Cropp to jedna z marek giganta odzieżowego LPP z Gdańska. Najbardziej znana obok Reserved. Niedawno firma poinformowała, że zanotowała rekordowe wyniki. W 2012 r. sprzedała produkty za 3,2 mld zł, a zysk netto wyniósł 350 mln zł. Także kurs akcji spółki bił kolejne giełdowe rekordy – niedawno jedna kosztowała ponad 7 tys. zł. Dziś wiemy, że część tego sukcesu zbudowano w Rana Plaza. Co na to firma?
– Kontrola warunków funkcjonowania fabryk w Bangladeszu jest bardzo trudna. Od kilku miesięcy nasilają się w tym kraju zamieszki. Z powodu obaw o bezpieczeństwo pracowników LPP nie wysyła swoich kupców do tego kraju – usprawiedliwia się Dariusz Pachla, wiceprezes spółki. Deklaruje, że tak jak inni światowi giganci firma przystąpi do porozumienia dotyczącego ochrony przeciwpożarowej oraz bezpieczeństwa budynków w Bangladeszu.
Niewinnie skazani
– Nie wiedzieliśmy, nie mamy na to wpływu, to lokalny rząd powinien zadbać o warunki pracy – to dyżurne wyjaśnienia składane przez przedstawicieli korporacji odzieżowych. W takim tonie tłumaczył się też rzecznik H&M, szwedzkiego koncernu odzieżowego również oskarżanego o wyzysk pracowników w Bangladeszu. – Dzieci były zatrudnione jako najemnicy, pracowników bito, a przy wypłacaniu wynagrodzenia regularnie oszukiwano ludzi – mówił Charles Kernaghan, dyrektor Instytutu Globalnego Rynku Pracy i Praw Człowieka.
Nadzorujący pracę szwaczek w fabrykach zachowywali się jak kapo w obozach koncentracyjnych. – Mężczyźni zmuszali młode kobiety, żeby uprawiały z nimi seks – dodaje Kernaghan. Doniesienia wyszły na jaw tydzień temu. Najbardziej oberwało się szefom szwedzkiego koncernu. Ale nie tylko. Pod odstrzałem mediów znalazła się znana amerykańska piosenkarka Beyoncé, która pozuje na plakatach w kostiumach kąpielowych H&M. Opinia publiczna stara się ją zmusić do wypowiedzenia kontraktu skandynawskiej marce ubraniowej.
Jednak to niejedyna wpadka Szwedów. W połowie maja 23 pracowników zostało poważnie rannych, kiedy w Kambodży zawaliła się jedna z fabryk, gdzie również produkowano odzież z metką H&M. W takich przypadkach koncerny mają z reguły jedno wytłumaczenie. – Nasze śledztwo wykryło, że ubrania H&M były produkowane w tamtym budynku. Odbywało się to jednak bez naszej wiedzy z winy dostawcy, który został zaakceptowany przez nasz koncern. Jest to niedopuszczalne, ponieważ mamy wyraźną politykę, że cała produkcja musi się odbywać w budynkach zaakceptowanych przez firmę – brzmi oficjalny komunikat H&M. Koncerny winą za wypadki obarczają podwykonawców szyjących ubrania bez ich wiedzy.
Maria Huma z organizacji Clean Clothes Polska, walczącej o poprawę warunków pracy w przemyśle odzieżowym, mówi, że katastrofa w Bangladeszu powinna być ostatnim impulsem dla LPP. Firma powinna wziąć odpowiedzialność za zdrowie i życie pracowników. – Fakt, że nie wie albo nie chce wiedzieć, jakim fabrykom zleca produkcję, może świadczyć o braku odpowiedzialności i przejrzystości tej spółki – komentuje Huma. Portal Ekonsument.pl, dbający o większą świadomość kupujących, postanowił pójść o krok dalej. Umożliwił każdemu internaucie wysłanie apelu do prezesa LPP Dariusza Piechockiego. W e-mailu nadawcy proszą o opublikowanie listy wszystkich fabryk LPP w Bangladeszu, podanie wyników badań z monitoringu warunków pracy i wypłatę odszkodowań poszkodowanym pracownikom i rodzinom tragicznie zmarłych w katastrofie Rana Plaza. Do prezesa Piechockiego taki apel wysłało prawie 2 tys. osób.
Sporo winy jest także po naszej stronie. Konsumentów zadowolonych z każdej złotówki urwanej z ceny podkoszulka. Jakim i czyim kosztem obcina się koszty produkcji? To nas nie interesuje. Inna sprawa, że korporacje odzieżowe dyskretnie zdejmują nam ten problem z sumienia. Przewrotnie tłumaczą, że zlecając pracę w Bangladeszu, dają pracę milionom ludzi. Eksport odzieży jest jednym z głównych źródeł dochodu kraju.
Więcej produkcji polskich ubrań w artykule Tomasza Molgi w poprzednim (23/2013) numerze tygodnika "Wprost".
Nowy numer "Wprost" od niedzielnego wieczora jest dostępny w formie e-wydania .
Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .