"Super Express" twierdzi, że Adam Hofman może stracić stanowisko rzecznika prasowego PiS. Krąży jednak plotka, że polityk już w maju 2014 roku zostanie zesłany do Parlamentu Europejskiego. Mandat eurodeputowanego to prestiż i duże pieniądze, ale też w większym czy mniejszym stopniu marginalizacja na polskiej scenie politycznej, co dla Hofmana może być bolesne.
Takie incydenty, jakie miały miejsce na Podkarpaciu podczas zjazdu polityków PiS, psują wizerunek partii katolicko-konserwatywnej. Wiadomo, że młody parlamentarzysta lubi brylować w mediach, więc zsyłka do PE z politycznego punktu widzenia byłaby dla niego niekorzystna.
Zupełnie inaczej wygląda aspekt finansowy. Europoseł zarabia kilkakrotnie więcej niż polski parlamentarzysta. Piotr Gursztyn w tym tygodniu w „Do Rzeczy” cytuje Tadeusza Cymańskiego, który zdumiony wysokością swojego uposażenia miał powiedzieć „to koryto jest tak wielkie, że nie da się tego wszystkiego zeżreć”. Z kolei inny eurodeputowany, zdefiniował zalety zasiadania w Parlamencie Europejskim jeszcze bardziej dosadnie: – Niespecjalnie oszczędzając, niespecjalnie kradnąc, można przez jedną kadencję zaoszczędzić milion euro.
Europosłowie z uwagi na swoją aktywność w Parlamencie Europejskim muszą ograniczać obecność w krajowych mediach. Przykładowo Jacek Protasiewicz z Platformy najczęściej reprezentuje swoją partię w niedzielnym śniadaniu Moniki Olejnik w Radiu Zet. Wyjątkiem jest tutaj Zbigniew Ziobro, który walczy o życie w polityce, więc częściej bywa w Polsce, za co jest zresztą krytykowany przez dziennikarzy.
Dzisiaj także odbyły się pierwsze manifestacje związkowców pod Sejmem. Paweł Graś powiedział, że nie widzi potrzeby spotkania premiera z protestującymi, a miejscem do dyskusji jest Komisja Trójstronna. Wiadomo, że związkowcy nie obalą tego rządu – choć notowania Rady Ministrów i samego premiera słabną, koalicja nadal dysponuje większością w Sejmie, więc o dymisji nie ma mowy. Dla Donalda Tuska niepokojący może być natomiast sondaż Millward Brown na zlecenie „Faktów” TVN, zgodnie z którym 59 proc. Polaków popiera protest związkowców. Te kilka dni będzie politycznie gorących, ale nie przeniosą żadnego przełomu.
Zupełnie inaczej wygląda aspekt finansowy. Europoseł zarabia kilkakrotnie więcej niż polski parlamentarzysta. Piotr Gursztyn w tym tygodniu w „Do Rzeczy” cytuje Tadeusza Cymańskiego, który zdumiony wysokością swojego uposażenia miał powiedzieć „to koryto jest tak wielkie, że nie da się tego wszystkiego zeżreć”. Z kolei inny eurodeputowany, zdefiniował zalety zasiadania w Parlamencie Europejskim jeszcze bardziej dosadnie: – Niespecjalnie oszczędzając, niespecjalnie kradnąc, można przez jedną kadencję zaoszczędzić milion euro.
Europosłowie z uwagi na swoją aktywność w Parlamencie Europejskim muszą ograniczać obecność w krajowych mediach. Przykładowo Jacek Protasiewicz z Platformy najczęściej reprezentuje swoją partię w niedzielnym śniadaniu Moniki Olejnik w Radiu Zet. Wyjątkiem jest tutaj Zbigniew Ziobro, który walczy o życie w polityce, więc częściej bywa w Polsce, za co jest zresztą krytykowany przez dziennikarzy.
Dzisiaj także odbyły się pierwsze manifestacje związkowców pod Sejmem. Paweł Graś powiedział, że nie widzi potrzeby spotkania premiera z protestującymi, a miejscem do dyskusji jest Komisja Trójstronna. Wiadomo, że związkowcy nie obalą tego rządu – choć notowania Rady Ministrów i samego premiera słabną, koalicja nadal dysponuje większością w Sejmie, więc o dymisji nie ma mowy. Dla Donalda Tuska niepokojący może być natomiast sondaż Millward Brown na zlecenie „Faktów” TVN, zgodnie z którym 59 proc. Polaków popiera protest związkowców. Te kilka dni będzie politycznie gorących, ale nie przeniosą żadnego przełomu.