Nie mówię we własnym imieniu. Chcę dać głos tym, którzy go nie mają – 16-letnia Pakistanka Malala Yousafzai mówi silnym, zdecydowanym głosem. Patrzy zebranym w oczy. Kilka razy się zacina na trudniejszym angielskim słowie. – Nie występuję ani przeciwko talibom, ani innym grupom terrorystycznym. Jestem tu po to, aby mówić o prawie każdego dziecka do edukacji – tłumaczy 500 studentom zebranym w głównej siedzibie ONZ. Co chwila przerywają jej gromkie brawa. Drobna nastolatka stoi przed delegatami ubrana w różowy hidżab. Głowę okryła szalem należącym niegdyś do zamordowanej premier Pakistanu Benazir Bhutto. – Ekstremiści boją się książek i ołówków. Boją się kobiet. Weźmy do rąk książki, to nasza najsilniejsza broń! – apeluje.
Przemówienie z połowy lipca w nowojorskiej siedzibie Narodów Zjednoczonych to pierwsze publiczne wystąpienie Malali, od kiedy w październiku zeszłego roku żołnierz talibańskiej bojówki strzelił jej prosto w czoło. Jej historia obiegła cały świat. Prowadząca blog na stronie BBC Urdu dziewczynka pisała o swoim codziennym życiu w dolinie Swat, pod rządami pakistańskich talibów. Otwarcie krytykowała to, że wiele jej koleżanek nie może chodzić do szkoły. Kiedy kule wystrzelone w jej szkolnym autobusie raniły ją i dwoje jej przyjaciół, nazwisko Yousafzai było w Pakistanie już dobrze znane. Miała szczęście, że morderca nie był dobrym strzelcem: pocisk, zamiast uśmiercić ją na miejscu, przebił lewą brew, mięśnie twarzy i utkwił w jej ramieniu. Po pierwszej operacji w szpitalu wojskowym w Pakistanie udało się przewieźć Malalę do Wielkiej Brytanii. Lekarze w Birmingham wszczepili jej w czaszkę platynową płytkę i implant ślimaka ucha. Talibowie wydali wtedy oświadczenie, w którym uzasadnili, że zaatakowali Malalę za „promowanie świeckiej edukacji”. I zapowiedzieli, że zrobią to ponownie. Słowa dotrzymali –w Anglii obsługa szpitala, w którym leżała dziewczynka, udaremniła wejście na oddział dwóm nieznajomym podającym się za jej krewnych.
– Terroryści myśleli, że położą kres moim celom i ambicjom. Ale w moim życiu nic się nie zmieniło. Oprócz tego, że umarły słabość, brak nadziei i strach. W ich miejsce narodziły się siła i odwaga – mówiła tydzień temu Malala. Dziś chodzi do szkoły w Birmingham, a jej ojciec dostał pracę w konsulacie Pakistanu. Z pomocą aktorki Angeliny Jolie założono fundację imienia Malali zbierającą pieniądze na edukację młodych ludzi. Dziewczynka podpisała też wart dwa miliony funtów kontrakt na wydanie książki, która ma się ukazać tej jesieni. Powstanie też o niej film dokumentalny – nakręci go autor słynnej „Niewygodnej prawdy” o efekcie cieplarnianym, Davis Guggenheim. Jesienią przekonamy się też, czy nastolatka dostanie Pokojową Nagrodę Nobla: petycję zgłaszającą jej kandydaturę podpisało ponad 200 tys. osób.
Szczerość, młodość, oburzenie
– Młode dziewczyny z dostępem do internetu to dziś najszybciej rosnąca na świecie grupa działająca na rzecz społecznych zmian – twierdzi na swoim blogu Nancy Gofus, kierująca organizacją Public Interest Registry, która zawiaduje światowymi domenami internetowymi z końcówką „org”. Dzieci zakładają dziś fundacje zbierające pieniądze na szczytne cele. Mając kilka lub kilkanaście lat, pomagają innym. Apelują o społeczną sprawiedliwość, prawo do bezpiecznego życia, edukacji lub… szkolnych obiadów, które da się przełknąć bez wstrętu. Przykład? Rachel Beckwith, która dowiedziawszy się, że wiele dzieci na świecie nie ma dostępu do czystej wody pitnej, postanowiła zebrać pieniądze na rzecz organizacji charytatywnej Charity: water. Chciała dopiąć celu w swoje dziewiąte urodziny, niestety wcześniej zginęła w wypadku samochodowym. Po jej śmierci rodzina, znajomi i obcy ludzie zebrali na ten cel ponad milion dolarów. Inna Amerykanka, 15-letnia Macallan Durkin, po trzech latach życia w Botswanie założyła fundację Goody Goodies, która zbiera fundusze na „edukację, jedzenie, opiekę zdrowotną, przyjaźń, lepsze życie i nadzieję dla najbardziej potrzebujących dzieci”. Z kolei dziewięcioletnia Szkotka Martha Payne zaczęła prowadzić swój blog Never Seconds w ramach szkolnego projektu. Zamieszczała na nim zdjęcia szkolnych obiadów, które drastycznie odbiegały od zalecanego przez Jamiego Olivera programu żywienia dzieci w brytyjskich szkołach. Typowe dania w szkole Marthy to zwiędła pizza, ziemniaczane krokiety, hamburgery, lizaki i ciastka. Gdy blog dziewczynki stał się hitem internetu, gmina kazała jej zaprzestać wpisów. Po protestach mediów nie tylko odstąpiła od zakazu, ale zadeklarowała radykalną zmianę szkolnego menu.
Isadora Faber, 14-letnia Brazylijka z Florianopolis, usłyszała o blogu Marthy od znajomych. Jako jedyna ze swoich przyjaciół chodzi do państwowej szkoły. Takiej, w której sterczą kable z zepsutego wiatraka, drzwi do toalety dziewczyn są wyrwane, gdzie uczniowie skaczą po ławkach podczas lekcji, a nauczyciel stoi bezradny. To wszystko dzieje się w kraju, który ma zamiar wydać 39 mld dolarów na przyszłoroczny mundial i olimpiadę za trzy lata. Isadora zaczęła nagrywać to wszystko telefonem i zamieszczać na swoim blogu Diario de Classe (Dziennik klasowy). Po miesiącu miała 3 tys. czytelników, którzy zaczęli przysyłać zdjęcia ze swoich zrujnowanych państwowych szkół. Po dwóch miesiącach jej stronę odwiedzało już 30 tys. osób, które dyskutowały na temat stanu brazylijskiej edukacji. Wraz z internetową sławą przyszły jednak kłopoty. Dziewczynka zaczęła dostawać anonimowe pogróżki, jeden z nauczycieli skierował sprawę do sądu o zniesławienie. Mimo to jej blog ma dziś 600 tys. odsłon miesięcznie, a „Forbes” okrzyknął Isadorę jedną z najbardziej wpływowych osób w Brazylii.
Więcej o nastolatkach w globalnej polityce można przeczytać w najnowszym numerze tygodnika "Wprost"
Najnowszy numer "Wprost" od niedzielnego wieczora jest dostępny w formie e-wydania .
Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .