Kiedy ks. Wojciech Lemański usłyszał z ust abp. Henryka Hosera szokujące pytanie: „Czy jest ksiądz obrzezany?”, nie zamierzał o tym nikomu opowiadać. Ale niemal natychmiast po wyjściu z kurii zadzwonił do niego redaktor naczelny katolickiego kwartalnika „Więź” Zbigniew Nosowski. – Po drugiej stronie usłyszałem jego przybity głos. Dopytywałem, co się stało. Kiedy opowiedział, zaniemówiłem z wrażenia – przyznaje Nosowski.
Czy na naszych oczach rodzi się rodzima wersja znanej na Zachodzie organizacji "My Jesteśmy Kościołem?" Międzynarodowy ruch o tej nazwie Wir Sind Kirche powstał w 1995 r. w Austrii z inicjatywy świeckich. Początkowo zbierali oni podpisy pod petycją dotyczącą reform w Kościele. Pierwszym sukcesem było wymuszenie rezygnacji z urzędu oskarżonego o przestępstwa seksualne wiedeńskiego kardynała Hansa Groëra. Dziś ruch działa w 20 krajach. Domaga się zwiększenia roli świeckich w zarządzaniu Kościołem, zniesienia celibatu, podjęcia dyskusji na temat kapłaństwa kobiet i rewizji etyki seksualnej.
– Katolicy na Zachodzie dojrzeli do tego, by skończyć z przedsoborowym podziałem na Kościół nauczający, czyli księży, i słuchający, czyli świeckich. U nas ten archaiczny podział trzyma się jednak mocno – zauważa Jarosław Makowski, teolog, filozof i publicysta, dyrektor Instytutu Obywatelskiego. Jego zdaniem z tego punktu widzenia warto się uważnie przyglądać protestom przeciwko szykanom, jakie spotkały ks. Lemańskiego. – Jednak wszystko może się skończyć na jednorazowej akcji. Na zasadzie: pszczoły pobzyczały, ale miodu z tego nie będzie – ocenia.
Cały tekst Marcina Dzierżanowskiego można przeczytać w najnowszym numerze tygodnika "Wprost".
Najnowszy numer "Wprost" od niedzielnego wieczora będzie dostępny w formie e-wydania .
Najnowszy "Wprost" będzie także dostępny na Facebooku .