Portnikov: Demonstranci w końcu spalą Kijów

Portnikov: Demonstranci w końcu spalą Kijów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Protesty w Kijowie zaczęły się w nocy z 21 na 22 listopada (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
Vitaly Portnikov, ukraiński politolog, publicysta i dziennikarz, były naczelny gazety „24”, w rozmowie z Wprost ocenia możliwe scenariusze na Ukrainie.
Według Portnikova jest jasne, że nie da się uniknąć krachu ukraińskiej gospodarki. Jeśli nie będzie dialogu między władzą a  protestującymi, sytuacja będzie tylko się pogarszać. Politolog nie wyklucza nawet możliwości rozpadu Ukrainy na dwie części.

- Uważam, że obecna ukraińska władza jest nieadekwatna. Protest obywateli nie ma żadnego znaczenia dla prezydenta Wiktora Janukowycza, rządu i partii rządzącej. Są to ludzie, którzy wychowali się w innej kulturze politycznej. Dla nich liczą się jedynie kasa i władza i dopóki je będą mieć, nie zwrócą uwagi na demonstrantów. Jeśli Janukowycz stanie przed wyborem: czy przenieść państwowe instytucje na południowy-wchód państwa, czy odejść z obejmowanego stanowiska, wybierze pierwszą opcję. Zrobi wszystko żeby zatrzymać władzę. Przy tym centralne i zachodnie regiony Ukrainy nie będą wykonywać poleceń rządu. Wtedy mentalny podział państwa, który istnieje teraz, dokona się na papierze. Teraz jest ostatnia szansa, aby rozwiązać sytuację w sposób polityczny – ocenił ekspert w rozmowie z Wprost.

Z opozycją czy bez

Majdan jest zdeterminowany. Według Portnikova, na Ukrainie jest to pierwszy prawdziwy protest obywatelski przeciwko władzy. – Takiego jeszcze nie było. Ludzie wyszli na ulice, bo chcą we własnym państwie mieć władzę ukraińską, ani prorosyjską ani antypaństwową. Bo właśnie z tym Ukraińcy wiążą swoje problemy finansowe, skorumpowanie wśród urzędników i rozkwit bandytyzmu. Ale, zapewniam, władza nie uważa naród za własny. Jest złożona z ekipy Janukowycza. Prezydent obsadzał wszystkie stanowiska ludźmi wywodzącymi się z Doniecka. Teraz to stwarza ogromne problemy. Sytuacja wyglądałaby podobnie, gdyby władze na Ukrainie sprawowały wyłącznie obcokrajowcy. Ukraińscy nie są Rosjanami. To inny naród. Ale osoby wychowane w donieckiej kulturze tego nie rozumieją – wyjaśnia.

Zdaniem Portnikova opozycja jest jedynie reprezentantem nastrojów na  Majdanie. - I jeśli nie będzie w stanie tego efektywnie robić, to protesty będą trwać bez niej. A jeśli sytuacja się nie zmieni, to ludzie odrzucą opozycję, samodzielnie zbiorą się i spalą administrację prezydenta i gabinet ministrów – ostrzega politolog.

Portnikov zwraca uwagą, że na Majdanie zmienił się socjalny przekrój strajkujących. Zdaniem politologa, przyjazd zwykłych ludzi z małych ukraińskich miast jest bardzo ważnym sygnałem, mówiącym o powadze sytuacji i determinacji ludzi. – Ta warstwa społeczna nigdy nie była aktywna, nie interesowała się polityką. Nawet pod czas pomarańczowej rewolucji na ulicy wychodzili głównie ludzie z dużych miast. Tu mamy do czynienia z innym, naprawdę wyjątkowym zjawiskiem. Bo to właśnie oni są ukraińskim narodem – ocenił.

Janukowycz nie rozumie

- Teraz na Ukrainie nie mamy politycznych protestów, w klasycznym rozumieniu tego zjawiska. Ukraina weszła w fazę politycznego rozwoju, kiedy to już nie są kolorowe rewolucje na postkomunistycznej przestrzeni. To jest „Arabska wiosna” w ukraińskim wydaniu. Społeczeństwo chcę uwolnić się od koszmaru, czuje się poniżonym. Niestety obecna władza nie rozumie powagi sytuacji. Dowodem na to jest to, że politycy porównują dzisiejsze protesty z pomarańczową rewolucją. Jest to duży polityczny błąd. Do rewolucji w 2004 roku odbywały się poważne przygotowania. Opozycja wiedziała, że rezultaty wyborów będą sfalsyfikowane. Wtedy Ukraińcy przyjeżdżali do Kijowa, żeby podtrzymać Viktora Juszczenko. Teraz sytuacja jest odwrotna. Ludzie przyjeżdżają do stolicy z własnej inicjatywy, bo odczuwają głęboką antypatię do władzy.

Zdaniem Portnikova, rząd Janukowycza zawsze był dla dużej części Ukraińców obcy i prorosyjski. - W pewnej chwili Janukowyczu udało się znaleźć gwarancję, że nie doprowadzi Ukrainy do Rosji. Umowa stowarzyszeniowa z UE stała się czymś w rodzaju kotwicy, która pozwoliła ludziom pogodzić się z władzą. Ale kiedy ta kotwica została usunięta, przekaz był jednoznaczny: władza chcę oddać państwo Rosji- powiedział.

Zdaniem Portnikova, ekipa Janukowycza teraz będzie grać na zwłokę, próbując uspokoić ludzi. - Wycieczka pierwszego wicepremiera Arbuzowa do Brukseli jest niczym innym jak właśnie manewrem. Janukowycz nie wie, co powiedzieć ludziom. Dlatego będzie próbować mydlić oczy eurointegracją. Pewni będzie kilka głośnych zwolnień. Na przykład ministrów, którzy odpowiadają za niepowodzenie negocjacji z Unią. Albo funkcjonariuszy, którzy rozpędzali
Demonstrujących – zapowiada politolog.