Skinheadzi czują się bezkarnie

Skinheadzi czują się bezkarnie

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
W Białymstoku skinheadzi czują się bezkarnie. Ich adwokatem jest mąż minister Barbary Kudryckiej. A neofaszystów ma rozbijać policjant, który nie złapał żadnego skina.

O białostockich skinach głośno jest raz na kilka miesięcy – gdy podpalą mieszkanie cudzoziemca lub zdewastują cmentarz żydowski. Tak było w 2011 r., kiedy „ktoś” wymalował swastyki na pomniku ofiar mordu w Jedwabnem i dopisał „Byli łatwopalni”. Kilkanaście dni temu znów się zrobiło o nich głośno. W Polskę poszła informacja o próbie podpalenia mieszkania Hindusa. Po każdej takiej akcji służby zapowiadają bezwzględną walkę z ogolonymi na łyso młodzieńcami. Powołuje się specjalne zespoły, które mają wytropić sprawców. Teraz do akcji łapania skinheadów przyłączyli się minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz i premier Donald Tusk. – Kurz opadnie i nic z tych zapowiedzi nie będzie. Zapowiadają walkę, mówiąc to z perspektywy Warszawy, nie znając w ogóle białostockiej rzeczywistości – mówi funkcjonariusz ABW z Podlasia. A ta jest pokrętna. W Białymstoku skin to kumpel. Polityka, biznesmena, policjanta czy gangstera.

Walka o stadion

Blood & Honour, czyli Krew i Honor, to międzynarodowa organizacja neonazistowska. W Polsce istnieje przynajmniej od 2005 r. Dwa lata później w Warszawie ktoś ranił nożem lewackiego działacza. Jego zdjęcie widniało na stronie Redwatch.info prowadzonej przez polskich neonazistów. Działacze B&Humieszczali tam zdjęcia „zdrajców rasy”. Na polecenie prokuratury policja zatrzymała w 2007 r. głównych aktywistów organizacji Krew i Honor w Polsce. Zabezpieczono setki dokumentów. Wśród nich te, które wskazywały rezydentów neonazistów w różnych miejscach kraju. W Białymstoku jako sympatyk rezydent wymieniany był Herbert Ż. ps. Herbciak, właściciel prywatnej firmy. Jednak w aktach sprawy poza wzmianką, że taka osoba istnieje i że może mieć związki z B&H, nic więcej nie było. Policja i prokuratura zarzuciły ten wątek. Gdyby go pociągnęły, mogłyby już w 2007 r. dojść do ciekawych ustaleń. Dwa lata wcześniej firma Herbciaka wygrała bowiem przetarg informatyczny zorganizowany przez Komendę Wojewódzką Policji w Białymstoku. Oficjalnie podobno nikt na Podlasiu nie wiedział o żadnych związkach Herbciaka z neonazistami. – Poza nim działał wtedy w lokalnych strukturach B&H koleś o ksywie Staszyn, handlarz samochodów. Trzeci w hierarchii był skin o pseudonimie Grucha – opowiada oficer ABW z Białegostoku. – Herbciak to był nauczyciel, ideolog. Z kolei Staszyn i Grucha odpowiadali za chuligankę.

Od 2005 r. w Białymstoku trwała regularna wojna między skinami a pretorianami, czyli kibicami Jagiellonii. Pierwsi chcieli za wszelką cenę przejąć władzę nad stadionem. Policja w bijatykach nie widziała jednak nic poza bójkami pseudokibiców. Do czasu. W grudniu 2005 r. przed swoim domem został zabity Adrian, szef pretorianów. Sprawcami okazali się młodzi podlascy skini. – Wtedy była pierwsza okazja, by ich stłamsić, została jednak zaprzepaszczona – opowiada prokurator znający akta tamtej sprawy. Adrian był synem białostockiego policjanta. – Odnalezienie jego zabójców było dla nas punktem honoru. Takie sprawy traktuje się tak samo, jakby zginął funkcjonariusz – opowiada białostocki oficer policji. Jednak śledczy zadowolili się tylko złapaniem głównych sprawców morderstwa. Nie szukali zleceniodawcy, chociaż billingi i zeznania wskazywały, że nie działali sami. A skinheadzi ze stadionu wyszli na miasto. Brunatna fala rozlała się na dzielnice Białegostoku. – Ze stadionem Jagiellonii nie chodziło wcale o miłość do klubu czy piłki nożnej. On był skinom potrzebny do rekrutowania młodych osób – opowiada podlaski oficer służb. Za kaperowanie młodych skinów odpowiadał Tomasz P. ps. Dragon. Dziś 28-letni chłopak o dziecięcej twarzy. Łącznik między młodymi a tzw. starymi skinheadami, czyli Herbciakiem, Staszynem i Gruchą. Dragon ma jeszcze dwóch braci. Wszyscy mieszkają na osiedlu Zielone Wzgórza – w wylęgarni i enklawie białostockich neofaszystów.

Walka ze stadionu przeniosła się na ulice. Skini zaczęli przejmować ochronę w dyskotekach. W większości przypadków był ten sam scenariusz. Grupa młodych na łyso ogolonych osiłków wchodziła do dyskoteki i wszczynała bójki. Sytuacja powtarzała się kilka razy. Na końcu pojawiali się starzy skini, którzy oferowali rozwiązanie problemu. – Mówili: „Wystarczy postawić naszych znajomych na bramce, a nikt nie będzie robił burd” – opowiada były ochroniarz jednej z białostockich knajp. Dziś skini stoją na bramkach prawie we wszystkich dyskotekach i klubach. Oparły im się tylko nieliczne.

Krwawa wiosna

Pod koniec marca 2012 r. przy wejściu do klubu Rejs grupa zamaskowanych mężczyzn zaatakowała maczetami Ormianina Oxena S. Napad był odwetem za bójkę z 2011 r. Oxenowi udało się wtedy obronić przed skinami. Wśród napastników jedna z osób nie miała kominiarki. To dobrze znany policji Dragon. Jednak on oficjalnie nie brał udziału w bójce. Policji nie udało się ustalić tożsamości napastników. Kilka dni później, w Poniedziałek Wielkanocny, w centrum Białegostoku doszło do kolejnych krwawych zamieszek. Tym razem grupa 18 na łyso ogolonych mężczyzn wpadła do klubu Pub Fiction mieszczącego się zaledwie kilka metrów od siedziby białostockiej straży miejskiej. To jedna z tych białostockich knajp, która nie ma w ochronie skinów. Wśród napastników był młodszy brat Dragona. Skini wszczęli burdę. Bawiących się tam klientów wyzywają od pedałów i lewaków. Podczas szarpaniny ranią nożem jedną z bawiących się tam osób. Dzień wcześniej w klubie Prognozy mieszczącym się w centrum Białegostoku dwóch ochroniarzy brutalnie pobiło 24-letniego Krzysztofa, który chciał wejść do dyskoteki. Chłopaka mimo przewiezienia do szpitala nie udało się uratować. Znów za napadem stały osoby związane ze strukturami podlaskich skinów. Policja ustaliła, że za śmiertelne pobicie odpowiadają ochroniarze Piotr G. i Artur W. ps. Wiatrak. Starszyzna białostockiego B&H.

Więcej w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który  jest dostępny w formie e-wydania .

Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .