Czytając o ekscesach muzyków Lady Pank można dojść do wniosku, że wciąż noszą krótkie spodnie. Być może dlatego nie podoba im się ich nowa biografia. Nieautoryzowana.
Formalnie do tego, by „Lady Pank. Biografia nieautoryzowana” w ogóle powstała autor Michał Grzesiek miał prawo. Takiego zdania jest m.in. Andrzej Rosner, prezes zarządu wydawnictwa Pascal. – Mogę sobie wyobrazić biografię bez wywiadu z bohaterem. Jeżeli autor zachowuje zasady przyzwoitości, nie ingeruje za bardzo w prywatne życie opisywanego, nie krzywdzi jego rodziny, nie widzę nic złego w tym, że biografia jest nieautoryzowana. Dobrze, jeżeli bohater jest zapytany o zdanie, ale nie robię z tego warunku koniecznego. Cała masa biografii muzycznych jest nieautoryzowana – mówi.
Pytanie tylko, gdzie postawić granicę
Fakty zawarte w książce, jak zastrzega autor, znane są z powszechnego obiegu. Tyle, że być może niekoniecznie to takie fakty, którymi np. Jan Borysewicz chciałby się dzielić. Są opowieści o jego domu i młodości, wzmianka o samobójstwie brata. W gruncie rzeczy to w dużej mierze historia samego lidera Lady Pank, niezwykle utalentowanego muzyka z szansą na karierę w USA i propozycjami nawet od Red Hot Chili Peppers i jednocześnie bardzo konfliktowego człowieka, którego charakter tę zagraniczną współpracę, bez perspektyw na pierwszoplanową rolę uniemożliwiał. To nie tylko muzyczna historia zespołu. Są wydarzenia – opowiedziane z perspektywy tych, którzy z Lady Pank już odeszli – o konfliktach i podziale ról wśród muzyków, pokazujące wyraźnie, że Lady Pank był od początku dobrze wyreżyserowanym i zaaranżowanym produktem obliczonym na zysk, nie grupą zafascynowanych muzyką kumpli z jednego podwórka.
– Być może ta książka jest Lady Pank trochę nie na rękę, bo w życiu zrobili różne głupstwa i pewnie woleliby, żeby się o tym dzisiaj nie mówiło – mówi Roman Rogowiecki, dziennikarz i krytyk muzyczny. – Tyle, że na świecie rockandrollowcy w pewnym wieku, jak Keith Richards czy Ozzy Osbourne, sami zaczynają rozliczać się ze swojego życia i ze śmiechem przyglądają się temu, jakimi w młodości byli wariatami. Janek Borysewicz też już powinien być na tym etapie. Dobiega do sześćdziesiątki – dodaje.
Czytaj więcej we Wprost.
Najnowszy numer "Wprost" jest dostępny w formie e-wydania .
Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania .
Pytanie tylko, gdzie postawić granicę
Fakty zawarte w książce, jak zastrzega autor, znane są z powszechnego obiegu. Tyle, że być może niekoniecznie to takie fakty, którymi np. Jan Borysewicz chciałby się dzielić. Są opowieści o jego domu i młodości, wzmianka o samobójstwie brata. W gruncie rzeczy to w dużej mierze historia samego lidera Lady Pank, niezwykle utalentowanego muzyka z szansą na karierę w USA i propozycjami nawet od Red Hot Chili Peppers i jednocześnie bardzo konfliktowego człowieka, którego charakter tę zagraniczną współpracę, bez perspektyw na pierwszoplanową rolę uniemożliwiał. To nie tylko muzyczna historia zespołu. Są wydarzenia – opowiedziane z perspektywy tych, którzy z Lady Pank już odeszli – o konfliktach i podziale ról wśród muzyków, pokazujące wyraźnie, że Lady Pank był od początku dobrze wyreżyserowanym i zaaranżowanym produktem obliczonym na zysk, nie grupą zafascynowanych muzyką kumpli z jednego podwórka.
– Być może ta książka jest Lady Pank trochę nie na rękę, bo w życiu zrobili różne głupstwa i pewnie woleliby, żeby się o tym dzisiaj nie mówiło – mówi Roman Rogowiecki, dziennikarz i krytyk muzyczny. – Tyle, że na świecie rockandrollowcy w pewnym wieku, jak Keith Richards czy Ozzy Osbourne, sami zaczynają rozliczać się ze swojego życia i ze śmiechem przyglądają się temu, jakimi w młodości byli wariatami. Janek Borysewicz też już powinien być na tym etapie. Dobiega do sześćdziesiątki – dodaje.
Czytaj więcej we Wprost.
Najnowszy numer "Wprost" jest dostępny w formie e-wydania .
Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania .