby się przydać.
Jedyną jak do tej pory przymiarką PiS do rządzenia było konstruowanie własnego "rządu technicznego" przez prof. Piotra Glińskiego – kandydata zgłoszonego w marcu przez PiS w ramach konstruktywnego wotum nieufności. Gliński co prawda nie przedstawił pełnego składu personalnego swojego gabinetu, ale zaprezentował zespół ekspertów z różnych dziedzin, spośród których zapewne wywodziliby się jego ministrowie. Misja Glińskiego, co było do przewidzenia, skończyła się porażką, ale nie jest wykluczone, że z pracy profesora skorzysta za dwa lata PiS. Niektórzy z kandydatów mogą być przecież do zaakceptowania nawet jako członkowie "politycznego" gabinetu tej partii. - Nie jest wykluczone, że będziemy musieli tworzyć jednak koalicje. Wtedy mało wyraziści politycznie kandydaci na ministrów mogą się przydać – mówi poseł PiS.
Tym niemniej jest kilka sfer, których PiS, w razie dojścia do władzy, na pewno nie odda "fachowcom". To przede wszystkim takie resorty jak MSZ, MON czy MSW, wraz z nadzorem nad służbami specjalnymi (co będzie w kompetencjach szefa MSW, jeśli PiS nie wywróci do góry nogami reformy Donalda Tuska, albo służby będzie nadzorował inny minister).
Najpewniejszym kandydatem na stanowisko szefa dyplomacji jest oczywiście Anna Fotyga, szef MSZ w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego w latach 2006-2007. Objęcie przez nią tego stanowiska w 2006 roku Jarosław Kaczyński określił słowami: "odzyskaliśmy MSZ". Fotyga była zaufaną osobą śp. Lecha Kaczyńskiego, ale prezes też jej ufa. Co ważniejsze, ma "PiS-owskie" podejście do polityki zagranicznej, przepełnione głęboką niechęcią (według PiS "realizmem") do Niemiec i Rosji. W PiS słychać jednak, że Fotyga coraz poważniej myśli o starcie w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2014 roku i nie chce wracać do MSZ. W tej sytuacji naturalnymi kandydatami byliby Krzysztof Szczerski, główny specjalista PiS od Unii Europejskiej albo Witold Waszczykowski, były wiceminister spraw zagranicznych, główny negocjator sprawy tarczy antyrakietowej, obecnie poseł PiS.
- Szczerski może być dobry, szczególnie jeśli trzeba będzie się otwierać na inne środowiska - zaznacza rozmówca "Wprost". Jego wadą jest jednak ograniczenie zainteresowań do problematyki unijnej. Niewykluczony jest więc ponowny podział MSZ na urząd zajmujący się sprawami unijnymi (na wzór dawnego UKIE), na czele ze Szczerskim i MSZ na czele z Waszczykowskim. Gdzieniegdzie w PiS słychać też, że nowym szefem dyplomacji mógłby zostać Ryszard Legutko, obecnie europoseł, w 2007 roku krótko minister edukacji narodowej w gabinecie Jarosława Kaczyńskiego.
MON (a nie MSW, jak się często spekuluje) dostanie najprawdopodobniej Antoni Macierewicz. Umożliwi mu to dokończenie likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych, co jego zdaniem zostało przerwane przez rząd Donalda Tuska. MSW może dostać Andrzej Zybertowicz, ekspert ds. służb specjalnych, doradca Kaczyńskiego w czasach, gdy ten był premierem. Jeśli nadzór nad służbami zostanie oddzielony od tego resortu, to Zybertowicz będzie się nimi zajmował, a MSW (albo MSWiA, jeśli PiS przywróci zlikwidowany w 2011 roku resort) mógłby objąć Paweł Soloch. Był już wiceministrem w MSWiA w czasach rządów PiS.
Więcej w tekście Piotra Śmiłowicza w najnowszym (23/2013) numerze tygodnika "Wprost".
Wobec tej perspektywy liderzy PiS powinni robić poważne przymiarki do składu przyszłego rządu. Na razie żadnych takich poszukiwań nie było, bo nawet sam prezes Jarosław Kaczyński nie bardzo wierzył w zwycięstwo. Poza tym zawsze był sceptyczny wobec idei "gabinetu cieni", bo partie które takie gabinety konstruowały, po dojściu do władzy powoływały zwykle do rządu zupełnie innych ludzi. – Jeżeli są już jacyś pewni kandydaci na ministrów, to tylko w głowie prezesa. On pomysłami personalnymi rzadko się dzieli – mówi związany z PiS rozmówca "Wprost".
Jedynym śladem takich poszukiwań była ankieta, jaką mniej więcej rok temu posłowie PiS otrzymali do wypełnienia. Znajdowały się tam m.in. pytania, kim chcieliby być w przyszłym rządzie, ewentualnie w jakich komisjach sejmowych zasiadać.
Ankieta chyba nie została potraktowana poważnie, bo wielu posłów jej po prostu nie wypełniło. – Napisałem, że chciałbym być prezesem, ale nie spotkały mnie za to żadne konsekwencje, więc ankieta chyba nie była dokładnie analizowana – żartuje pragnący zachować anonimowość poseł PiS. – Chodziło o to, by posłowie czymś się zajęli po kolejnej porażce wyborczej, więc wymyślono tę ankietę – dodaje inny poseł. – Ale jak trauma po porażce minęła, ankieta powędrowała do kosza.
Jeżeli rzeczywiście tak się stało, dziś autorzy tej ankiety mogą żałować. Bo teraz, gdy trzeba szukać kandydatów na ministrów, mogłaby się przydać.
Jedyną jak do tej pory przymiarką PiS do rządzenia było konstruowanie własnego "rządu technicznego" przez prof. Piotra Glińskiego – kandydata zgłoszonego w marcu przez PiS w ramach konstruktywnego wotum nieufności. Gliński co prawda nie przedstawił pełnego składu personalnego swojego gabinetu, ale zaprezentował zespół ekspertów z różnych dziedzin, spośród których zapewne wywodziliby się jego ministrowie. Misja Glińskiego, co było do przewidzenia, skończyła się porażką, ale nie jest wykluczone, że z pracy profesora skorzysta za dwa lata PiS. Niektórzy z kandydatów mogą być przecież do zaakceptowania nawet jako członkowie "politycznego" gabinetu tej partii. - Nie jest wykluczone, że będziemy musieli tworzyć jednak koalicje. Wtedy mało wyraziści politycznie kandydaci na ministrów mogą się przydać – mówi poseł PiS.
Tym niemniej jest kilka sfer, których PiS, w razie dojścia do władzy, na pewno nie odda "fachowcom". To przede wszystkim takie resorty jak MSZ, MON czy MSW, wraz z nadzorem nad służbami specjalnymi (co będzie w kompetencjach szefa MSW, jeśli PiS nie wywróci do góry nogami reformy Donalda Tuska, albo służby będzie nadzorował inny minister).
Najpewniejszym kandydatem na stanowisko szefa dyplomacji jest oczywiście Anna Fotyga, szef MSZ w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego w latach 2006-2007. Objęcie przez nią tego stanowiska w 2006 roku Jarosław Kaczyński określił słowami: "odzyskaliśmy MSZ". Fotyga była zaufaną osobą śp. Lecha Kaczyńskiego, ale prezes też jej ufa. Co ważniejsze, ma "PiS-owskie" podejście do polityki zagranicznej, przepełnione głęboką niechęcią (według PiS "realizmem") do Niemiec i Rosji. W PiS słychać jednak, że Fotyga coraz poważniej myśli o starcie w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2014 roku i nie chce wracać do MSZ. W tej sytuacji naturalnymi kandydatami byliby Krzysztof Szczerski, główny specjalista PiS od Unii Europejskiej albo Witold Waszczykowski, były wiceminister spraw zagranicznych, główny negocjator sprawy tarczy antyrakietowej, obecnie poseł PiS.
- Szczerski może być dobry, szczególnie jeśli trzeba będzie się otwierać na inne środowiska - zaznacza rozmówca "Wprost". Jego wadą jest jednak ograniczenie zainteresowań do problematyki unijnej. Niewykluczony jest więc ponowny podział MSZ na urząd zajmujący się sprawami unijnymi (na wzór dawnego UKIE), na czele ze Szczerskim i MSZ na czele z Waszczykowskim. Gdzieniegdzie w PiS słychać też, że nowym szefem dyplomacji mógłby zostać Ryszard Legutko, obecnie europoseł, w 2007 roku krótko minister edukacji narodowej w gabinecie Jarosława Kaczyńskiego.
MON (a nie MSW, jak się często spekuluje) dostanie najprawdopodobniej Antoni Macierewicz. Umożliwi mu to dokończenie likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych, co jego zdaniem zostało przerwane przez rząd Donalda Tuska. MSW może dostać Andrzej Zybertowicz, ekspert ds. służb specjalnych, doradca Kaczyńskiego w czasach, gdy ten był premierem. Jeśli nadzór nad służbami zostanie oddzielony od tego resortu, to Zybertowicz będzie się nimi zajmował, a MSW (albo MSWiA, jeśli PiS przywróci zlikwidowany w 2011 roku resort) mógłby objąć Paweł Soloch. Był już wiceministrem w MSWiA w czasach rządów PiS.
Więcej w tekście Piotra Śmiłowicza w najnowszym (23/2013) numerze tygodnika "Wprost".
Nowy numer "Wprost" od niedzielnego wieczora jest dostępny w formie e-wydania .
Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .