Mughal miał szczęście. Oblężenie budynku trwało niemal cztery dni, najwięcej ofiar padło w pierwszych godzinach, kiedy schwytani w potrzask ludzie na oślep szukali dróg ucieczki. Gdy na miejsce dotarła policja, bojownicy zabarykadowali się w kinie, potem w supermarkecie i wzięli zakładników. W czasie największego szturmu – w niedzielę – wysadzili część kompleksu. Zawaliły się trzy kondygnacje galerii, grzebiąc prawdopodobnie kilkadziesiąt osób, których z końcem ubiegłego tygodnia nie mógł się doliczyć kenijski Czerwony Krzyż. Potwierdzono jedynie śmierć 67 osób.
W ataku wzięli udział terroryści rekrutowani z państw zachodnich, takich jak USA, Kanada czy "Biała wdowa" pochodząca z Wielkiej Brytanii.
Terroryzm jak woda
– Jeszcze dekadę temu wierzyliśmy, że by rekrutować do grupy terrorystycznej, potrzebny jest kontakt osobisty, relacja mentor – uczeń, która skłania rekruta do użycia przemocy – mówi Catherine Herridge, autorka książki o polowaniu Al-Kaidy na rekrutów w USA. – Nowe pokolenie wychowane w internecie wchodzi w terroryzm zupełnie inaczej. Jej zdaniem jesteśmy świadkami narodzin "nowej fali” terrorystów: radykałów "domowego chowu” – urodzonych i wychowanych na Zachodzie, doskonale zorientowanych w procedurach i zwyczajach swoich krajów, zwabionych w sieci i "uśpionych” do chwili, kiedy liderzy nakażą działać.
Kiedyś ekstremiści urodzeni na Zachodzie – jak słynny Amerykanin Anwar al-Awlaki – musieli się ruszyć zza biurka i przejechać pół planety, by się znaleźć w szeregach Al-Kaidy. Dziś jest to znacznie łatwiejsze – zresztą właśnie dzięki Al- -Awlakiemu. Jedyny Amerykanin, który zginął z rąk rodaków w ramach wojny z terroryzmem (zlikwidowany atakiem z drona w 2011 r.), stworzył powielany teraz model obecności w internecie. To z jego inicjatywy powstały sławiące dżihad profile na Facebooku, to on pierwszy zalał YouTube dziesiątkami klipów z fundamentalistycznym przesłaniem, to on przyłożył się wreszcie do powstania liczącego już kilkanaście wydań internetowego pisma "Inspire” – ilustrowanego magazynu Al-Kaidy w języku angielskim. Stacja Al-Arabija nazwała go bin Ladenem internetu, ale Awlaki jak najbardziej działał też w realu. To z jego inspiracji wojskowy psychiatra Nidal Malik Hasan – kolejny terrorysta „domowego chowu” – zastrzelił 13 osób w Forcie Hood w 2009 r.
Psycholodzy zbudowali już "portret terrorysty domowego chowu”. To muzułmanin, mężczyzna poniżej 35. roku życia, obywatel kraju zachodniego, często z drugiego lub trzeciego pokolenia imigrantów, z klasy średniej, bez kryminalnej przeszłości, z pozoru stroniący od radykalizmu, prowadzący "zwykłe” życie. Problem w tym, że model ten mógłby opisywać miliony młodych mężczyzn. A osoby takie jak Biała Wdowa i tak mu umkną. Zresztą Lewthwaite wcale nie jest jedyną białą wdową w szeregach Al-Kaidy. Wystarczy wspomnieć wdowę po Al-Awlakim, 30-letnią platynową blondynkę, która przyszła na świat jako Irena Horek. Albo Muriel Degauque z belgijskiego miasteczka Charleroi, wdowę po marokańskim bojowniku zastrzelonym przez marines w Iraku. Pierwsza po śmierci męża odgraża się, że odda życie w samobójczym zamachu – szukają jej wszystkie zachodnie wywiady. Drugiej szukać nie trzeba: w listopadzie 2005 r. wysadziła się w centrum Bagdadu.
Wkrótce więc i ten naprędce stworzony "portret” może być nieaktualny. – Terroryzm jest jak woda – twierdzi Catherine Herridge. – Wybiera drogę, na której napotka najmniejszy opór. Jeśli przesuwasz się w jedną stronę, on ruszy w inną. To myślący przeciwnik.Cały artykuł w najnowszym numerze tygodnika "Wprost".
Najnowszy numer "Wprost" jest dostępny w formie e-wydania .
Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania .