- Skoro nie mamy pieniędzy, to ich nie wydajemy. Minister finansów zapewniał o zachowaniu wysokich standardów. Nie pozostaje nic innego, jak przyznać się do błędu, wyciągnąć konsekwencje i podjąć środki zaradcze – mówi w rozmowie z „Wprost” Jacek Żalek. Zdaniem konserwatywnego polityka PO jednym z ostatnio ujawnionych przez media absurdalnych wydatków Ministerstwa Edukacji są pieniądze na warsztaty szkolne, w czasie których dzieci maja wcielać się w role osób homoseksualnych czy transwestytów.
Michał Olech: Dlaczego krytykuje pan rządową ustawę zawieszającą I próg ostrożnościowy, która pozwoli zwiększyć deficyt?
Jacek Żalek: Każda polska rodzina doskonale wie, że nie może wydać więcej, niż ma w portfelu - chyba, że chce zaciągnąć oprocentowany kredyt w banku, ale do tego trzeba zgody współmałżonków. A Polacy nie zostali zapytani o zgodę. Żyli w przekonaniu, że budżet jest zbilansowany. Minister finansów nie jest od tego, żeby zadłużać państwo. On ma wydawać tyle, ile wpłynie do budżetu. Platforma zadeklarowała przestrzeganie pewnych zasad, a minister finansów zapewniał o zachowaniu wysokich standardów. Nie pozostaje nic innego, jak przyznać się do błędu, wyciągnąć konsekwencje i podjąć środki zaradcze.
Alternatywą dla zwiększania deficytu jest cięcie wydatków, co z politycznego punktu widzenia byłoby błędem.
Dlaczego błędem? To uczciwe. Skoro nie mamy pieniędzy, to ich nie wydajemy.
Zaciskanie pasa pogłębiłoby kryzys poparcia dla Platformy.
Więc mamy oszukiwać i w imię dobrego samopoczucia rządzących narażać Polskę na kryzys? Według metodologii unijnej przekraczamy II próg ostrożnościowy - tj. relacja długu do PKB przekracza 55 proc. Wpadamy w czarną dziurę. Zobowiązaliśmy się przecież, że za rządów Platformy nie będzie nieudolnego rozwoju przez zadłużenie.
Nasz dług to tylko pięćdziesiąt kilka procent PKB.
Czyli bardzo duży.
Nie w porównaniu z zadłużeniem Hiszpanii, Francji, Niemiec, Grecji czy Włoch.
Kiedy porównujemy się z Niemcami, Francuzami i Włochami, to porównajmy najpierw zarobki ich obywateli do naszych. Albo porównujemy wszystko, albo nic, bo inaczej to manipulacja. Można się zgodzić na dziurę budżetową, ale czy jutro minister finansów zobowiąże się do zrównania naszych pensji z niemieckimi czy francuskimi?
Stymulacja gospodarki poprzez zwiększanie wydatków to błąd?
Zwiększanie zadłużenia to najkrótsza droga do bankructwa, co pokazuje przykład Detroit.
Raczej przykład wspomnianej Grecji pokazuje, że sama polityka cięć nie jest skuteczną metodą wychodzenia z kryzysu.
Najpierw trzeba ograniczyć wydatki. Na przykład na biurokrację. Jeśli ograniczymy wydatki, będzie można obniżyć podatki. Więcej pieniędzy zostanie w kieszeniach Polaków. To niezawodny sposób na obudzenie popytu na rynku. Dziura w budżecie oznacza zaciągnięcie zobowiązań, które będą spłacać przyszłe pokolenia. Problem polega na tym, że w przeciwieństwie do Niemiec czy Francji, mamy niż demograficzny. Inne państwa wydają ogromne pieniądze na to, żeby rodziło się jak najwięcej dzieci. Według OBWE będziemy wkrótce najstarszym społeczeństwem na świecie. To znaczy, że na barki naszych dzieci nałożymy ciężar, którego nie udźwigną. Te same prognozy OBWE zakładają, że właśnie z tego powodu będziemy najuboższym krajem UE.
Gdzie dokonałby pan redukcji wydatków?
Jednym z ostatnio ujawnionych przez media absurdalnych wydatków Ministerstwa Edukacji są pieniądze na warsztaty szkolne, gdzie dzieci maja wcielać się w role osób homoseksualnych czy transwestytów. Niestety to nie jedyny przykład trwonienia publicznych pieniędzy.
Poprze pan nowelizację budżetu, jeżeli będzie ona zakładać zwiększenie deficytu?
Odpowiem, jak zobaczę projekt.
Jacek Żalek: Każda polska rodzina doskonale wie, że nie może wydać więcej, niż ma w portfelu - chyba, że chce zaciągnąć oprocentowany kredyt w banku, ale do tego trzeba zgody współmałżonków. A Polacy nie zostali zapytani o zgodę. Żyli w przekonaniu, że budżet jest zbilansowany. Minister finansów nie jest od tego, żeby zadłużać państwo. On ma wydawać tyle, ile wpłynie do budżetu. Platforma zadeklarowała przestrzeganie pewnych zasad, a minister finansów zapewniał o zachowaniu wysokich standardów. Nie pozostaje nic innego, jak przyznać się do błędu, wyciągnąć konsekwencje i podjąć środki zaradcze.
Alternatywą dla zwiększania deficytu jest cięcie wydatków, co z politycznego punktu widzenia byłoby błędem.
Dlaczego błędem? To uczciwe. Skoro nie mamy pieniędzy, to ich nie wydajemy.
Zaciskanie pasa pogłębiłoby kryzys poparcia dla Platformy.
Więc mamy oszukiwać i w imię dobrego samopoczucia rządzących narażać Polskę na kryzys? Według metodologii unijnej przekraczamy II próg ostrożnościowy - tj. relacja długu do PKB przekracza 55 proc. Wpadamy w czarną dziurę. Zobowiązaliśmy się przecież, że za rządów Platformy nie będzie nieudolnego rozwoju przez zadłużenie.
Nasz dług to tylko pięćdziesiąt kilka procent PKB.
Czyli bardzo duży.
Nie w porównaniu z zadłużeniem Hiszpanii, Francji, Niemiec, Grecji czy Włoch.
Kiedy porównujemy się z Niemcami, Francuzami i Włochami, to porównajmy najpierw zarobki ich obywateli do naszych. Albo porównujemy wszystko, albo nic, bo inaczej to manipulacja. Można się zgodzić na dziurę budżetową, ale czy jutro minister finansów zobowiąże się do zrównania naszych pensji z niemieckimi czy francuskimi?
Stymulacja gospodarki poprzez zwiększanie wydatków to błąd?
Zwiększanie zadłużenia to najkrótsza droga do bankructwa, co pokazuje przykład Detroit.
Raczej przykład wspomnianej Grecji pokazuje, że sama polityka cięć nie jest skuteczną metodą wychodzenia z kryzysu.
Najpierw trzeba ograniczyć wydatki. Na przykład na biurokrację. Jeśli ograniczymy wydatki, będzie można obniżyć podatki. Więcej pieniędzy zostanie w kieszeniach Polaków. To niezawodny sposób na obudzenie popytu na rynku. Dziura w budżecie oznacza zaciągnięcie zobowiązań, które będą spłacać przyszłe pokolenia. Problem polega na tym, że w przeciwieństwie do Niemiec czy Francji, mamy niż demograficzny. Inne państwa wydają ogromne pieniądze na to, żeby rodziło się jak najwięcej dzieci. Według OBWE będziemy wkrótce najstarszym społeczeństwem na świecie. To znaczy, że na barki naszych dzieci nałożymy ciężar, którego nie udźwigną. Te same prognozy OBWE zakładają, że właśnie z tego powodu będziemy najuboższym krajem UE.
Gdzie dokonałby pan redukcji wydatków?
Jednym z ostatnio ujawnionych przez media absurdalnych wydatków Ministerstwa Edukacji są pieniądze na warsztaty szkolne, gdzie dzieci maja wcielać się w role osób homoseksualnych czy transwestytów. Niestety to nie jedyny przykład trwonienia publicznych pieniędzy.
Poprze pan nowelizację budżetu, jeżeli będzie ona zakładać zwiększenie deficytu?
Odpowiem, jak zobaczę projekt.