- Kroplą, która przelała czarę goryczy było złożenie przez posłankę Iwonę Śledzińską-Katarasińską wniosku o zawieszenie mnie w prawach członka PO. Głównym powodem były głosowania nad sprawami światopoglądowymi, w których wprowadzono dyscyplinę partyjną wbrew wcześniejszym zapowiedziom – powiedział w rozmowie z Wprost.pl poseł John Godson, który dziś opuścił Platformę Obywatelską.
Joanna Apelska: Skąd decyzja o odejściu z Platformy?
John Godson: Miałem podjąć tą decyzję już kilka miesięcy temu – w marcu ubiegłego roku. Wtedy Donald Tusk prosił mnie, bym wstrzymał się z nią. W czerwcu tego roku chciałem już definitywnie podjąć tę decyzję, ale wstrzymałem się ze względu na wybory wewnętrzne w PO.
A jaki był powód tej decyzji?
Kroplą, która przelała czarę goryczy było złożenie przez posłankę Iwonę Śledzińską-Katarasińską wniosku o zawieszenie mnie w prawach członka PO. Głównym powodem były głosowania nad sprawami światopoglądowymi, w których wprowadzono dyscyplinę partyjną wbrew wcześniejszym zapowiedziom premiera, że takiej dyscypliny nie będzie. Mówił pan wcześniej, że wysyłał sms-a do Donalda Tuska.
Co chciał pan powiedzieć premierowi?
Donald Tusk obiecał mi wcześniej rozmowę w cztery oczy. Dotychczas do niej nie doszło. Gdybym dostał zapewnienie, że konserwatywni posłowie nie będą dyskredytowani i nie będzie nacisków na nas, to zostałbym w PO.
Solidarna Polska zaprosiła pana już do siebie.
Nie ma takiej opcji w ogóle. Chcę się cieszyć swoją niezależnością tak długo jak się da.
Zamierza pan kandydować w wyborach na prezydenta Łodzi?
Decyzja jeszcze nie zapadła. Cały czas prowadzimy konsultacje i przeprowadzamy ankiety. Jak skończymy, poinformuję o swojej decyzji.
Widzi się pan na tym stanowisku?
To nie ma znaczenia, w czym ja się widzę. Liczy się to, w czym widzą mnie wyborcy.
John Godson: Miałem podjąć tą decyzję już kilka miesięcy temu – w marcu ubiegłego roku. Wtedy Donald Tusk prosił mnie, bym wstrzymał się z nią. W czerwcu tego roku chciałem już definitywnie podjąć tę decyzję, ale wstrzymałem się ze względu na wybory wewnętrzne w PO.
A jaki był powód tej decyzji?
Kroplą, która przelała czarę goryczy było złożenie przez posłankę Iwonę Śledzińską-Katarasińską wniosku o zawieszenie mnie w prawach członka PO. Głównym powodem były głosowania nad sprawami światopoglądowymi, w których wprowadzono dyscyplinę partyjną wbrew wcześniejszym zapowiedziom premiera, że takiej dyscypliny nie będzie. Mówił pan wcześniej, że wysyłał sms-a do Donalda Tuska.
Co chciał pan powiedzieć premierowi?
Donald Tusk obiecał mi wcześniej rozmowę w cztery oczy. Dotychczas do niej nie doszło. Gdybym dostał zapewnienie, że konserwatywni posłowie nie będą dyskredytowani i nie będzie nacisków na nas, to zostałbym w PO.
Solidarna Polska zaprosiła pana już do siebie.
Nie ma takiej opcji w ogóle. Chcę się cieszyć swoją niezależnością tak długo jak się da.
Zamierza pan kandydować w wyborach na prezydenta Łodzi?
Decyzja jeszcze nie zapadła. Cały czas prowadzimy konsultacje i przeprowadzamy ankiety. Jak skończymy, poinformuję o swojej decyzji.
Widzi się pan na tym stanowisku?
To nie ma znaczenia, w czym ja się widzę. Liczy się to, w czym widzą mnie wyborcy.