- Jarosław Gowin nie ma żadnego planu - powiedział politolog Uniwersytetu Warszawskiego dr Rafał Chwedoruk, który w rozmowie z Wprost.pl komentował sytuację, która panuje obecnie w PO.
Wiktor Cyrny: Jak dalej będą układały się relacje Donalda Tuska z Jarosławem Gowinem?
Dr Rafał Chwedoruk: Relacje te dalej będą tworzyć główny spór wewnątrz Platformy. Dobry wynik Jarosława Gowina w wyborach na przewodniczącego partii był efektem protestu przeciwko Donaldowi Tuskowi i nie ulega wątpliwości, że beneficjentem całej akcji był Grzegorz Schetyna.
Zatem spór rozgrywa się nie tylko na linii Gowin-Tusk?
W Platformie są teraz dwa obozy. Po jednej stronie jest premier ze swoim zapleczem, po drugiej stoi Grzegorz Schetyna z obozem prezydenckim.
W takim razie, jaką rolę odgrywa Schetyna na linii Gowin-Tusk? Czy obserwuje jedynie przebieg konfliktu i liczy na osłabienie Tuska, czy może po cichu wspiera Gowina?
Tak naprawdę Jarosław Gowin w konflikcie pomiędzy Donaldem Tuskiem, Grzegorzem Schetyną i Bronisławem Komorowskim odgrywa pośrednią rolę. Celem działań wymierzonych przeciwko Tuskowi, ma być jego osłabienie i powołanie rządu fachowców wspieranych przez głowę państwa. Ten rząd miałby wziąć na siebie ciężar niepopularnych społecznie liberalnych reform i cięć, którego Donald Tusk nie chciał przyjąć. Premier nie chce utracić władzy w państwie i w partii, a popieranie reform, którym opinia publiczna się sprzeciwia mogłoby do tego doprowadzić. Działania Jarosława Gowina w pełni sprzyjają koncepcji osłabienia Tuska i nawet jeśli relacje bezpośrednie pomiędzy Gowinem a Schetyną są ograniczone, to obaj politycy są skazani na zmierzanie w tym samym kierunku.
Jaki polityczny plan ma Jarosław Gowin? Naprawdę chce zmieniać PO, czy czeka na odpowiedni moment by założyć własną partię?
To, co obserwowaliśmy ostatnio, to była dramatyczna walka o przetrwanie, a nie o wywalczenie sobie funkcji samodzielnego, ogólnokrajowego polityka. Obserwując Gowina ma się wrażenie, że on nie ma żadnego planu. Widzę dwa scenariusze jego działania. Pierwszy przewiduje, że pozostanie w Platformie i będzie chciał wygrać konflikt pomiędzy Tuskiem a Schetyną. Jednak teraz Gowin dostał pewną szansę na stworzenie czegoś, co wreszcie zasłużyłoby na miano frakcji. Tu pojawia się drugi scenariusz. Być może Gowin liczy na to, że po jego odejściu z Platformy powtórzy się sytuacja sprzed 10 lat, kiedy miejsce miał rozpad AWS i Unii Wolności. Wówczas mógłby mieć nadzieję na poparcie, dla swojej frakcji liberalno-konserwatywnej z udziałem zmarginalizowanych byłych polityków PiS-u i PO.
Ugrupowanie Gowina miałoby szansę na wyborczy sukces?
Próba stworzenia nowej frakcji byłaby prometejska. Ze swoimi poglądami mógłby liczyć na kilkuprocentowe poparcie. Jeśli spojrzymy na polskiego wyborcę, to trudno znaleźć tam grupę społeczną, która godziłaby radykalnie prorynkowe poglądy na gospodarkę z bardzo silnym katolicyzmem i przywiązaniem do Kościoła. Próby tworzenia tego typu formacji są niemal niezliczone od 1989 roku. Żadna nie odniosła wyborczego sukcesu.
Dlaczego Donald Tusk powstrzymuje tych działaczy PO, którzy domagają się usunięcia Gowina? Czy nastąpi moment, w którym Tusk zdecyduje się na wyrzucenie Gowina z Platformy?
Donald Tusk ze względu na dobry wynik Gowina musiał przyjąć orientację pewnej łagodności. Kwestią, która może przesądzić o losie Gowina, może być sprawa OFE. Będzie ona miała kluczowe znaczenie dla budżetu państwa, a już widać, że Jarosław Gowin bardzo zaangażował się w obronę OFE. Jeśli Gowin chce odejść z PO to myślę, że kwestia OFE może mu dać pretekst do nagłośnienia jego osoby w opinii publicznej. To pomoże umocnić mu zainteresowanie wielu czołowych mediów. O losie Jarosława Gowina, oprócz tego, jak będzie wyglądać wojna domowa w Platformie, zadecydują też sondaże. Im będą słabsze dla PO tym większa będzie perspektywa jego samodzielnego odejścia.
Czy PO bez Gowina nie straci poparcia konserwatywnych wyborców?
Myślę, że Platforma jest bezpieczna. Dlatego, że Gowin może czuć sympatię wyborców PO, dopóki nie poznają oni jego poglądów. Część z nich będzie przestraszona jego daleko posuniętym konserwatyzmem. Platforma ma bardzo dużo mocno liberalnych wyborców wielkomiejskich. Z reguły są to ludzie młodzi, z otwartymi poglądami. Sądzę, że Donald Tusk nie oczekuje, że wraz z ewentualnym odejściem Gowina zawali się cała wyborcza konstrukcja PO. Poza tym Gowin nie miałby, żadnych struktur organizacyjnych, a bez tego nie da rady uprawiać dziś polityki.
Czy Tusk nie popełnił błędu decydując się na powszechne wybory lidera PO, które dały Gowinowi czas na krytykę pod adresem kierownictwa partii i pozwoliły wzmocnić pozycję dzięki 20 proc. zdobytych głosów?
I tak i nie. Nie popełnił błędu, dlatego, że jego przywództwo zaczęło być kwestionowane. W związku z ciągiem porażek, z którymi spotkał się premier, od reformy emerytalnej, przez aferę Amber Gold, po ostatnie historie budżetowe, Donald Tusk potrzebował pokazania, że nadal jest przywódcą. Uznał, że sytuacja za pół roku, czy za rok może być dla niego dużo trudniejsza niż w tej chwili. Chciał zyskać na czasie i przeprowadził wybory teraz, póki jeszcze ma znaczną przewagę nad Grzegorzem Schetyną. Donald Tusk liczył na to, że do 2015 roku to on będzie miał władzę całkowitą w Platformie.
Błędem w jego działaniu, była źle przeprowadzona kampania wyborcza. Liczył na to, że do zwycięstwa wystarczy mu sam fakt, iż jest symbolem PO, premierem, znanym na salonach europejskich politykiem. Wygrał wybory na poziomie taktycznym. Gdyby w przyszłym roku Platforma popełniła błędy w kampaniach wyborczych, to weryfikacja przywództwa w PO mogłaby wyjść z inicjatywy członków Platformy, a nie Donalda Tuska. Wówczas premier mógłby mieć problem z objęciem władzy w PO.
Dr Rafał Chwedoruk: Relacje te dalej będą tworzyć główny spór wewnątrz Platformy. Dobry wynik Jarosława Gowina w wyborach na przewodniczącego partii był efektem protestu przeciwko Donaldowi Tuskowi i nie ulega wątpliwości, że beneficjentem całej akcji był Grzegorz Schetyna.
Zatem spór rozgrywa się nie tylko na linii Gowin-Tusk?
W Platformie są teraz dwa obozy. Po jednej stronie jest premier ze swoim zapleczem, po drugiej stoi Grzegorz Schetyna z obozem prezydenckim.
W takim razie, jaką rolę odgrywa Schetyna na linii Gowin-Tusk? Czy obserwuje jedynie przebieg konfliktu i liczy na osłabienie Tuska, czy może po cichu wspiera Gowina?
Tak naprawdę Jarosław Gowin w konflikcie pomiędzy Donaldem Tuskiem, Grzegorzem Schetyną i Bronisławem Komorowskim odgrywa pośrednią rolę. Celem działań wymierzonych przeciwko Tuskowi, ma być jego osłabienie i powołanie rządu fachowców wspieranych przez głowę państwa. Ten rząd miałby wziąć na siebie ciężar niepopularnych społecznie liberalnych reform i cięć, którego Donald Tusk nie chciał przyjąć. Premier nie chce utracić władzy w państwie i w partii, a popieranie reform, którym opinia publiczna się sprzeciwia mogłoby do tego doprowadzić. Działania Jarosława Gowina w pełni sprzyjają koncepcji osłabienia Tuska i nawet jeśli relacje bezpośrednie pomiędzy Gowinem a Schetyną są ograniczone, to obaj politycy są skazani na zmierzanie w tym samym kierunku.
Jaki polityczny plan ma Jarosław Gowin? Naprawdę chce zmieniać PO, czy czeka na odpowiedni moment by założyć własną partię?
To, co obserwowaliśmy ostatnio, to była dramatyczna walka o przetrwanie, a nie o wywalczenie sobie funkcji samodzielnego, ogólnokrajowego polityka. Obserwując Gowina ma się wrażenie, że on nie ma żadnego planu. Widzę dwa scenariusze jego działania. Pierwszy przewiduje, że pozostanie w Platformie i będzie chciał wygrać konflikt pomiędzy Tuskiem a Schetyną. Jednak teraz Gowin dostał pewną szansę na stworzenie czegoś, co wreszcie zasłużyłoby na miano frakcji. Tu pojawia się drugi scenariusz. Być może Gowin liczy na to, że po jego odejściu z Platformy powtórzy się sytuacja sprzed 10 lat, kiedy miejsce miał rozpad AWS i Unii Wolności. Wówczas mógłby mieć nadzieję na poparcie, dla swojej frakcji liberalno-konserwatywnej z udziałem zmarginalizowanych byłych polityków PiS-u i PO.
Ugrupowanie Gowina miałoby szansę na wyborczy sukces?
Próba stworzenia nowej frakcji byłaby prometejska. Ze swoimi poglądami mógłby liczyć na kilkuprocentowe poparcie. Jeśli spojrzymy na polskiego wyborcę, to trudno znaleźć tam grupę społeczną, która godziłaby radykalnie prorynkowe poglądy na gospodarkę z bardzo silnym katolicyzmem i przywiązaniem do Kościoła. Próby tworzenia tego typu formacji są niemal niezliczone od 1989 roku. Żadna nie odniosła wyborczego sukcesu.
Dlaczego Donald Tusk powstrzymuje tych działaczy PO, którzy domagają się usunięcia Gowina? Czy nastąpi moment, w którym Tusk zdecyduje się na wyrzucenie Gowina z Platformy?
Donald Tusk ze względu na dobry wynik Gowina musiał przyjąć orientację pewnej łagodności. Kwestią, która może przesądzić o losie Gowina, może być sprawa OFE. Będzie ona miała kluczowe znaczenie dla budżetu państwa, a już widać, że Jarosław Gowin bardzo zaangażował się w obronę OFE. Jeśli Gowin chce odejść z PO to myślę, że kwestia OFE może mu dać pretekst do nagłośnienia jego osoby w opinii publicznej. To pomoże umocnić mu zainteresowanie wielu czołowych mediów. O losie Jarosława Gowina, oprócz tego, jak będzie wyglądać wojna domowa w Platformie, zadecydują też sondaże. Im będą słabsze dla PO tym większa będzie perspektywa jego samodzielnego odejścia.
Czy PO bez Gowina nie straci poparcia konserwatywnych wyborców?
Myślę, że Platforma jest bezpieczna. Dlatego, że Gowin może czuć sympatię wyborców PO, dopóki nie poznają oni jego poglądów. Część z nich będzie przestraszona jego daleko posuniętym konserwatyzmem. Platforma ma bardzo dużo mocno liberalnych wyborców wielkomiejskich. Z reguły są to ludzie młodzi, z otwartymi poglądami. Sądzę, że Donald Tusk nie oczekuje, że wraz z ewentualnym odejściem Gowina zawali się cała wyborcza konstrukcja PO. Poza tym Gowin nie miałby, żadnych struktur organizacyjnych, a bez tego nie da rady uprawiać dziś polityki.
Czy Tusk nie popełnił błędu decydując się na powszechne wybory lidera PO, które dały Gowinowi czas na krytykę pod adresem kierownictwa partii i pozwoliły wzmocnić pozycję dzięki 20 proc. zdobytych głosów?
I tak i nie. Nie popełnił błędu, dlatego, że jego przywództwo zaczęło być kwestionowane. W związku z ciągiem porażek, z którymi spotkał się premier, od reformy emerytalnej, przez aferę Amber Gold, po ostatnie historie budżetowe, Donald Tusk potrzebował pokazania, że nadal jest przywódcą. Uznał, że sytuacja za pół roku, czy za rok może być dla niego dużo trudniejsza niż w tej chwili. Chciał zyskać na czasie i przeprowadził wybory teraz, póki jeszcze ma znaczną przewagę nad Grzegorzem Schetyną. Donald Tusk liczył na to, że do 2015 roku to on będzie miał władzę całkowitą w Platformie.
Błędem w jego działaniu, była źle przeprowadzona kampania wyborcza. Liczył na to, że do zwycięstwa wystarczy mu sam fakt, iż jest symbolem PO, premierem, znanym na salonach europejskich politykiem. Wygrał wybory na poziomie taktycznym. Gdyby w przyszłym roku Platforma popełniła błędy w kampaniach wyborczych, to weryfikacja przywództwa w PO mogłaby wyjść z inicjatywy członków Platformy, a nie Donalda Tuska. Wówczas premier mógłby mieć problem z objęciem władzy w PO.