Elbląskie "taśmy prawdy" ujawnili zwolennicy Wilka?

Elbląskie "taśmy prawdy" ujawnili zwolennicy Wilka?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jerzy Wilk (fot. MICHAL FLUDRA / Newspix.pl ) Źródło: Newspix.pl
Za ujawnieniem elbląskich "taśm prawdy", które miały pogrążyć kandydata PiS na prezydenta tego miasta, mogli stać sami jego zwolennicy – wynika z informacji „Wprost”.
Na dwa dni przed zakończeniem kampanii wyborczej na prezydenta Elbląga do internetu wyciekło pikantne nagranie rozmowy Jerzego Wilka z współpracownikami. W kwiecistym pełnym wulgaryzmu języku, kandydat partii Kaczyńskiego na prezydenta Elbląga opisuje kulisy kampanii referendalnej, która doprowadziła do przedterminowych wyborów. Przyznaje się do sojuszu z największym wrogiem PiS, czyli Ruchem Palikota. 

„Razem pracowaliśmy w referendum tak? Jeden cel mieliśmy. Wyp...lić Nowaczyka (odwołany prezydent Elbląga – red.), tak? On teraz przeprasza za mnie? Jak ja byłem jego no nie przyjacielem, ale osobą, która go wspierała. Ile my zrobiliśmy? Więcej niż on” – mówi na taśmie Wilk. Przyznaje też, że działacze PiS zapłacili za nagranie spotu i przekazali go głównemu organizatorowi referendum Kazimierzowi Falkiewiczowi, działaczowi Ruchu Palikota, by ten puścił go w mediach. „Mieliśmy wspólny cel wyp...lić tych z Platformy. Teraz jest szansa to wziąć. Idę tam na 5 lat” - dodaje Wilk. 

Kandydat PiS opisuje też plany na przyszłość. Mówi co zrobi, gdy zostanie prezydentem Elbląga. „Ja urząd znam... ja wiem, kto tam jest szują, a kto nie, kto lody kręcił, a kto nie kręci, a są takie gnidy, które trzeba wyp...lić. Za przeproszeniem. Im szybciej tym lepiej” - mówi do swoich współpracowników. Później przyznaje: „Ja mam swoją prywatną czarną listę”. 

Przedterminowe wybory na prezydenta Elbląga skupiały uwagę całej Polski, bo miały być kolejnym dowodem upadku politycznego Platformy Obywatelskiej, z której wywodził się odwołany w referendum prezydent Grzegorz Nowaczyk, a potwierdzić rosnącą hegemonię PiS. Dlatego bezpośrednio przed wyborami Elbląg odwiedzał i Jarosław Kaczyński, i premier Donald Tusk. Kaczyński miał zresztą dodatkowy powód – Elbląg jest bliski jego sercu. To stąd po raz pierwszy został senatorem w 1989 roku, tu zakładał pierwsze struktury poprzedniej partii – Porozumienia Centrum. Tu też nie raz w przeszłości przyjeżdżał, by wraz z wiernym miejscowym towarzyszem Leonardem Krasulskim raczyć się nie istniejącym już miejscowym piwem EB.  

Dlatego sprawę nagrań Wilka szybko podchwyciły ogólnopolskie media. Jednak nie zaszkodziły one kandydatowi PiS, który wygrał drugą turę wyborów z  Elżbietą Gelert z Platformy. Nasi rozmówcy z PiS już w dniu ujawnienia nagrań przyznawali, że cała akcja była wyreżyserowana. - Wilk został nagrany na spotkaniu ze swoimi współpracownikami u siebie w firmie. Nie było tam nikogo obcego - mówi nasz rozmówca z PiS.  

Według naszych źródeł na kilka dni przed drugą turą wyborów PiS zamówił sondaż. Wynikało z niego, że Wilk przegra wybory z kandydatką PO. - Wizerunkowa porażka. Pierwsza tura zdecydowane zwycięstwo, a w drugiej kaplica - mówi polityk PiS. W partii zaczęto się więc zastanawiać, jak ewentualną klęskę przekuć w sukces i jak wytłumaczyć ją w mediach. - Nie wiem, czy był to pomysł Warszawy, czy lokalny, ale wymyślono, że Wilk zostanie nagrany w tajemnicy i wypuści się te nagrania do mediów - opowiada osoba z otoczenia Wilka. Do spotkania Wilka ze współpracownikami, na którym został nagrany, doszło już po zamówionych sondażach. - Nie wiedział, że jest nagrywany. Dzięki temu uzyskano autentyczność - mówi działacz PiS. - Zresztą spotkanie odbywało się przy tzw. piwku. Następnie pocięte i zmontowane na szybko nagranie, przekazano jednemu z portali internetowych w Elblągu. - Wybrano celowo taki, w którym naczelnym jest osoba w przeszłości pracująca podczas jednej z kampanii dla Elżbiety Gelert - opowiada nasz informator. Dlaczego tak zrobiono? 

Dziś nazwiska osób, które brały udział w spotkaniu, jest w PiS ściśle strzeżoną tajemnicą. Ale w elbląskim PiS nic nie dzieje się bez wiedzy wspomnianego posła Leonarda Krasulskiego, bliskiego współpracownika Jarosława Kaczyńskiego. Krasulski twierdzi, że taśmy to nie jest sprawka PiS. - A kogo, jeśli na spotkaniu byli tylko działacze waszej partii? - pytamy. - Wilk powinien dokładniej dobierać sobie współpracowników - odpowiada ze śmiechem Krasulski. O taśmach chcieliśmy też porozmawiać z samym Jerzym Wilkiem, ale nie odbierał od nas telefonu.

Więcej przeczytasz w na jnowszym numerze "Wprost", który od niedzielnego wieczora będzie dostępny w formie e-wydania .

Najnowszy "Wprost" będzie także dostępny na Facebooku .