- Jeżeli osoba decyduje się na przerwanie ciąży, należy to uszanować. Taka osoba ma wystarczająco dużo problemów z własnym sumieniem, żebyśmy my, jako politycy, decydowali o tym, czy ma urodzić to dziecko czy nie – mówi w rozmowie z „Wprost” Artur Dębski. Poseł Ruchu Palikota przyznaje jednak, że przy tak konserwatywnym Sejmie, nie ma większych szans na liberalizację ustawy aborcyjnej.
Michał Olech: Dzisiaj Sejm będzie głosować za odrzuceniem ustawy zakazującej przeprowadzania aborcji ze względu na poważne uszkodzenie płodu. Uda się odrzucić ten obywatelski projekt?
To Ruch Palikota złożył wniosek o odrzucenie. Ludzie, którzy składają taki projekt, nie okazują litości dla uczuć innych. Jeżeli kobieta czy para chcą zdecydować, że taką ciążę należy donosić i urodzić dziecko, mają do tego prawo. Ale nie należy ich do tego zmuszać za pomocą ustawy. To bardzo duże obciążenie, czasami na całe życie, do którego nie zawsze ludzie są przygotowani. Uważam, że powinno być to w gestii osoby zainteresowanej. A nie katolickiego państwa, jakim zdaje się widzą nas pomysłodawcy tego projektu.
Może nie warto zajmować się liberalizacją bądź zaostrzeniem ustawy aborcyjnej, tylko utrzymać obowiązujący kompromis?
Należałoby zliberalizować prawo aborcyjne. Jeżeli osoba decyduje się na przerwanie ciąży, należy to uszanować. Taka osoba ma wystarczająco dużo problemów z własnym sumieniem, żebyśmy my, jako politycy, decydowali o tym, czy ma urodzić to dziecko czy nie. Uważam, że dużo ważniejsza jest polityka edukacyjna, także seksualna. Dużo ważniejsze są środki, które zabezpieczają przed niechcianą ciążą. Jako osoba rozumiejąca osoby, które myślą inaczej, wiem, że jest to kontrowersyjne. Natomiast chciałbym, żeby ludzie mieli prawo wyboru.
Naprawdę wierzy pan, że uda się w tak konserwatywnym Sejmie zliberalizować ustawę aborcyjną?
Nie ma się co łudzić. W tej chwili nie ma takiej większości. Sejm w tej kadencji jest raczej chadecki. Platforma, PiS oraz PSL – trzy partie, które nie dopuszczają dyskusji na temat możliwości liberalizacji prawa aborcyjnego. My z SLD stanowimy zdecydowaną mniejszość.
Komisja Europejska pozwała Polskę do Trybunału Sprawiedliwości za brak przepisów dotyczących in vitro. Parlamentarzystom uda się zbudować w tej sprawie polityczny konsensus?
Nie możemy nawet rozpatrywać uchwalania jakiejkolwiek ustawy, bo Sejm nie jest od uchwalania bubli prawnych, tylko od takich projektów, które będą akceptowane dla sejmowej większości. Bardzo trudno będzie znaleźć jakiś kompromis.
To może uda się uchwalić ustawę o związkach partnerskich, nawet bardzo konserwatywną? Tylko, że według ministra Biernackiego wprowadzenie do polskiego prawa związków jest niezgodne z konstytucją.
Trudno mi jest to nawet komentować. Dlaczego niezgodne z konstytucją?
Słynny już artykuł 18 ustawy zasadniczej mówi, że małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, znajduje się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej.
Konstytucja wymienia związek kobiety i mężczyzny jako podstawową komórkę społeczną. W tym przypadku, przygniatającej większości, mamy jednak do czynienia ze związkami heteroseksualnymi. Mówi się, że między 90 a 95 procent związków partnerskich to związki heteroseksualne. Między 5 a 10 procent – nie ma do końca precyzyjnych statystyk – to związki homoseksualne. Nie rozumiem więc zastrzeżeń.
To Ruch Palikota złożył wniosek o odrzucenie. Ludzie, którzy składają taki projekt, nie okazują litości dla uczuć innych. Jeżeli kobieta czy para chcą zdecydować, że taką ciążę należy donosić i urodzić dziecko, mają do tego prawo. Ale nie należy ich do tego zmuszać za pomocą ustawy. To bardzo duże obciążenie, czasami na całe życie, do którego nie zawsze ludzie są przygotowani. Uważam, że powinno być to w gestii osoby zainteresowanej. A nie katolickiego państwa, jakim zdaje się widzą nas pomysłodawcy tego projektu.
Może nie warto zajmować się liberalizacją bądź zaostrzeniem ustawy aborcyjnej, tylko utrzymać obowiązujący kompromis?
Należałoby zliberalizować prawo aborcyjne. Jeżeli osoba decyduje się na przerwanie ciąży, należy to uszanować. Taka osoba ma wystarczająco dużo problemów z własnym sumieniem, żebyśmy my, jako politycy, decydowali o tym, czy ma urodzić to dziecko czy nie. Uważam, że dużo ważniejsza jest polityka edukacyjna, także seksualna. Dużo ważniejsze są środki, które zabezpieczają przed niechcianą ciążą. Jako osoba rozumiejąca osoby, które myślą inaczej, wiem, że jest to kontrowersyjne. Natomiast chciałbym, żeby ludzie mieli prawo wyboru.
Naprawdę wierzy pan, że uda się w tak konserwatywnym Sejmie zliberalizować ustawę aborcyjną?
Nie ma się co łudzić. W tej chwili nie ma takiej większości. Sejm w tej kadencji jest raczej chadecki. Platforma, PiS oraz PSL – trzy partie, które nie dopuszczają dyskusji na temat możliwości liberalizacji prawa aborcyjnego. My z SLD stanowimy zdecydowaną mniejszość.
Komisja Europejska pozwała Polskę do Trybunału Sprawiedliwości za brak przepisów dotyczących in vitro. Parlamentarzystom uda się zbudować w tej sprawie polityczny konsensus?
Nie możemy nawet rozpatrywać uchwalania jakiejkolwiek ustawy, bo Sejm nie jest od uchwalania bubli prawnych, tylko od takich projektów, które będą akceptowane dla sejmowej większości. Bardzo trudno będzie znaleźć jakiś kompromis.
To może uda się uchwalić ustawę o związkach partnerskich, nawet bardzo konserwatywną? Tylko, że według ministra Biernackiego wprowadzenie do polskiego prawa związków jest niezgodne z konstytucją.
Trudno mi jest to nawet komentować. Dlaczego niezgodne z konstytucją?
Słynny już artykuł 18 ustawy zasadniczej mówi, że małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, znajduje się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej.
Konstytucja wymienia związek kobiety i mężczyzny jako podstawową komórkę społeczną. W tym przypadku, przygniatającej większości, mamy jednak do czynienia ze związkami heteroseksualnymi. Mówi się, że między 90 a 95 procent związków partnerskich to związki heteroseksualne. Między 5 a 10 procent – nie ma do końca precyzyjnych statystyk – to związki homoseksualne. Nie rozumiem więc zastrzeżeń.