Kłusownicy dla zabawy

Kłusownicy dla zabawy

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. sxc 
Mają nowoczesną broń i noktowizory. Warte fortunę i nielegalne. Wjeżdżają do lasu dobrą terenówką. Strzelają, do czego chcą. Tzw. białe kołnierzyki – nowi, bogaci kłusownicy.

Krwawe ślady na ściółce. Dalej obcięte kończyny i porzucona tusza jelenia, profesjonalnie oskórowana. Głowa zwierzęcia odcięta. To pierwsza sztuka. Dalej druga. Potem trzecia, czwarta... i tak kilkanaście zwierząt. Wszystkie bez poroża.

– Jasne jest, że kłusownikom chodziło tylko o trofeum – mówi Michał Kolasiński, instruktor w Zarządzie Okręgowym Polskiego Związku Łowieckiego w Poznaniu. Zdarzenie, z powodu dużej liczby zabitych zwierząt, wszystkim utkwiło w pamięci, ale co roku dochodzi do wielu podobnych, nielegalnych polowań z bronią palną. W ubiegłym roku Lasy Państwowe stwierdziły w Polsce 331 przypadków kłusownictwa, w tym ponad 140 z użyciem broni. To 15 więcej niż rok wcześniej, kiedy wykryto ich 127. Ogólna liczba przypadków kłusownictwa wynosiła wtedy 319, w 2010 r. – 293. Znów rośnie po chwilowym spadku z początku XXI w. Ofiarą kłusowników padają setki dzikich zwierząt, głównie jelenie (128 sztuk w zeszłym roku), sarny (86), dziki (61), łosie (12), a także lisy, daniele, zające. Straty Lasów Państwowych z tego powodu w 2012 r. wyniosły prawie 1,4 mln zł. A to przecież tylko wierzchołek góry lodowej, bo kłusownika z bronią palną trudno w lesie złapać.

Cały tekst w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który od niedzielnego wieczora jest dostępny w formie e-wydania .

Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .