Premier Donald Tusk coraz częściej straszy przyspieszonymi wyborami. Takie groźby mają zdyscyplinować posłów Platformy. "Wprost" ujawnia kulisy ostatniego zarządu partii.
Z naszych informacji wynika, że w czasie ostatniej narady władz PO Tusk miał pogrozić, że gdyby rząd utracił większość w Sejmie, on będzie opowiadał się właśnie za wyborami. Jak ustaliliśmy w kilku źródłach w kierownictwie PO, Tusk przedstawił taką argumentację: - Jeśli stracilibyśmy poparcie matematyczne, a w klubie postępowałaby erozja, to lepiej iść na wybory. Rząd nie może być zakładnikiem widzimisię posłów.
Nasz rozmówca z Platformy przekonuje: - Tusk nie chce wisieć na planktonie, a jak dojdzie do jakichś ruchów, to na listopadowym kongresie może ogłosić, że chce wyborów.
Gdyby doszło do utraty sejmowej większości, możliwa byłaby koalicja z Leszkiem Millerem. Jednak Tusk na posiedzeniu zarządu miał stwierdzić, że lider SLD w tej kadencji wcale się do niej nie kwapi.
Zdaniem rozmówców z partyjnych władz, wywód Tuska o wcześniejszych wyborach to przede wszystkim straszak skierowany do wewnątrz. Premier zdaje sobie bowiem sprawę, że do wcześniejszych wyborów wcale nie byłoby mu łatwo doprowadzić. Musiałoby się na nie zgodzić w Sejmie aż 307 posłów, a z tym Tusk miałby prawdopodobnie największy kłopot. PiS-owi - jak przyznają politycy tej partii - dużo bardziej opłaca się czekać, na dalsze słabnięcie Platformy. A w samej PO mogłoby zabraknąć chętnych do poparcia wniosku o samorozwiązanie Sejmu - zwłaszcza wśród tych, którzy mają niewielkie szanse na kolejną kadencję przy spadających notowaniach.
O przyszłości Jarosława Gowina i sytuacji w PO, więcej można przeczytać w najnowszym wydaniu tygodnika „Wprost” w artykule Anny Gielewskiej i Piotra Śmiłowicza .
Nasz rozmówca z Platformy przekonuje: - Tusk nie chce wisieć na planktonie, a jak dojdzie do jakichś ruchów, to na listopadowym kongresie może ogłosić, że chce wyborów.
Gdyby doszło do utraty sejmowej większości, możliwa byłaby koalicja z Leszkiem Millerem. Jednak Tusk na posiedzeniu zarządu miał stwierdzić, że lider SLD w tej kadencji wcale się do niej nie kwapi.
Zdaniem rozmówców z partyjnych władz, wywód Tuska o wcześniejszych wyborach to przede wszystkim straszak skierowany do wewnątrz. Premier zdaje sobie bowiem sprawę, że do wcześniejszych wyborów wcale nie byłoby mu łatwo doprowadzić. Musiałoby się na nie zgodzić w Sejmie aż 307 posłów, a z tym Tusk miałby prawdopodobnie największy kłopot. PiS-owi - jak przyznają politycy tej partii - dużo bardziej opłaca się czekać, na dalsze słabnięcie Platformy. A w samej PO mogłoby zabraknąć chętnych do poparcia wniosku o samorozwiązanie Sejmu - zwłaszcza wśród tych, którzy mają niewielkie szanse na kolejną kadencję przy spadających notowaniach.
O przyszłości Jarosława Gowina i sytuacji w PO, więcej można przeczytać w najnowszym wydaniu tygodnika „Wprost” w artykule Anny Gielewskiej i Piotra Śmiłowicza .
Najnowszy numer "Wprost" od niedzielnego wieczora będzie dostępny w formie e-wydania .
Najnowszy "Wprost" będzie także dostępny na Facebooku .