- Grzegorz Schetyna nie dąży do rozłamu, tylko do przetrwania. Jest za słaby, by stworzyć własne środowisko poza Platformą, a nikogo z tej partii nie wyprowadzi - mówi w rozmowie z „Wprost” lider Stronnictwa Demokratycznego Paweł Piskorski, dodając, że powtarzanie wewnętrznych wyborów na Dolnym Śląsku byłoby dla Donalda Tuska politycznym samobójstwem.
Michał Olech, Wprost .pl : Jakby pan opisał to, co dzieje się w Platformie?
Paweł Piskorski: Wszystkim stronom puściły nerwy, a zwłaszcza grupie Grzegorza Schetyny, która walczy o życie. Będzie to dramatycznie destrukcyjne dla całej Platformy. W najbliższym czasie możemy być zasypani kolejnymi taśmami. Bronią Schetyny przestała być demokracja - jego szansą na przetrwanie jest to, że Tusk się wycofa. Oni weszli w okres kompletnego rozchwiania. Tusk albo na zarządzie położy temu kres, albo sytuacja - czysto emocjonalna, bo nie jest to chłodna polityczna kalkulacja - wymknie się spod kontroli.
Jakie konkretne decyzje mogą zapaść na najbliższym zarządzie PO?
Wiem, co premier powinien zrobić, ale nie będę mu tego podpowiadał. W jego żywotnym interesie jest radykalne przecięcie sprawy. Każdy kolejny dzień, w którym dowiadujemy się o nowych, kompromitujących faktach zza kulis, jest dla Platformy destrukcyjny. Obnaża niestety - a mówię to, bo mam sentyment do partii, którą współtworzyłem - prawdę o PO.
O co gra Grzegorz Schetyna? Może dążyć do rozłamu?
Nie, bo Schetyna nie dąży do rozłamu, tylko do przetrwania. Na miejscu Donalda Tuska bardziej martwiłbym się o postawę chociażby posła Stanisława Żmijana – w jego przypadku zostały przecież złamane najbardziej podstawowe umowy (Żmijan zrezygnował z rywalizacji o stanowisko szefa lubelskiej PO w zamian za obietnicę złożoną przez Włodzimierza Karpińskiego, że ten - po zwycięstwie - przyzna stronnikom Żmijana 45 proc. miejsc w zarządzie tamtejszej PO. Karpiński umowy nie dotrzymał – red.). Ci posłowie mogą pożegnać się z Platformą, po tym, jak zostali potraktowani. Natomiast sam Schetyna jest za słaby, by stworzyć własne środowisko poza Platformą, a nikogo z tej partii nie wyprowadzi.
Platforma może stracić większość?
Wydaje mi się to mało prawdopodobne. Dla Tuska kluczem nie jest większość, bo może liczyć na Leszka Millera. Kluczem jest to, że dwu-trzymiesięczny miesięczny spektakl może być dla Platformy wyniszczający. Niby wszyscy wiedzą, że PO stała się partią władzy, ale do momentu, w którym nie ma namacalnego dowodu, jak nagrania, nie było to dla niej zagrożeniem.
Po co Jakub Szulc złożył wniosek o unieważnienie wyborów na Dolnym Śląsku, skoro nie ma na to szans?
Wniosek jest dla mnie zadziwiający, bo złożyła go osoba prowadząca ten zjazd. Premier bardzo łatwo może go zbić. Wydaje mi się, że powtarzanie wyborów na Dolnym Śląsku byłoby dla Tuska samobójstwem. Jeśli przez dwa dni żyliśmy regionalnym wydarzeniem, to powtórzone wybory oznaczałyby, że przez tydzień wszyscy dziennikarze nie mówiliby o niczym innym.
Grzegorz Schetyna może liczyć na jakieś stanowisko - w rządzie lub w samej PO?
To są albo sugestie osób, które nie mają dokładnego oglądu sytuacji wewnątrz, albo po prostu osoby sympatyzujące ze Schetyną podsuwają w ten sposób takie pomysły premierowi. Wydaje mi się, że to nierealny scenariusz. Przecieki nie biorą się przecież znikąd. W moim przekonaniu źródło przecieków będzie dokładnie lokalizowane w otoczeniu Schetyny. To zresztą strzały do własnej bramki.
Paweł Piskorski: Wszystkim stronom puściły nerwy, a zwłaszcza grupie Grzegorza Schetyny, która walczy o życie. Będzie to dramatycznie destrukcyjne dla całej Platformy. W najbliższym czasie możemy być zasypani kolejnymi taśmami. Bronią Schetyny przestała być demokracja - jego szansą na przetrwanie jest to, że Tusk się wycofa. Oni weszli w okres kompletnego rozchwiania. Tusk albo na zarządzie położy temu kres, albo sytuacja - czysto emocjonalna, bo nie jest to chłodna polityczna kalkulacja - wymknie się spod kontroli.
Jakie konkretne decyzje mogą zapaść na najbliższym zarządzie PO?
Wiem, co premier powinien zrobić, ale nie będę mu tego podpowiadał. W jego żywotnym interesie jest radykalne przecięcie sprawy. Każdy kolejny dzień, w którym dowiadujemy się o nowych, kompromitujących faktach zza kulis, jest dla Platformy destrukcyjny. Obnaża niestety - a mówię to, bo mam sentyment do partii, którą współtworzyłem - prawdę o PO.
O co gra Grzegorz Schetyna? Może dążyć do rozłamu?
Nie, bo Schetyna nie dąży do rozłamu, tylko do przetrwania. Na miejscu Donalda Tuska bardziej martwiłbym się o postawę chociażby posła Stanisława Żmijana – w jego przypadku zostały przecież złamane najbardziej podstawowe umowy (Żmijan zrezygnował z rywalizacji o stanowisko szefa lubelskiej PO w zamian za obietnicę złożoną przez Włodzimierza Karpińskiego, że ten - po zwycięstwie - przyzna stronnikom Żmijana 45 proc. miejsc w zarządzie tamtejszej PO. Karpiński umowy nie dotrzymał – red.). Ci posłowie mogą pożegnać się z Platformą, po tym, jak zostali potraktowani. Natomiast sam Schetyna jest za słaby, by stworzyć własne środowisko poza Platformą, a nikogo z tej partii nie wyprowadzi.
Platforma może stracić większość?
Wydaje mi się to mało prawdopodobne. Dla Tuska kluczem nie jest większość, bo może liczyć na Leszka Millera. Kluczem jest to, że dwu-trzymiesięczny miesięczny spektakl może być dla Platformy wyniszczający. Niby wszyscy wiedzą, że PO stała się partią władzy, ale do momentu, w którym nie ma namacalnego dowodu, jak nagrania, nie było to dla niej zagrożeniem.
Po co Jakub Szulc złożył wniosek o unieważnienie wyborów na Dolnym Śląsku, skoro nie ma na to szans?
Wniosek jest dla mnie zadziwiający, bo złożyła go osoba prowadząca ten zjazd. Premier bardzo łatwo może go zbić. Wydaje mi się, że powtarzanie wyborów na Dolnym Śląsku byłoby dla Tuska samobójstwem. Jeśli przez dwa dni żyliśmy regionalnym wydarzeniem, to powtórzone wybory oznaczałyby, że przez tydzień wszyscy dziennikarze nie mówiliby o niczym innym.
Grzegorz Schetyna może liczyć na jakieś stanowisko - w rządzie lub w samej PO?
To są albo sugestie osób, które nie mają dokładnego oglądu sytuacji wewnątrz, albo po prostu osoby sympatyzujące ze Schetyną podsuwają w ten sposób takie pomysły premierowi. Wydaje mi się, że to nierealny scenariusz. Przecieki nie biorą się przecież znikąd. W moim przekonaniu źródło przecieków będzie dokładnie lokalizowane w otoczeniu Schetyny. To zresztą strzały do własnej bramki.