Unijny budżet zaklepany. Od nowego roku trafią do nas kolejne miliardy euro dotacji. Ale kto tak naprawdę zyskuje najwięcej na polskim członkostwie w UE?
- Udało nam się wywalczyć więcej pieniędzy niż komukolwiek innemu w Europie. To ponowna szansa, która naprawdę zmieni życie wszystkich Polaków i Polski. To nas osadzi w tym wymarzonym, bezpiecznym Zachodzie. W samym jego środku – tak niedawno premier Donald Tusk komentował przyjęcie przez Parlament Europejski nowego unijnego budżetu. Na kolejną siedmiolatkę zagwarantowaliśmy sobie ponad 100 mld euro funduszy UE. Najwięcej ze wszystkim państw członkowskich. Zdaniem szefa rządu nowy zastrzyk unijnej kasy to szansa dla Polski na drugi skok cywilizacyjny.
Ale czy rzeczywiście unijne miliardy zmieniają życie zwykłych obywateli? Na to pytanie kilka tygodni temu próbowali odpowiedzieć badacze z Instytutu Spraw Publicznych. – O to, kto na Unii wychodzi najlepiej spytaliśmy kilka tysięcy polskich samorządowców, bo przecież to od nich w największym stopniu zależy do kogo popłyną unijne dotacje – mówi Agnieszka Łada, współautorka badania. Na jego podstawie postanowiliśmy przygotować ranking, pokazujący kto w Polsce jest w ,,wyciskaniu brukselki”, a kto na Unii zyskał dotychczas najmniej.
1. Politycy
Zaskoczeni pierwszym miejsce? 171 tys. zł – tyle oszczędności na początku kariery w Brukseli miał na koncie Marek Migalski – eurodeputowany z PJN. Wystarczyły mu 4 lata na unijnej posadzie, żeby stać się milionerem z 1,3 mln zł na koncie. Podobne rekordy bije też Joanna Senyszyn, europosłanka z SLD. Na początku kadencji w Parlamencie Europejskim jej oświadczenie majątkowe wyglądało nieco skromnie: trzy starsze samochody w tym wiekowe volvo z 1996 r. z dopiskiem ,,bez silnika” i 30 tys. zł odłożonych na czarną godzinę. Dzisiaj po zdezelowanym aucie nie ma śladu. Eurodeputowana zamieniła je na nowego mitsubishi outlandera za 79 tys. zł, a na koncie ma odłożone 1,3 mln zł w polskiej i obcych walutach. Do tego dochodzi kolejne pół miliona w funduszach inwestycyjnych.
Od lewa do prawa trudno znaleźć dzisiaj europosła, którego majątek byłby mniejszy niż milion złotych. Nic dziwnego. Rocznie z tytułu pensji eurodeputowanego do Parlamentu Europejskiego wyciąga się grubo ponad 400 tys. zł. Milion łatwo zaoszczędzić, biorąc pod uwagę, że kadencja eurodeputowanego trwa 5 lat.
2. Rolnicy
- Rolnik jak dostanie dopłatę, to nie kupi sobie flachy, tylko wyremontuje dach, poprawi płot, kupi nową maszynę. Widzę jak dzięki tym miliardom euro w polskich zagrodach polska wieś pięknieje. Rolnik nie traktuje dotacji jako zasiłku na życie, on chce pokazać, że tych pieniędzy nie przejadł, a rzeczywiście zainwestował – mówi Władysław Serafin, prezes Krajowego Związku Rolników.
Z ostatniej siedmiolatki na konta bankowe polskich rolników popłynęło już ponad 50 mld zł unijnej pomocy. – Dzięki temu staliśmy się trzecim największym producentem jabłek na świecie, polskie mleczarstwo jest najnowocześniejsze w Europie, a polska żywność zdobywa medale na międzynarodowych targach – podsumowuje wpływ środków unijnych na polskie rolnictwo Serafin.
Ale pomoc unijna wykreowała też patologiczny gatunek rolnika, który nie sieje, nie orze, a zbiera. Co? Unijne dopłaty. I tak rolnikami stali się taksówkarze, księgowe, lekarze, którzy, mając skrawek ziemi, rok w rok dostawali od Unii dopłaty.
Niedawno panowała moda na ekologiczne łąki, najlepiej takie, gdzie rosną rzadkie rośliny albo gdzie gniazdko uwinęło sobie jakieś rzadkie ptactwo. Wystarczy było ich nie kosić, a Unia przyznawała odszkodowanie w ramach pakietu botanicznego lub ochrony ptaków. Sprytny rolnik mógł w ten sposób razem z normalnymi dopłatami dostać ponad 2 tys. zł od hektara.
3. Przedsiębiorcy
4. Studenci
5. Bezrobotni
6. Emeryci
C zytaj cały tekst w najnowszym Wprost.
Najnowszy numer "Wprost" jest dostępny w formie e-wydania .
Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania .
Ale czy rzeczywiście unijne miliardy zmieniają życie zwykłych obywateli? Na to pytanie kilka tygodni temu próbowali odpowiedzieć badacze z Instytutu Spraw Publicznych. – O to, kto na Unii wychodzi najlepiej spytaliśmy kilka tysięcy polskich samorządowców, bo przecież to od nich w największym stopniu zależy do kogo popłyną unijne dotacje – mówi Agnieszka Łada, współautorka badania. Na jego podstawie postanowiliśmy przygotować ranking, pokazujący kto w Polsce jest w ,,wyciskaniu brukselki”, a kto na Unii zyskał dotychczas najmniej.
1. Politycy
Zaskoczeni pierwszym miejsce? 171 tys. zł – tyle oszczędności na początku kariery w Brukseli miał na koncie Marek Migalski – eurodeputowany z PJN. Wystarczyły mu 4 lata na unijnej posadzie, żeby stać się milionerem z 1,3 mln zł na koncie. Podobne rekordy bije też Joanna Senyszyn, europosłanka z SLD. Na początku kadencji w Parlamencie Europejskim jej oświadczenie majątkowe wyglądało nieco skromnie: trzy starsze samochody w tym wiekowe volvo z 1996 r. z dopiskiem ,,bez silnika” i 30 tys. zł odłożonych na czarną godzinę. Dzisiaj po zdezelowanym aucie nie ma śladu. Eurodeputowana zamieniła je na nowego mitsubishi outlandera za 79 tys. zł, a na koncie ma odłożone 1,3 mln zł w polskiej i obcych walutach. Do tego dochodzi kolejne pół miliona w funduszach inwestycyjnych.
Od lewa do prawa trudno znaleźć dzisiaj europosła, którego majątek byłby mniejszy niż milion złotych. Nic dziwnego. Rocznie z tytułu pensji eurodeputowanego do Parlamentu Europejskiego wyciąga się grubo ponad 400 tys. zł. Milion łatwo zaoszczędzić, biorąc pod uwagę, że kadencja eurodeputowanego trwa 5 lat.
2. Rolnicy
- Rolnik jak dostanie dopłatę, to nie kupi sobie flachy, tylko wyremontuje dach, poprawi płot, kupi nową maszynę. Widzę jak dzięki tym miliardom euro w polskich zagrodach polska wieś pięknieje. Rolnik nie traktuje dotacji jako zasiłku na życie, on chce pokazać, że tych pieniędzy nie przejadł, a rzeczywiście zainwestował – mówi Władysław Serafin, prezes Krajowego Związku Rolników.
Z ostatniej siedmiolatki na konta bankowe polskich rolników popłynęło już ponad 50 mld zł unijnej pomocy. – Dzięki temu staliśmy się trzecim największym producentem jabłek na świecie, polskie mleczarstwo jest najnowocześniejsze w Europie, a polska żywność zdobywa medale na międzynarodowych targach – podsumowuje wpływ środków unijnych na polskie rolnictwo Serafin.
Ale pomoc unijna wykreowała też patologiczny gatunek rolnika, który nie sieje, nie orze, a zbiera. Co? Unijne dopłaty. I tak rolnikami stali się taksówkarze, księgowe, lekarze, którzy, mając skrawek ziemi, rok w rok dostawali od Unii dopłaty.
Niedawno panowała moda na ekologiczne łąki, najlepiej takie, gdzie rosną rzadkie rośliny albo gdzie gniazdko uwinęło sobie jakieś rzadkie ptactwo. Wystarczy było ich nie kosić, a Unia przyznawała odszkodowanie w ramach pakietu botanicznego lub ochrony ptaków. Sprytny rolnik mógł w ten sposób razem z normalnymi dopłatami dostać ponad 2 tys. zł od hektara.
3. Przedsiębiorcy
4. Studenci
5. Bezrobotni
6. Emeryci
C zytaj cały tekst w najnowszym Wprost.
Najnowszy numer "Wprost" jest dostępny w formie e-wydania .
Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania .